Ireth - 2008-04-02 18:18:07

Savantram! Wspaniałe, tętniące życiem, bogate Savantram! Miasto ludzi! Miasto kolorów, kiermaszów i wyśmienitej zabawy! Miasto pełne praworządnych obywateli i sumiennych strażników. Miasto pięknych kobiet, bogatych wielmoży i dzielnych poszukiwaczy przygód. Jak nie kochać tego tętniącego życiem miejsca?

Na to pytanie z łatwością odpowiedziałby niejeden żebrak i złodziej, który skończył żywot w brudnych, cuchnących miejskich rynsztokach. Jak w każdym szanowanym ludzkim mieście i w Savantram są miejsca, o których żaden porządny obywatel nie wspomina. Miejsca, gdzie najlepszym przyjacielem jest sztylet i własne umiejętności. Miejsca, gdzie bez 'odpowiednich znajomości' lepiej nie zapuszczać się samemu. Jednak to nie są jedyne przymioty obrzeży tego miasta... To tu można znaleźć przyjaciół, którzy chętnie Ci pomogą pozbyć się wielu problemów.(oczywiście za odpowiednią opłatą)Ktoś zalazł ci za skórę? Okradł? A może po prostu stanowi dla ciebie zbyt wielka konkurencje by to zignorować?

Kierując się coraz to brudniejszymi ulicami w końcu docierasz pod wyglądający niepozornie budynek. Jeżeli niepozornym można nazwać coś co ledwo trzyma się w posadach i wygląda bardziej jak ruina aniżeli budynek nadający się do użycia. Kierujesz swój wzrok do góry i co widzisz? Zarośnięty mchem niegdyś wspaniały szyld ukazujący spieniony kufel piwa. Witamy w Norze...

Nie jest to jedyne wejście do tej karczmy o złej sławie, której nazwę znają głównie mieszkańcy miasta opuszczający bezpieczne łóżka po zmroku. Inna droga prowadząca do środka jest nieco mniej reprezentacyjna, ale pozwala zachować dyskrecję. Jednak kto by chciał ją wybrać?

W ścianie jednego z rozsypujących się budynków można zauważyć, o ile oczywiście ktoś jest tak zdesperowany, by przejść tą śmierdzącą uryną, brudną aleją, dziurę o wysokości około połowy metra, nad która ciągnie się pionowa szczelina, znikająca mniej - więcej w połowie ściany. Gdy dołączyć do tego gryzonie i bezpańskie kocury przebiegające po ziemi oraz pijaczków podpierających opiekuńczo ściany, całość przypomina norę jakiegoś przerośniętego szczura. Jednak w tej uliczce, zawsze ukrytej w bezpiecznym półmroku, można czasem dojrzeć przemykającą cieniami przygarbioną, lub skuloną postać złodzieja. Oczywiście masz szczęście, jeśli w ogóle go zobaczysz. Ci przedstawiciele różnych ras mają niezwykła wręcz zdolność wtapiania się w tło i znikania z cudzą sakiewką w tłumie. Znacznie rzadziej szybkimi krokami odległość między budynkami pokonuje cień dumnie wyprostowanej sylwetki należącej istoty okrytej płaszczem o nieco kocim chodzie, pewnych siebie ruchach i dłoni opartej niedbale o biodro, albo udo. Jednak nawet przed królem ściana się nie rozstąpi, więc również skrytobójca musi pokonać wąski, niski korytarz w dość niewygodnej pozie. Na szczęście to utrudnienie nie trwa długo. Zdarza się też, że do korytarza wbiega pewnym krokiem szczur, lub kota, a czasem nawet wilk czy pantera. Polimorfy korzystają z tego przejścia znacznie chętniej niż ludzie.

W środku karczma ta nie wygląda lepiej niz na zewnątrz. Stoliki oblepione grubą warstwą brudu, podłoga także nie w lepszym stanie. Gdzieniegdzie można podziwać zaschnięte resztki czyjegoś obiadu lub (co gorsza) pozostałości po dawnych gościach tego miejsca. Wszyscy bywalcy wyglądają tak jakby nie zauwazali niedoczyszczonych plam krwi zdobiących ściany i podłogę. Tutaj kazdy wie gdzie jego miejsce, a ten kto nie wiedział zapłacił za swoją niewiedzę najwyższą cenę.
Przy stosunkowo czysztszych stolikach dostrzegasz zgarbione nad trunkiem postaci. Możnaby powiedzieć jak w każdej karczmie, coś jednak jest inne. Kątem oka dostrzegasz jak jeden z biesiadników kładzie dłoń na sztylecie, drugi rzuca wrogie spojrzenia spod naciągniętego na twarz kaptura dając do zrozumienia, że nie przepadają tu za obcymi. Nie słychać skocznej muzyki, ani zaśpiewek pijanych gości. To nie jest karczma do zabaw, tutaj ubija sie interesy.