Niordd - 2010-08-13 20:14:41

Budynek, a własciwie forteca którą zajmował zakon szkarłatnego słońca wyglądał staro. A nawet bardzo staro. Nie chodziło o samą architekturę, która zdawała się być wręcz o całe setki lat za dzisiejszą modą, ale same mury wytwarzały dziwne pole wiekowości. Zimnej i bezwzględnej mądrości wieków, która przyprawiała o dreszcz prawie każdego który tędy przechodził, bez względu czy był bezdusznym mordercą czy świętobliwym mężem. Właściwie jedynym, co widz z zewnątrz mógł zobaczyć były właśnie owe wysokie mury zbudowane z twardej, czerwonej cegły. Pomimo swego wieku, cegły nie były wyniszczone – wręcz przeciwnie – ciągnęły się niewzruszone na całej długości, przerywane jedynie wąskimi szparami z których podczas ewentualnego oblężenia niewątpliwie sypał się deszcz strzał. Elementem który nie pasował do reszty jeżeli chodzi o wiek była brama – Potężna, wykonana w całości z metalu, z tępymi kolcami po zewnętrznej stronie. Nie wiele osób wiedziało, co dokładnie mieściło się za murami. Pogłoski głosiły, że był tam klasztor. Inne, że oprócz tego również rozległe lochy. Z pośród wielu szeptem powtarzanych historii warto również wyróżnić tą, która mówiła o tym, że zakon szkarłatnego słońca przechowywał pewne nasienie… Święte nasienie, które pewnego dnia miało wykiełkować i przynieść światu oczyszczający(wobec zakonników) ogień. Jednak to wszystko były plotki. Ile w nich jest prawdy…? Kto to wie.
Niemniej, faktem jest, że owa forteca wyróżniająca się niesamowicie pośród innych budowli na ulicy była omijana szerokim łukiem przez praktycznie każdego. Co z tego, że paladynie szkarłatnego słońca prawie w ogóle nie wychodzili na ulicę… Nikt nie chciał ryzykować spotkania z nimi. Dodatkowo samo to miejsce posiadało jakąś przytłaczającą człowieka aurę, w której zdawało mu się, że jest nic nie wart, dopadała go natychmiastowa depresja, oddychało się ciężko. Powszechnie przecież znane były przypadki samobójstw innych mieszkańców uliczki. Teraz tylko najwięksi desperaci na niej mieszkali.
W ostatnim czasie bramy zakonu pawie w ogóle się nie otwierały. Najstarsi pamiętają jednak czasy, w których paladyni szkarłatnego słońca krążyli po ulicach często i w dużych ilościach. Nie były to złe czasy, jak mówią, były spokojne i prawe. A to, że kogoś tam od czasu do czasu spalili…