Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Bogowie są niczym
Arghez odsunął się wraz z Arevisem.
- W końcu spotkam... To będzie świetny materiał do badań...
Pomyślał głośno kucając dobre kilkanaście metrów od jamy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będą w stanie go zabić nie uszkadzając zbytnio...No przynajmniej takie jest założenie, jeśli trzeba będzie go rozszarpać... To Arghez postoi z boku... Albo...
Offline
Sadoma nie zwlekając już więcej,bowiem widział kątem oka jak Arghez i kolejny zakonnik wycofali się, z góry pomyślał ze reszta uczyni to samo.
Bacznie nasłuchując odgłosów z jamy, w dodatku mając sie na baczności.
Przemienił sie w pierwotną bestię jaką była wielka Bestia,czyli Smok Navaryjski.
Jego ogrom cielska spowodował ze w okolicy nastała ciemność.
Grunt pod jego stopami zapadł się, z względu na masę Smoka.
Ten teraz czując się w pełni siły roztworzył paszczę,by zionąć ogromnym podmuchem ognia w otwór tajemniczej jamy.
Offline
Zionięcie może i było mocne, ale chyba coś poszło nie tak, bo po chwili, z oszklonego ogniem wejścia do jamy wyskoczyło coś, co uznać należało za skrzyżowanie tygrysa, z butelką i niedźwiedziem.
Całe ciało miało to to bezwłose i gładkie, jak szkło. Łeb niedźwiedzi, choć pozbawiony uszu i z rurką zamiast nosa. Ciało kocie i umięśnione, jak panna, która przylała Arghezowi ostatnimi czasy w karczmie.
Wrzasnęło to to jak głosy z planu piekielnego i ruszyło na nich galopem. Już miało skoczyć smokowi na pysk i dobrać się do jego oczu, gdy jakaś siłą podniosła je i cisnęła w górę, jak zabawkę. Potwór najpierw zawisł gdzieś w koronach drzew, a potem spadł na łeb smoka, wydając przy tym dudniacy, pusty odgłos, zsunął się ciężko na ziemię i tam już, nieprzytomny, pozostał.
Herold poprawił kapelusz na głowie i sapnął ze zmęczenia....
Offline
Bogowie są niczym
- Wiedziałem! W sensie w obu kwestiach, po pierwsze, nie wyczuwałem zbyt dużego potencjału magicznego, i z braku broni pozostało tylko takie wyjście, na marginesie, telekineza czy manipulacja grawitacyjna? - Zapytał Herolda po czym mówił dalej - A ta bestia, bezwłosa, o gładkiej skórze, wyrywająca płody z ciał innych ras... - W tym momencie Arghez uśmiechnął się szeroko - Jakaś forma hakbaga, chcę mieć jego ciało...
Upadły wysunął miecz, dwa sztylety i kostur. Wbił je w ziemię i skupił się na nich wymawiając słowa "mans"...
- Sadoma! Przytrzymaj to coś, ale staraj się tego NIE USZKODZIĆ! Zero zadrapań! - Wrzasnął do smoka powoli manipulując ostrzami - Arevis, daj tu swoją broń...
Offline
Herold nie dał rady, przysiadł na kamieniu leżącym nieopodal, brudząc sobie spodnie mchem i ziemią. To czego przed chwilą dokonał chyba nie było jego specjalnością, a w każdym razie, nie był w tym mistrzem. Wprawni psionici na podobną sztuczkę nie użyliby nawet ułamka tej mocy, którą on zwyczajnie zmarnował.
- Telekineza… - powiedział sapiąc – Parszywe zwierze, waży stanowczo za dużo… Panowie… Niech ktoś wejdzie do legowiska, bo nie jestem pewien, czy to było samo… I może go nie zabijajmy… To odetchnęło mojego umysłu, myśli i chyba ma jakiś talent psioniczny…
Pieprzył jak nic. Jakim cudem zwierze może myśleć? Jak może wypuszczać psioniczną sondę? Coś tu śmierdziało, czy aby ich towarzysz był w pełni rozumu po tym wysiłku?
Offline
Bogowie są niczym
- Czy aby nie było ono twoje? -Zapytał Arghez. Następna myśl jaka mu przyszła do głowy to optiwola, ale nie miało to jak utrzymywać kontaktu wzrokowego, a może to Sfora...
- Zanim wejdziemy, uspokój się i powiedz wszystko co wiesz - Wrzasnął na herolda po czym odwrócił się do Sadomy z krzykiem - MASZ GO ZŁAPAĆ I TRZYMAĆ! NIE USZKADZAĆ! - Wrzasnął po czym ponownie się odwrócił - To jak, mam Cię teraz porozcinać byś nie zawadzał, czy raczej powiesz co wiesz, a smok unieszkodliwi bestię?
Offline
Herold popatrzył na Argheza z politowaniem i wstrętem zarazem. To było jak najgorsza reprymenda od nauczyciela dla ucznia, którego chwile wcześniej jeszcze lubił. Ten wzrok po prostu wgniatał w ziemię.
- Z całą jego mać pewnością. – rzekł jadowicie, a kapelusz zsunął się z jego głowy, jakby zawiał jakiś silniejszy wiatr – Jak widać, ciągle patrzymy sobie w oczy, a ja tego zwierza tak kocham, że zrzuciłem go tylko z sześćdziesięciu stóp. Genialna dedukcja mości panie, gdzie się pan tego nauczył, w Gnieździe czy na Czarnym Rynku, w czasie nauki matematyki oszustów?
Nie mógł chyba powiedzieć nic bardziej dosadnego. To było jak zawartość szamba, skumulowana w jednej pigułce, wciśniętej Arghezowi do ust na siłę.
Offline
Bogowie są niczym
- Z życia... Nie raz musiałem niszczyć swoje twory, więc żeś się pan nie drzyj, tylko tłumacz co i jak! Chyba że jednak wolisz to drugie wyjście, ale sądzę że to nie byłoby przyjemne... Dla ciebie!
Wrzasnął Arghez niby to ze złością niby znów się nabijając. Czekał na reakcję pozostałych, ona chciał mieć to coś w całości... Zbadać... A może nawet sklonować... Zbadać dokładny proces rozwoju, wyhodować młode, sprawdzić zależność przebiegu "ciąży" od rodzaju płodu... Ah...
Offline
Herold nie wyglądał na przekonanego czy mnie zniesmaczonego, prawdę mówiąc, wyglądał mizerniej z każdą chwilą. Wysiłek jaki poniósł musiał być ogromny lub… lub ciągle używał swoich mocy i męczył się przy tym koszmarnie.
- I czego oczekujesz kretynie? Jestem tu, bo mi kazano wam pomóc i przypilnować wykonania roboty. Mam na szyi znak zakonu jak ty, zrobiłem najwięcej z was, a to wy macie dostać nagrodę… Czego oczekujesz?
To powiedziawszy zamknął oczy, jakby słuchając pięknego śpiewu nimfy. Nie stracił jednak przytomności. Był świadom, lecz zbyt zmęczony by utrzymywać powieki na swoim miejscu.
Offline
Bogowie są niczym
- grethit... - Rzucił w stronę herolda po czym odwrócił się - Arevis! Wielki zajmie się hakbagiem, my biegiem do jaskini. Ten herold chyba go jeszcze powstrzymuje, ale...
Arghez wyciągnął zza pazuchy mała buteleczkę i wypuścił z niej ognika. ponownie się na nim skupił, lecz tylko po to by dawał większe światło.
- Idziemy
Powiedział kierując się do środka jamy z ognikiem i ostrzami nad sobą.
Offline
Arevis szybko pobiegł za Arghezem ściskając obnażony miecz w dłoni. Posłusznie podążył za towarzyszem, ponieważ sam nie miał żadnego lepszego pomysłu na to co teraz zrobić by przeżyć, a przeżyć by wypadało. Wiedział że przy walce z bestią nie ma zbyt dużych szans, ale przynajmniej spróbuje się na coś przydać.
Offline
Smok podniósł sie z ziemi lekko oszołomiony ciężarem bestii.
Jednak nie zwlekając przemienił się znów w człowieka.
Podniósł wysoko głowę tak jak by nic się nie stało,unikając przy tym spojrzenie innych współtowarzyszy.
W głębi siebie zgadzał się z Arghezem,to też ruszył za nim.
Offline
Herold jęknął cicho, co zmusiło resztę drużyny do pośpiechu. Woleliby wyjść z legowiska nim jego właściciel dojdzie do siebie i ucieknie spod władzy psionity.
Wejście było dostatecznie szerokie by mogli się przecisnąć, niestety, nie było na tyle wysokie by mgli tam wejść wyprostowani. Zgięci wpół szli za ognikiem, oświetlającym długi, wykopany w ziemi korytarz, przecinany gdzieniegdzie korzeniami drzewa. Gdy doszli do końca i stanęli w komorze, w której Arevis mógł swobodnie latać, bowiem była wysoka na przeszło piętnaście stóp, blask ognika oświetlił… Identycznego potwora, jakiego pojmali na zewnątrz. Tyle, ze ten był ranny w brzuch i najwyraźniej wykrwawiał się, a do jego boku tuliło się około dziesięciu małych potworków, wyglądających jak jego mniejsze wersje.
Duży stwór warknął groźnie gdy zobaczył intruzów, ale nie dał rady podnieść swego cielska z ziemi. Jęknął tylko gniewnie i zamknął oczy.
Offline
Bogowie są niczym
- Młode? Świetnie... Więc mamy już całą wesołą rodzinkę, waczleczny tatuś na zewnątrz, troskliwa, wykrawiająca sie mamusia, i dzieci... Wredne małe łyse pokraki... Co teraz? Ktoś ma jakiś pomysł? - Arghez mówił dalej nie czekając na odpowiedź - Oczywiście że nie! Mamy dwa wyjścia, musimy liczyć na inteligencję tych zwierząt i uleczyć to wielkie coś... Chociaż w sumie to liczylibyśmy na ich głupotę... - Dodał szybko Arghez - Albo powybijamy wszystko, ale OSTROŻNIE bo ciała muszą się zachować... A poza tym, skąd do jasnej cholery się to wzięło! I ma ktoś wodę bo od tej gadaniny zaschło mi w ustach? - Tym razem poczekał na odpowiedź, przez dwie sekundy i zakończył swoją wypowiedź - Głosujmy, ja jestem za leczeniem, nie wiem jak ale...
Offline
Sadoma doszedł do Argheza i ujrzał 2 dziwactwo z młodymi.
to była najwyraźniej samica ,ale ciężko ranna,nie widział dla niej żadnego ratunku,słowa anioła dały mu trochę do myślenia.
-Jestem za tym aby ranna bestia dokonała żywota a młode można dać pod opiekę tresera by i takie potwory jak te mogły służyć nam we włościach zakonu.
Kto wie czym dysponują te ohydztwa.
Przemówił szybko i stanowczo,zamilkł i czekał na reakcje kompanów.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |