Eliasz - 2010-02-28 01:04:15

Eliasz był już zmęczony. W zasadzie nie chciało mu się nic robić. Miał już dość hałasu, panującego w zakonie, ciągłych trzasków, wrzasków... Usiadł więc w miarę daleko od 'cywilizacji'. I tak dla niego było to za blisko.

Spojrzał ukradkiem do swojej małej i niemalże pustej sakiewki. Nie miał spokoju, planu, pieniędzy, nie miał nic. Poza tymi cholernymi obcęgami kowalskimi i słoikiem gwoździ. *Łał, zawsze coś.* Wtedy zauważył grupkę ludzi, wśród nich był elf. Wszyscy z łukami w dłoniach ruszali an wyprawę. Byli uzbrojeni po zęby. *Idą polować chyba... *

Elf jeszcze raz spojrzał na te nieszczęsne obcęgi. Poprawił chwyt, machnął parę razy w powietrzu, traktując narzędzie jak obuch. Po paru kompletnie bezsensownych, niezgrabnych i w ogóle beznadziejnych ruchach uśmiechnął się do siebie.
- No! Dobry jestem! - i wyruszył wgłąb lasu.