Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Mieszkaniec stolicy
Lehora poczuła się podobnie do Aranel, jednakże była w uwierzyć, że ta osoba mogła być zła. Mogła przecież wykorzystywać swoją urodę do zwabiania ofiar, roztaczać wokół siebie złudne wrażenie bezpieczeństwa, tylko po to, by uśpić czujność swojej ofiary. Jednakże siła, jaką wokół siebie roztaczała, sama za siebie mówiła, że ta tajemnicza postać nie musiała używać żadnych sztuczek. Przy zabijaniu zapewne nie ma najmniejszych problemów...
Nimfa patrzyła się w to samo miejsce, co inni. Oddychała spokojnie... i czekała na rozwój wydarzeń.
Offline
Wampir wstał i ujrzał po raz kolejny sprawcę wszelkiego zła. Po jego brawurowym i głupim ataku i przyłożeniu głową a most Necteris otrzeźwiał. Uleciał z niego bojowy zapał i marzenie o chwalebnej śmierci. Te myśli wydały mu się teraz dziecinne. Smutne czarne oczy wampira posmutniały jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Wola walki zniknęła.
-Któż z nas zmierzy się z taką potęgą? - mruknął do siebie.
Ogarnęło go nihilistyczne poczucie skrajnej beznadziei. Nie było już ratunku. Wszyscy zginą a zakon padnie.
Necteris opuścił głowę na piersi a szerokie rondo kapelusza zakryło mu całą twarz.
Offline
Sulamowi zgięły się kolana z wrażenia. To była moc, nie! To była potęga! Istna potęga, której nawet nie czuł w towarzystwie Mangela. To było przerażające, przytłaczające, fascynujące? To było niesamowite spotkać kogoś o takich możliwościach, jego umysł magiczny darł się ze zdumienia i szoku, ledwo utrzymując bariery swojego umysłu tak aby pozostały nienaruszone.
Teraz oni byli kotołacką partyzantką, zakonnicy różnej daty. Ci trochę starsi, bardziej doświadczeni, weteranie kilku, kilkunastu wypraw i ci młodzi, którzy przez starych zwani byli "kurczakami". Widział, że morale wszystkich znacznie osłabło, co tu dużo mówić, jego również. To wydawało się być jak walka ze smokiem przy pomocy kłębka miękkiej wełny.
Kolana uginały mu się do ziemi. Energia tego mężczyzny wgniatała go w ziemię. Nie dał się jednak rzucić na kolana, nie złoży temu plugastwu pokłonu. Skupił się całkowicie, miał motywację aby nie dać się temu wszystkiemu pokonać przynajmniej na takim etapie. Wyprostował się choć z trudem i spojrzał w oczy Istocie. Chciał zdobyć chociaż tą głupią, najprostszą przewagę psychologiczną, kiedy to przeciwnik unika kontaktu wzrokowego. Sulam wiedział, że to tylko zapewne głupi przesąd, ale w tej sytuacji nawet to trzeba sprawdzić.
Nekromanta nie spuszczając wzroku szedł przed siebie. To było dziwne, zgrywać bohatera, może ktoś kiedyś o nim balladę napisze? Choć pewnie minstrelowi będzie trudno znaleźć rym do "został po nim tylko piąty palec u nogi". W końcu zszedł z mostu i szedł powoli w stronę potencjalnego przeciwnika. Chciał spróbować wariantu dyplomatycznego, od tak po prostu. Zatrzymał się przed nim na odległość kilkunastu stóp.
-Witaj!- powiedział Nekromanta starając się nie jąkać i trzymać pozycję wyprostowaną, ale zarazem nie spiętą.- Jestem Sulam z rodu Al'berol. Czy można wiedzieć z kim mamy przyjemność i z jakiej racji, zaszczyciłeś nas panie swą obecnością?
Offline
Tuż przy głowie przybysza pojawił się fag przypominający białoczarną, potworną piranię skrzyżowaną z kolczatką. Potem, gdzieś przy nodze, zaczął mu tańczyć żywiołak, a jego oczy zdradzały, że używa właśnie jasnowidzenia.
- Efor, tak mnie nazywają, ale dla was… dla was będę po prostu Śmiercią. – tak jak wcześniej dowódcę Srebrzystych, cisnął Sulamem w powietrze używając zaklęcia Odepchniecia. Nekromanta był jeszcze w powietrzu, gdy zaczęło się na dobre.
Z lasu wybiegła sfora wilków duchów, wyjąc i krzycząc jednocześnie rzuciły się w stronę zakonników. Dwa bojowe fagi, o zmiennym kształcie zbliżały się niebezpiecznie szybko do twarzy Eru, Arevis widział jak w zwolnionym tempie biegną w jego stronę dwa wilczyska, większe niż poprzednio, Ireth i Avalar usłyszeli dziki wrzask harpii, lecących…. Wprost na kapłana i jego gwardzistę.
Czas zatrzymał się, medycy skupieni w ciasnej grupce, mogli tylko obserwować jak Efor unosi do góry obie ręce i jak z wnętrza jego dłoni wystrzeliwują ostrza mieczy, nadal połączone z jego ciałem.
Duch był gotowy, chciał walki i to było jedyne co mogli mu dać.
(Wszyscy których sytuacji tu nie opisałem, mają wolną rękę, resztę proszę o dostosowanie się do powyższego opisu. Jest was dużo i inaczej sobie nie poradzę.)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Kapłan przeklął swoją sytuację. Spojrzał na Daina i zaśmiał się. Ona walczył by w powietrzu... Ale teraz?
-Bronimy się plecami do siebie...
Powiedział kapłan i zaraz poczuł opierającego się gwardzistę. Dumnie dzierżył dwa ostrza Notap. Kapłanowi pozostał kostur i modlitwa. Modlitwa wypełniła jego ciało, duszę i umysł.
Gdy tylko dostrzegł harpie, zamachnął się w pierwszą lepszą starając sobie przypomnieć jak walczył w Niebiosach.
-Święci męczennicy coście krew niewinną wylali... wstawcie się za nami...
Słychać było z ust kapłana. Nie podda się. Niech umrze... ale za wielu. Niech umrze on za resztę.
Zresztą jesli to jest moment za oddanie się Avarone'owi... To nie zawaha się.
Ostatnio edytowany przez Dark Verreuil (2010-04-06 08:00:59)
Offline
Lejsu czuł się tąpnięty. Jak on nie nawidził magii. A teraz musiał jeszcze przebywać nieopodal tego wrogiego przybysza, którego magiczna aura "przygniatała".
I wtedy zaczął się atak. Lejsu zobaczył najprzeróżniejsze istity atakujący Zakonników na moście. Musiał jakoś im pomóc. Skupił się jak najmocniej i nie zwracając uwagi na potęzną magiczna aurę. Podszedł kawałek bliżej mostu, jedak ciągle pozostawał ukryty, by mieć lepszą widoczność i dobył łuku.
Napiął strzałę na cięciwę. Teraz istniały dla niego tylko dwie rzeczy: strzała i cel - jedna z harpii atakujących kapłana. Szybko obliczył tor lotu harpii i strzały, a już po chwili z między drzew wyleciała cichutko strzała.
Offline
Bogowie są niczym
- Cholera...
Jak na razie Arghez zaczął powoli wycofywać się w tył. Miał nadzieję że wilki go nie zignorują. CXały czas trzymał w ręku zwój z przygotowanym zaklęciem, gotów cisnąć kulą ognia w zbliżające się zwierzęta. Chciał przeczekać pierwszą falę. Nie miał zamiaru się zbytnio wtrącać.
Chciał po prostu... Aż trudno mu o tym myśleć... Obronić Sulama... Ale TYLKO dlatego by mógł w spokoju atakować. Arghez był gotowy w każdej chwili cisnąć jakimś kamieniem za pomocą Magii Sił Witalnych by w chociaż minimalnym stopniu zniwelować atak szamana...
Offline
I zaczęło się.
Teraz nie było odwrotu, ni ucieczki. Teraz czekała ich śmierć. Śmierć z rąk Efora, istoty o niebywałej, ogromnej, wszechogarniającej mocy. Dlaeczego chociaż nie chciał pertraktować?!
Polimorfka była pewna, że nie jeden oddałby życie za Zakon w tym momencie, zamieniłby własny los na dalsze trwanie idei. Sama na pewno by tak zrobiła. Ale ten cholerny Upiór, jak zaczęła go nazywać w myślach chciał tylko rzeźni. Wymordować wszystko co zebrało się na moście. Całą marną garstkę oporu.
Ostatni bastion.
Spojrzała na niebo, na którym aż roiło się od wstrętnych, krwiożerczych bestii zwanych harpiami. Cholerne sukinkoty. Za cel obrały sobie Arcykapłana, a ona obrała za cel właśnie je. Z resztą jakie miało to znaczenie? Wszystko i tak atakowało wszystkich. Skupiła się w sobie, niejako bardziej kumulując manę w swojej dłoni. Na razie zamierzała działać za pomocą magii, tak jak rozkazał Sulam. Później (o ile go dożyje) będzie próbowała obrony w swojej zwierzęcej formie. Szkoda tylko, że tak niewiele jeszcze umiała...
Postanowiła niejako powtórzyć ruch Efora. Zaklęcie Odepchnięcia skierowane w te latające, drące się cholerniki. Może jakimś cudem, gdyby trafiła jadną wystarczająco mocno, by ta trafiła drugą... To może zaczęłyby się tłuc między sobą? A może 'poplątałyby się na tyle, by chociaż spaść na ziemię. Wtedy Arcykapłan i jego gwardzista mógłby je jakoś wykończyć...
Nie gaśnij iskierko nadziei.
Wyciagnęła dłoń, szepnęła inkantację i w duchu modliła się by zaklęcie w ogóle podziałało.
Offline
Potęga, która emanowała z tego mężczyzny, zdawała się przenikać ją na wskroś. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła i przez chwilę nawet nie mogła zaczerpnąć tchu... Czuła się mała wobec takiej mocy, naprawdę malutka. Co ona mogła zrobić, co oni wszyscy mogli zrobić?
Jednak gdzieś tam, wewnątrz, uśmiechnęła się do siebie. Wiedziała, że przynajmniej warto spróbować.
Widząc, jak Sulam wychodzi na spotkanie przybyszowi, czuła zastygającą w żyłach krew. Czy bała się o niego? Nie. To było coś większego niż strach. Znów pojawiło się to ukłucie zimna, nitki lodu oplatające serce...
A potem pękło to wszystko, kiedy tylko nadeszła fala... Nawet nie potrafiła tego nazwać. Złości? Irytacji?
Tak wszystkich pozabijać bez chociażby podania powodu? Oj, nieładnie.
Zdecydowanie jej się to nie podobało. Jakim prawem?
Choć tak, uwolniła się od tego przejmującego zimna, to jednak lęk o Sulama pozostał. I widok elfa, lecącego w powietrzu, sprawił, że czuła, jak tempo jej serca zwalnia.
Jednak zaczęło się. Zaczęło się i nie było czasu, poza walką.
Na widok fagów, lecących w jej kierunku, rozprostowała skrzydła i posłała w ich kierunku ową magiczną falę powietrza, która mogła mieć niezwykłą siłę. Następnie skrzydła zostały szybko przez Erufailë schowane, a ona sama wyciągnęła miecz i starała się nim osłonić, na wypadek, gdyby jej wcześniejsze działanie nie pomogło.
Offline
Sulam leciał w powietrzu, czas na chwilę wydawał się go nie dotyczyć. Zrobił głupio, może nawet idiotycznie, albo nawet i kretyńsko. Czemu zależało mu na słowach? Czemu zależało na czymś tak bezwartościowym jak imię? Pewnie dlatego, że jak spotka Śmierć a ta się go zapyta "KTO CIĘ ZABIŁ ?" ten nie będzie musiał opowiadać opisu mężczyzny, wystarczy tylko imię "Efor" i wszystko będzie jasne. Teraz jednak sytuacja tylko pod jednym aspektem była klarowna, trzeba walczyć więcej niż z całej siły.
Wiedział, że zaraz spotka go nie miły kontakt z ziemią, może nawet bardzo niemiły, jednak nie chciał go zahamować musiał inaczej teraz wykorzystać swoją magię, niż ratowanie swojego tyłka od kilku obtarć. Wyciągnął dłoń w kierunku jednego z nadciągających na most fagów. Kula ognia była chwilowo złym pomysłem, był tam za duży ścisk, jednak kilka celnie wystrzelonych sopli powinno załatwić sprawę, prawda?
Offline
Brawura Sulama, sam fakt, że odważył się pertraktować z Eforem zrobił wrażenie na Necterisie. Mało tego. Zupełnie niespodziewanie wyzwolił w nim przypływ kretyńskiej, brawurowej i niebezpiecznej dla niego samego urażonej arystokratycznej dumy.
-A co mi tu będzie jakiś... - warknął do siebie pod nosem.
Wyszarpnął niecierpliwym gestem dwa srebrne noże i szerokim zamachem cisnął je w stronę widmowych wilków.
-Żesz wy ch... - mruczał obrażonym głosem szlachcica, który musi płacić dziesięcinę na świątynię.
Offline
Vicky nie bardzo wiedziała co robić. Nie potrafiła walczyć, a jedynym zaklęciem jakie znała była Empatia czasowa, nauczyła się go, żeby móc rozpoznawać choroby u istot, które nie są w stanie opisać objawów, ale teraz raczej do niczego nie mogło się przydać. Nigdy zresztą nie potrzebowała żadnych bitewnych umiejętności.
Zastanawiała się o co chodzi mężczyźnie. To jakiś psychopata? Chce ich poprostu pozabijać? Jakby chciał władzy to po co by ich zabijał, nie miałby przecież wtedy kim rządzić... Może to jakaś zemsta? Tylko na kim i za co... Zdziwiło ją to, że nie chce z nimi nawet rozmawiać, ale też skoro nie chce to po co się przedstawia, gdyby kiedyś postanowiła zostać psychopatycznym mordercą, na pewno by się nikomu nie przedstawiała... Po za tym te miecze... czy to go nie boli?
Anielica czuła się naprawdę zagubiona, właściwie to nigdy nie bała się swojej śmierci, mimo własnej nieśmiertelności, była to dla niej naturalna kolej rzeczy, widziała wystarczająco wiele chorób i nieszczęśliwych wypadków. Żałowała tylko, tego czego nie będzie mogła zrobić, jeżeli tego dnia zginie.
Właściwie czemu te wilki ich atakują? Skoro jeden zmienił zdanie, może je także można w jakiś sposób przekonać?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Elf leżał na ziemi, znajdował się za drzewem, w kępie krzaków. Spoglądał on na całą sytuację z ukrycia. Mag może i ma dziwny charakter, ale jest honorowy. Czekał on na odpowiedni moment, żeby wyjść z ukrycia i pomóc zakonnikom. Był pod wielkim wrażeniem mocy nie jakiego Efor'a , ale za razem bał się. Przyglądał mu się uważnie, chciał dostrzec jakiś najsłabszy punkt tej istoty.
Offline
Krasnolud obserwował całe zdarzenie będąc w lekkim szoku. Nigdy nie widział tak potężnej istoty, która panowała nad duchowymi wilkami i harpiami. Po chwili opanował swoje przerażenie. Zbliżył się bardziej do grupy zakonników trzymając w dłoniach swój młot bojowy. Był gotów by w każdej chwili go użyć i zmiażdżyć kilka czaszek.
Offline
Arevis ścisnął w dłoni miecz. Ponownie poczuł adrenalinę, tą co zawsze, którą czuł przed walką. Zdaję się, że obok niego stała chyba jakaś elfka, chociaż nie był tego taki pewien bo na chwilę pokazała skrzydła. Barbita nie wiedział co o tym myśleć więc odwrócił wzrok i przyjrzał się uważnie szarżującym wilkom. Fala powietrza w nie uderzyła, chociaż Anioł wątpił by to wystarczyło na takie wielkie bestie. Chciał wybiec i zaatakować wroga, lecz rozsądek nakazywał mu pozostać w grupie. Miał nadzieję, że każdy zakonnik spełni swoje zadanie. Czekał na odpowiedni moment by uderzyć w wielkie wilki, gdy otrząsną się po uderzeniu magicznym.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |