Erufailë - 2010-02-23 21:00:34

Imię: Erufailë
Rasa: Elfy
Wiek: 90 lat
Profesja, do której pretenduje: Tancerka Cienia
Charakter:  Honorowy
Cel:Przeżyć życie w pełni
Totem: Ptak Ti
Umiejętności: Taniec cienia , Czytanie i pisanie
Ekwipunek:
Sztylet
Miecz
Pióro, atrament i pergamin
Kamień Gwiezdny - talizman znaleziony w jaskini przy Zwierciadle Rusałek
Towarzysz:
Kor - drozd stepowy, śpiewak pustelnik, o przepięknym głosie i zdolności mówienia, który został z nią po jednej z misji zakonnych
Max - skarabeusz, który potrafi zapaść w letarg - przypomina wtedy broszkę; ostał się podczas zawieruchy właśnie jako broszka przy sukni Erufailë
Agat - niedźwiadek, którym zaopiekowała się po wypadku na Zwierciadle Rusałek
Złoto: 50 dukatów
Historia: Erufailë, ach, Erufailë! Tak, i ona posiada swoją historię. Jaka ona jest? Być może taka, jakich wiele, być może wyjątkowa. A wszystko bierze swój początek w tym, że pewnego dnia, po patykach i kamykach, po patykach, kościach i kamykach...
... po patykach i kamykach, po patykach, kościach i kamykach... Słowa dawno zasłyszanej pieśni owijały myśli Erufailë niczym wstęga; często wracały do niej, kiedy była w podróży. Mogły brzmieć złowieszczo, ale tak naprawdę nie znaczyły nic – były tylko wytworem wyobraźni barda, którego imię pochłonął czas.
Zabawna rzecz z tymi wspomnieniami; choć czasem się ich unika, i tak wracają. Chyba, że utracona została pamięć, choć nawet wtedy pamięć potrafi czasem się odezwać.
Erufailë nie straciła pamięci ani nie miała powodu, aby źle wspominać swoją przeszłość – wręcz przeciwnie, lubiła ją. To, co było, jawiło się jej w jasnych, ciepłych kolorach – znajdowało się tam może tylko kilka ciemniejszych plamek, ale nawet, gdyby miała możliwość pozbycia się ich – nie zrobiłaby tego. Wierzyła, że każde doświadczenie jest ważne – nawet to niezbyt przyjemne. Cała przeszłość składała się na jej – Elfki imieniem Erufailë – obraz, więc kim by była, gdyby usunęła choć jeden element?
Przeszłość... Tak, ostanio często wokół niej kręciły się myśli Elfki. Zamknięty rozdział, choć nie we wszystkich furtkach przekręciła klucz.
Najważniejszą z nich było dzieciństwo, spędzone w domu. Lata, które Erufailë zapamiętała jako jasne i piękne, spędzone na zabawach z rodzeństwem i nauce.
Jej rodzice byli Elfami, oboje pochodzili ze znamienitych rodów szlacheckich. Mieli posiadłość ukrytą gdzieś wśród lasów, na Wschodzie; piękne były te tereny, zarówno las, jak i jego okolice. Właśnie tam urodziła się Erufailë i zawsze z sentymentem wspominała tamte miejsca.
Jej dzieciństwo minęło całkiem normalnie – z całą gamą radości i trosk przypadających dla tego okresu.
Dzięki rodzicom, którzy kładli duży nacisk na naukę, odebrała wszechstronną edukację, tak jak dwójka jej starszego rodzeństwa. Och, jak ona była z nimi związana! I choć kiedy dorośli, i każde z nich poszło w swoją stronę, więzi nie uległy zatarciu.
Stale wydawało jej się jednak, że odstaje od swojej rodziny, nawet jeśli to nie było widoczne. Bardziej nieprzewidywalna i mniej wyniosła, zawsze lubiła być pomiędzy. Elfka nie za bardzo umiała nazwać ten stan, to uczucie, ale przyzwyczaiła się do niego. Tylko czasem zwierzała się z tego swojej siostrze.
Wydawałoby się, że w przyszłości albo będzie parała się magią – tak jak jej ojciec – albo zostanie wojowniczką – jak niegdyś jej matka – do czasu. Do dnia, w którym w domu Erufailë zawitał stary przyjaciel ojca Erufailë. Dawno niewidziany, ale nie zapomniany.
Rozmawiała z nim czasem. Te rozmowy, choć nie dostrzegała tego wyraźnie, zmieniały wiele w jej życiu. Ukazywały nowe horyzonty i sposoby myślenia, pogłębiały ciekawość, zachęcały do odkrywania świata. Na odchodnym powiedział, że jeśli kiedyś wyruszy, to będzie mogła go odnaleźć i że wtedy nauczy  ją wszystkiego.
Czasem miała dosyć chwil, w których cztery ściany stawały się przytłaczające, w których serce wyrywało się daleko, daleko… Kiedy dojrzała i skończyła edukację, podjęła decyzję o odejściu. Rodzina nie zamknęła za nią furtki – pozostawiła ją otwartą, aby w każdej chwili mogła wrócić.
I nie oglądając się wstecz, ruszyła przed siebie, powtarzając w  myślach słowa z pieśni barda, którego imię zatarł czas: po patykach i kamykach, po patykach, kościach i kamykach...

Co było dalej? Ach, to, co było dalej, znane nam jest tylko z plotek.
Mówią, że po długiej wędrówce odnalazła swojego Mistrza, który nauczył ją wszystkiego, pokazał jej, jak Tańczyć z cieniem. Ponoć miała styczność nawet z samym Cieniem! Została z nim aż do jego śmierci, pochowała go, a potem ruszyła przed siebie.
Mówią, że wędrowała badzo długo i różne rzeczy spotykały ją podczas tej podróży. Ponoć kiedy jedna z królowych Północy włożyła jej na głowę swój diadem, serce Erufailë zamarzło, ale stopniało pod wpływem żaru Południa. Ach, te plotki!
Mówią, że miała jeszcze kilku Nauczycieli, ale żaden z nich nie był tak wspaniały, jak jej pierwszy Mistrz.
Mówią, że tułała się od miasta do miasta, imając się różnych zajęć. Ponoć podróże kształcą, a i jej także zebrał się bagaż doświadczeń, nawet, jeśli małych i drobnych.
Mówią, że do Zakonu przybyła, ponieważ na końcu drogi, którą podążała, znajdowało się rozwidlenie i przy nim drogowskaz. Jedna z jego tablic była zamazana, a na drugiej widniał napis: Zakon Światła. Wybrała tą drogę, której oznaczenia nie zatarł czas i w ten sposób dotarła do włości zakonnych.
Mówią, że kiedyś ktoś prawie złamał jej serce, ale teraz ono znowu bije dla... Ach, nie ma to jak plotki! Akurat w takim momencie ktoś musiał zniżyć głos do szeptu...!
Od momentu, w którym stopa Erufailë po raz pierwszy stanęła na ziemi zakonnej, minęły ponad dwa lata. Co się podczas nich działo? Ach, to już zupełnie inna historia!

Opis postaci: Młoda Elfka, średnio wysoka, jak na swoją rasę, o bardzo jasnym odcieniu skóry. Jej sylwetka jest smukła, choć z wyraźnie zaznaczoną talią, a chód – wdzięczny i lekki, chód tancerki. Ma długie, białe włosy, które choć zazwyczaj rozpuszczone, od czasu do czasu spływają na jej plecy kaskadami loków. Niekiedy splata je w warkocz. Zazwyczaj ubiera się w sukienki.
Erufailë ma skrzydła, które dostała od drozda polimorfa, na jednej z misji Zakonnych. Kiedy je złoży, przypominają pelerynę, którą może zdejmować. Zamachnięcie jej skrzydeł wzbudza potężny podmuch wiatru, który potrafi wywołać niezły bałagan, cyklon. Taki podmuch ma naprawdę potężną siłę, ale nauczyła się już to kontrolować. Nie nauczyła się za to jeszcze na nich latać, choć ma nadzieję, że pewnego dnia to nastąpi.
Raczej miła i spokojna, otwarta, ale bywa także skryta i zdystansowana; czasem porywcza, to znów cicha. Bywa nieprzewidywalna i przewrotna. Trudno stwierdzić jednoznacznie, co się w niej kryje.