Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
- Nie wszystkiemu. To Krypta. Na duchy działa srebro, a ja srebra nie tknę, chyba, że nie będę miała wyboru. Ale masz rację, jestem Ekena Polimorfka. Sto dukatów? Zgoda. Tylko najpierw trzeba rozbić tą ścianę. Odsuńcie się. A przy okazji. Jeśli w środku może być coś eterycznego, albo jakiś wampir, radzę zabrać Shiro. Jego srebro może się przydać. - Albinoska podeszła powoli do najnowszej ściany i obejrzała ją dokładnie. Skinęła na resztę, by zrobili jej miejsce, szczególnie popędzając Daraya, po czym zmieniła się w konia pociągowego i ustawiła zadem do muru, którego musieli sie pozbyć. Nie wiedziała, czy uda jej sie samej pozbyć przeszkody, ale mogła ją chociaż nadwątlić, co zaczęła robić stając na przednich nogach, zaś zadnimi uderzając w ścianę.
Offline
Sadoma zamilkł na rozkaz,jednak wysłuchawszy reszty.
Postanowił znów przemówić:
-Może wykorzystam swoje umiejętności i zamrożę go na kość po czym będzie łatwiej go rozłupać czy tez przysmażyć ogniem by skruszał ten mur.
Taka myśl ciążyła na smoku od dawna.
Ludzka postać nie była przeszkoda by dalej ziać lodowym czy tez ognistym podmuchem.
Czekał z niecierpliwością na możliwość wykazania się w tej sprawie.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Anioł pokręcił głową. Spojrzał na Sadomę i zamyślił się.
-A posiadasz takie umiejętności? Chęć zamrożenia magicznie ściany z wyrysowanym dziwnym symbolem może okazać się zła w skutkach.
Zaraz też uśmiechnął się. Popatrzył po zebranych. Kojarzył twarze dwóch przybyłych. Shiro nawet znał. Swego czasu można było powiedzieć że szanowali się wzajemnie. Teraz? Cóż, niewiadomo.
-Witam. Moze pomożecie?
Zapytał nowych nie do końca świadomy że podobne pytania już padły. Widocznie nie przysłuchiwał się dyskusji. Musiał być czymś zaaferowany.
Offline
Trzy kopniaki, tylko trzy kopnięcia końskich kopyt wystarczyły by magiczny mur zwyczajnie rozsypał się, jakby cegieł nie łączyło żadne spoiwo! Co to do cholery miało być?! Jakim cudem tak łatwo poszło to klaczy, podczas gdy Srebrzyści biedzili się nad tym jak krochmalone suki nad jajecznicą?!
No ale to już nie było ważne. Ważne było to, że z wnętrza krypty wyleciały… Nie, nic widzialnego, ale bardziej wyczuwalnego, cholerne widma! Każdy z osobna poczuł jak pieprzone pseudo duchy wczepiają w nich swoje macki i zaczynają wysysać życie. Wszyscy też nagle poczuli, jak coś dzieje się z ich umysłami… jak stają się maszyną do zabijania, tarbuszem na zamki i taranem na wroga.
Pojawili się na wielkiej, skąpanej w promieniach zachodzącego słońca równinie, porośniętej z rzadka wysoką, suchą trawą, kaleczącą jeśliby się o nią otrzeć. Nie byli już sobą, nie mieli nawet w przybliżeniu swoich dawnych kształtów… no, może poza Ekeną.
Teraz znajdowali się w ciałach swoich totemów, a przed nimi ustawiło się dwanaście pieprzonych widm, takich, jakimi one same siebie widza. Olbrzymie małpoludy o białym futrze, z czterema wyrastającymi z placów mackami zdobnymi w futro i przyssawki. Teraz mieli stoczyć walkę z tym zastępem karykatur windigo… Musieli walczyć w ciałach swoich totemów!
(No, to możecie się wykazać, przeciwników proszę brać pojedynczo, żebym wyrabiał się z pisaniem. Każdy totem jest duży (wąż = co najmniej pyton), Shiro dodatkowo jest wzmocniony elementami metalowej zbroi (posiada talizman Zimne Żelazo), niech siewka się zacznie!)
Offline
Sadoma ogłupiały szybko doszedł do siebie ale już nie jako on tym razem jako jego Totem.
Wąż jak na świecie Nevaru,to wielkie bestie z grubymi łuskami a zarazem uodpornione na zimno.
Teraz widząc swojego wroga którym są włochate bestie,nie miał czasu na słuchanie kogoś obcego co ma mu rozkazywać nad jego życiem.
Czym prędzej ruszył na swojego oprawce pełznąc co sił po ziemi, w ostatnich momentach przed spotkaniem.
Wąż wyskoczył używając końcówki ogona którą zakręcił jak sprężynę, dzięki czemu poszybował w gore na tyle wysoko by teraz spaść na łeb okropieństwu i wgryźć się w barki.
Offline
Bankier
Z początku było to dziwne uczucie... Nie był przyzwyczajony do takich gabarytów, sposobu poruszania się, czy też chociażby oddychania. Na świat patrzył z niższej perspektywy, a węch pozwalał mu poznać setki zapachów, o których wcześniej nie miał pojęcia. Wszystko to było... takie dziwne i niezrozumiałe. Dlatego też Shiro postanowił kierować się instynktem. Tak, jak nauczył go Gaspar... Jako niedźwiedź stanął na dwóch łapach. Przez chwilę czuł się jak pan świata. A później ryknął... Z pewnością sam przestraszył by się dźwięku, który sam wytworzył, jednak teraz uważał to za całkiem naturalne... Znów upadł na przednie łapy, a po chwili już szarżował na swojego wroga...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Anioł musiał się przyzwyczaić do stania na czterech łapach i polepszonego wzroku.
Zaskrzeczał po gryfiemu i wzbił się w powietrze. O tak. Szybki i zwrotny. Do tego silny niesmowicie.
Krążył nad monstrami szukając najlepszej sytuacji do ataku.
Kiedyś któryś musi się odsłonić. Wtedy Dziób i szpony czekają.
Nie może pozwolić na przegraną. Nie chciał skończyć jako demon. Taka perspektywa wcale mu się nie uśmiechała.
Tymczasem skupiał się na walce. Mieli przed sobą 12 potworów które trzeba zgładzić. Ot co.
Niby nic trudnego... Ale... Może to tylko złudzenia?
Offline
Spokojnie możnaby powiedzieć, że Ekena miała sczęścia. W przeciwieństwie do pozostałych, znała swoje ciało, potrafiła z niego korzystać bez najmniejszych problemów. Co prawda postać konia praktycznie nie nadawała się do walki, o czym albinoska przypomniała sobie, gdy instynktownie chciała zacząć uciekać, słysząc ryk niedźwiedzia, jednak opanowała się dość szybko. Stanęła dęba i ruszyła galopem z miejsca, przyspieszając do cwału. Pędziła prosto na jedno z widm, jednak planowała w ostatniej chwili zakręcić lekko, by uderzyć barkiem w sąsiednie. Nie wierzyła, aby miała szanse używając tylko zębów, czy atakując otrawcie, dlatego zamierzała najpierw pozbawić przeciwnika równowagi, by potem spróbować go stratować.
Offline
Bogowie są niczym
- Jasna dupa...
Wrzasnął Arghez czując Widma. Najgorsze jest to że to widma! To nie żadne duchy tylko cholerne widma! A teraz w każdej chwili mogą stracić ciała. No ciało Argheza najmniej pewnie by ich obchodził, ma tylko jedną rękę... Ale on sam nie chciał go tracić.
Nagle coś się zmieniło... Niestety na gorsze. Bitwa mentalna... Już kiedyś znajdował się w podobnej sytuacji, ale nigdy nie walczył. Dusze zawsze szły na kompromis. W końcu skończyłby jako demon gdyby tak nie było.
Upadły, a raczej juz Gryf, oderwał się od ziemi. Wzleciał dość wysoko krążąc wokół całego przyszłego pola walki. Gdy upatrzył sobie cel, widmo którego nikt nie atakował, ale było między atakowanymi, zaczął pikować w dół. Podczas "spadania" głowę miał wyprostowaną, skrzydła przylegały do ciała tak samo jak łapy. Ale będąc wystarczająco blisko rozpostarł skrzydła, wystawił szponiaste łapy i celował w widmo dzibem. Strał się je trafić w plecy.
Offline
Butna mina znieważonego arystokraty starła się Necterisowi z twarzy. Był oszołomiony tym, co się dzieje. Jego twarz, a w zasadzie pysk znalazła się teraz ciut nad trawą. Świat zmienił kolory. Nie było już zielonej trawy, szarych budynków, srebrnych zbroi...teraz była tylko czerwień żywych organizmów i chłodna, niebieska barwa przedmiotów martwych. Całe ciało wampira rozciągnęło się do absurdalnych rozmiarów...był dłuuugą anakondą. Poczuł chłodnawą ziemię pod całym, długim na kilkanaście metrów brzuchem. Tylko kły pozostały te same. Ale mocarne ciało, silne niczym ramię boga było w stanie zmiażdżyć najgrubsze kości.
Nect poczuł zew krwi. Ruszył powoli do przodu. Początkowo pełzanie nie szło mu za dobrze. Cholernie odbijał w lewo. Nie panował nad całą długością ciała. Po chwili jednak zwolnił i zrytmizował ruch.
Prawo-skos, lewo-skos....i tak dalej. Powoli...
I coraz szybciej. Wampir mniej więcej kontrolował swój ruch. Zaczął przyspieszać Obrał sobie pierwszego lepszego małpoluda i zbliżył się na odległość kilku metrów. Zasyczał dziko. Następnie wspiął się pierwszą częścią oślizgłego ciała, a resztę napiął za sobą. Zachwiał się lekko, po czym wybił ze wszystkich danych mu kilkunastu metrów mięśni i skoczył rozwierając szczęki w stronę twarzy przeciwnika.
Offline
Sadoma, jak to na węża przystało, boleśnie ukąsił widmo, choć nie jak planował, w bark, a w ramię.
Zagłębiające się w biceps potwora kły były jak cienkie sztylety, rżnące ścięgna jak chirurgiczny skalpel.
Niestety. Napięcie włókien mięśniowych było zbyt duże i smok, a obecnie wąż, poczuł jak jego lewy kieł łamie się i jego czubek pozostaje w ofierze. Co gorsza, potwór miał drugą rękę w pełni sprawną i zdrowo grzmotną gada pięścią wielkości średniej patelni.
Sadoma odruchowo rozwarł szczęki i padł na ziemię, tuż u stóp widma które zaatakował.
Shiro biegł co sił w łapach, choć metalowe dodatki na przedniej prawej łapie, na całym pysku, wzdłuż kręgosłupa i żeber oraz na brzuchu, wkomponowane w jego ciało trochę go spowalniały. Był jak zbrojny w pełnej zbroi płytowej, ciężki i długo się rozpędzał, ale gdy już się rozpędził, jedyne co mogło go powstrzymać, to granitowa ściana.
Tuż przed wbiegnięciem w grupę przeciwników musiał dokonać trudnego wyboru. Czy rzucić się na największego małpoluda w zasięgu wzroku, czy skoczyć na stojącego bliżej, średniego przeciwnika?
Dark wypatrzył w końcu. Oto, troche za swymi kompanami, stał stwór mniejszy od innych, a na pewno lżejszy. Taki akurat, by go porwać z ziemi i bez przeszkód unieść w powietrze.
Poza nim, ciekawym celem wydawał się widmiak stojący po prawej. Od reszty kompanów odgradzał go teraz Shiro w formie opancerzonego niedźwiedzia i chyba ten odosobniony przedstawiciel wysysaczy nie bardzo wiedział co zrobić ze sobą…
Przeciwnik Ekeny nie dał się zwieść jej sztuczkom. Odskoczył i doskoczył do niej w jednej chwili.
Klacz poczuła tylko jak coś chwyta ja za grzywę i po chwili miała już na grzbiecie jakiś koszmarny ciężar. W dodatku, jak na złość, poczuła jak coś owija się wokół jej boków i zaczyna wysysać z niej ciepło… Czuła się słaba i zagubiona, a w dodatku nadal biegła, nie wiedzieć czy z przestrachu czy próbuje zrzucić z siebie balast.
Arghez w tej postaci miał wszystkie członki, co go cieszyło.
Zapewne z tej radości źle ocenił odległość i choć trafił w upatrzone przez siebie widmo, to jednak nie zdołał się już poderwać do góry i zmuszony był lecieć równolegle do ziemi, na wysokości jakiś dwóch stóp nad nią, pchając przed sobą potwora, z którym zwarł się w uścisku potężnych łap bestii.
Nect jako pierwszy odniósł zwycięstwo, a przynajmniej osiągnął cel jaki zamierzał osiągnąć. Jego wielkie, walcowate cielsko oplotło wroga, a paszcza zacisnęła się na skroniach i policzkach małpoluda wyduszając z niego dziki wrzask oznaczający zapewne ból.
Teraz mógł wybierać, czy potwora zadusić, czy zmiażdżyć mu czaszkę. W sumie, w obu przypadkach wydawał się być pewnym zwycięzcą, bo skrępował widmie wszystkie członki i macki.
Pozostałe sześć widm wycofało się szybko i ustawiło w równym szeregu, kompletnie nie przejmując się losem towarzyszy. Wydawało się, że wszystko idzie po ich pieprzonej myśli i na to właśnie czekali, zupełnie jakby nie przerażała ich myśl utraty połowy siły… A może właśnie się tego nie bali?!
Offline
Bankier
Shiro nie patrzył teraz na to co działo się w około. Czuł się tak, jakby był w szale bojowym, o którym trochę słyszał. Zapewne po części też tak było. Szarżował na najbliższego przeciwnika, a będąc już przy nim, wybił się wyrzucając górną część cielska. Zamierzał zakleszczyć swoje łapy o ostrych jak brzytwa pazurach na małpoludzie i jednocześnie wgryźć się w jego szyję, bądź twarz. Zamierzał rozszarpać swojego przeciwnika zarówno zębami, jak i pazurami... Musiał się śpieszyć. Inne widma zawsze mogły ruszyć z pomocą. Aż dziw że od razu tego nie zrobił... Ale motykarz teraz o tym nie myślał. Liczył się ten jeden przeciwnik przed nim...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Anioł... Wróć, Gryf cieszył się niezmiernie. Pomknął jak błyskawica ku odludkowi którego dostrzegł. W połowie drogi wyciągnął szpony by go pochwycić u unieść w górę. O tak. Nikt nie przeżyje upuszczenia z takiej wysokości, wcześniej będąc kąsanym.
Czuł wiatr w piórach gdy opadał na wroga. Czuł euforię... Tak dawno nie latał. Musi do tego wrócić.
Tymczasem skupiał się jak tylko mógł by pochwycić szkaradę. Chociaż uświadomił sobię że to może być podstęp.
I tak było za późno, nie wyhamuje, mógł tylko podbić się w powietrze. Ale nie zamierzał tego zrobić. Był zwinniejszy, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Offline
Dawniej Ekena niemal słynęła z całkowicie bezsensownych samobójczych działań, jednak zawsze jakimś cudem wychodziła z nich bardziej żywa niż martwa. Teraz, gdy już jedną śmierć miała za sobą, miała jeszcze mniejsze opory przed zachowaniami tego typu. Wiedziała, że gwałtowne zatrzymanie się w najlepszym wypadku przerzuci jej pasażera przez kark, a ona sama straci cały pęd, ryzykując przy tym przewrócenie się na pysk. Musiała działać możliwie szybko, nieoczekiwanie i skutecznie. Zauważyła przed sobą drugi szereg widm, jednak czując wysysane z niej ciepło, postanowiła całkowity bajzel - jej ulubioną metodę - zostawić na później. Klacz gwałtownie wykonała lekki skręt, po czym spróbowała... przewrócić się na bok. Miała nadzieję, że przy tym pędzie przygniecie "jeźdźca", a być może nawet rozsmaruje po ziemi jedną, czy dwie macki.
Offline
Wąż po dosyć odczuwalnym upadku w szale nie widział ze stracił część swojego zęba.
Gdy tylko gruchnął o ziemie,zauważył jak widmo zamierza zaatakować.
Czym prędzej wypełznął spod jego zasięgu by się uchronić przed niechcianymi obrażeniami.
Mimo to ciągle utrzymywał kontakt wzrokowy,tylko co jakiś czas spoglądał na towarzyszy jak i widma które najwidoczniej się oddalały.
myśli Sadomy jednak planować chciały inny przebieg wydarzeń,mianowicie.
Jestem nadal Gadziną czyli jako smok ziałem ogniem to i teraz może mogę.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |