Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Strzałą Lejsa zrobiła swoje i jedna z harpii, ta która prowadziła natarcie, spadłą u stóp kapłana z przebitym drzewcem lewym okiem. Treser był cenny, trzeba było mu to przyznać. Niestety, harpie nie były pod wrażeniem tego małego zwycięstwa i, teraz już wściekłe nie na żarty, zwinęły skrzydła i pikowały ze znacznie większą szybkością w stronę kapłana i jego gwardzisty.
Trzy z ośmiu harpii zostało uderzone przez średnio udane zaklęcie Ireth, nie mniej, wystarczyło to by zakłócić ich lot, a prędkość zrobiła swoje. Roztrzaskały się o najbliższe drzewa z przyjemnym dla uszu zakonników trzaskiem łamanych kości i pękających czaszek. To było jak gong do rozpoczęcia walki.
Pięć pozostałych skrzydlaków zaatakowało Darka i Daina, drapiąc szponami i bijąc wściekle skrzydłami po oczach. Nie udawało im się zadać poważnych ran, jedna na przedramionach obu zaatakowanych mnożyły się skaleczenia z których nieraz wychodziło rozszarpane nieregularnie mięso.
Zaklęcie sopli Sulama udało się pierwszorzędnie, szkoda, ze zdążył cisnąć ich tylko sześć, gdy ziemia postanowiła przerwać jest spokojny iw gruncie rzeczy bezstresowy lot. Wyrżnął w nią plecami, co automatycznie opróżniło jego płuca ze wszystkich resztek powietrza jakie się tam znajdowały i przyprawiło go o bezdech i paskudne mroczki przed oczami.
Dalgar widział, bo i stał najbliżej miejsca upadku maga, jak do dziekana zbliża się, ukryty wcześniej za śnieżną zaspą, wielki, szary wilk, szczerzący groźnie kły. Nie było złudzeń, futrzak zmierzał wprost do krtani maga i nawet identyczne warknięcia Wyszczekanego, wilka który był ewidentnie po stronie Zakonu, jakoś go nie zatrzymywały, zwłaszcza, że sam Wyszczekany musiał teraz walczyć z przedstawicielem tej samej rasy co on. Cała nadzieja na uratowanie nekromaty spoczywała teraz w mocarnych rękach krasnoluda.
Fala powietrza Eru najpierw odepchnęła fagi, a potem rozproszyła je w nicość. Więc jedna, były groźne, setki zębów, pazurów i rogów, które zaprezentowały w czasie swego krótkiego „życia” nie pozostawiały ku temu wątpliwości, ale były też kruche. To była szansa, przynajmniej jeśli chodziło o psionizm Efora.
Arevis był w kropce. Wilki które nap oczątku wzięły go sobie za cel, teraz wahały się. Stały jakieś trzy stopy od niego warcząc i szczerząc kły w bojowych pozach, ale nie atakowały… Chciały go wciągnąć w pułapkę? A może bały się atakować same widząc dużą grupę ewentualnego wsparcia anioła?
Akär, Arghez i Vicky, jako jedyni nie biorący jeszcze czynnego udziału w bitwie, widzieli jak jednym ciosem ostrza szaman zbija sople wystrzelone wcześniej przez Sulama, a potem, wbijając jedno ostrze w ziemie i używając go jak tyczki, wybija się w powietrze i… kopie Nectrisa prosto w twarz, posyłając go na ziemię. Po chwili mag wrócił na swoje wcześniejsze miejsce i stamtąd znów posłał w kierunku Eru trzy kolejne fagi, tym razem były to uskrzydlone piranie, kłapiące trzema rzędami szczęk.
Kim do cholery był ten popapraniec?!
Offline
Mieszkaniec stolicy
Anioł krzyknął czując ciosy harpi na swych ramionach.
Dain nie okazywał swego bólu. Jemu nie było można. Anioł e patrząc na krasnoluda i krzyknął.
-Musisz dać sobię radę sam. najlepiej dołącz do kogoś i walcz z nim wspólnie. Ja w powietrzu jestem silniejszy- starał się cały czas parować wymierzone w niego ciosy harpi. Wziął od Daina jedno ostrze Notap i wystartował w górę. Chcą powietrznej walki.. Dostaną. Będą się mierzyć z aniołem.
Dain nie czekając podbiegł do Argheza i spojrzeniem wskazał jasno że pomoże.
Co prawda Arghez jako mag nie potrzebował zapewne pomocy... Jednak krasnolud nalegał. Nie będzie musiał sam walczyć z harpiami.
Wyraz twarzy krasnoluda jednak stawał się coraz bardziej zacięty. Czyżby szykował się sławny krasnoludzki szał?
Anioł jednak starał się wykorzystywać sto procent tego czego uczył się w niebiosach. Trzy pary skrzydeł dawały mu przewagę jeśli chodzi o zwrotność i szybkość. Jeśli ma uderzać, to jednym sprawnym ruchem Ostrza Notap. Ostrza które ponoć zwiększa siłę.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Lehora nie mogła oddychać. Powietrze było tak gęste od bólu, nienawiści i cierpienia, tak, że wdzierały się one do jej płuc. Patrzyła na wszystko, co się dzieje dookoła niej. Nie mogła uwierzyć w te wszystkie ciosy, w tą krew... A najgorsze jes to, to, że nie mogła nic zrobić. Czuła, że łzy spływają po jej bladych policzkach. Czuła się bezsilna... I w dodatku nie wiedziała, czy przeżyje. Zastanawiała się, co kieruje szamanem, jaka siła, skąd ma taką moc... Nie czuła strachu, nie bała się śmierci. Chwila bólu i to wszystko minie, jednak nie chciała ginąć teraz, nie tak wsześnie...
Offline
Bogowie są niczym
- Pomoc...
- Słuchaj, jeśli potrafisz - Zwrócił się do krasnoluda - Gdy dam znać. rzuć się z całą swoją siłą na tego Efora czy jak mu tam, i celuj po rękach, chce coś sprawdzić. Ale teraz, uderzaj harpie lub wilki, jeśli jakieś się pojawią obok.
Arghez nie miał zamiaru TERAZ tego sprawdzać. Miał zamiar poczekać na odpowiednią chwilę. Przyglądał się jego wszystkim działaniom. Wiedział że powinien to zostawić Sulamowi, jednak przeciwnik jest dość potężny... Chociaż jego fagi są kruche... Może po prostu nie panuje do końca nad swoimi mocami psionicznymi? A może jest Wrażliwym, no i dlatego reszta jest taka krucha... A gdyby wszyscy zaczęli odczuwać strach, a on nie panuje nad tym i przyjąłby go jako swój?...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Też widziała wilka zblizającego się do nekromanty. Przypomnaiłą sobie, ze nie jest to prawdziwe zwierzę, a jedynie widmo. Tak więc złapała kłodę, która leżała obok niej i podbiegła do leżącego. Zamachneła się i z całej siły machnęła kłodą w wilka.
Może przynajmniej w tym pomoże, bo raczej w walce z tym pięknym i złym magiem nie ma szans. Ale przynajmniej odgoni wilka od nekromanty, albo... skieruje jego złość na siebie... bywa.
Offline
Krasnolud zareagował błyskawicznie. Napiął swoje mięśnie, ścisnął mocniej młot w swoich rękach i wyprowadził uderzenie swoją bronią celując wprost w głowę wilka, wrzeszcząc straszliwie głośno. Było to w pewnym sensie przerażające. Kątem oka zauważył, że elfka próbuje kłodą uderzyć wilka, lecz jego atak (tak mu się zdawało) był szybszy.. Miał nadzieję, że usłyszy przepiękny dźwięk trzaskanej czaszki. Coraz więcej adrenaliny pojawiało się w jego ciele.
Dalgar dokładnie słyszał słowa Argheza i zamierzał tak właśnie zrobić. Brakowało mu tego cudownego uczucia, którego doświadczał podczas walki.
Offline
Arevis widział swoją przewagę nad wilkami, a przynajmniej wtedy jeśli ją wykorzysta. Krzyknął przerażająco w stronę wilków i zrobił młyńca nad głową. Anioł miał nadzieję, że przestraszy przeciwników i nie podejdą oni tak długo, aż pozostali zakonnicy sobie poradzą. Wiedział, że to trochę głupia strategia, ale potrzebował czasu na obmyślenie lepszej. Ten czarnowłosy mężczyzna z łatwością przywołuje następne stwory więc najlepszym sposobem na zakończenie tej walki będzie wyeliminowanie
Offline
Może nie było idealnie, jednak wciąż był to mały sukces. A taki mały sukces mógł zdziałać cuda, biorąc pod uwagę wcześniejsze morale grupy. Nie pozwoliła sobie jednak na nawet sekundę rozluźnienia skupienia. Cały czas pełną uwagę poświęcała harpiom. Nie mogła pozwolić sobie na to, by energia, którą zgromadziła uległa rozproszeniu.
Pojawił się jedak problem. Anioł, którego wcześniej starała się choć trochę osłonić wzleciał teraz w sam środek kotłującej się kupy mięcha, piór i wrzasku. A ona nie była tak zdolna, by móc uderzyć czymś co dosięgło by tylko harpie, omijając Arcykapłana.
- Cholera... - Mrukneła pod nosem. Niewielkie doświadczenie jednak znacznie utrudniało wszelkie działania, a nawet poprawną ocenę sytuacji.
A potem czas zwolnił.
Kątem oka widziała jak Sulam uderza o ziemię, widziała jak jakaś wielka czarna kula do niego doskakuje. Widziała krasnoluda biorącego wielki zamach swoim młotem bojowym, widziała elfkę z kłodą... Widziała wilki szczerzące kły na Arevisa, widziała jak ten wymachuje swoim mieczem, widziała kolejną falę fagów nasłanych na Eru.
Jednak przede wszyskim widziała Efora, sprawcę całego tego zamieszania. Tej walki, o co? O Zakon, o jego bezpieczeństwo. Jeżeli chcieli zakończyć tą batalię należało jakimś cudem dostać się do niego i w niego właśnie uderzać, tylko jak? Cały czas przywoływał coraz to nowsze ścierwa, odgradzając drogę do siebie. A nawet jeśli udałoby jej się podejść wystarczająco blisko, czy nawet skutecznie zaatakować z daleka to jej siła i tak nie miała nawet prawa równać się z jego mocą. Musieliby chyba zaatakować wszyscy na raz, a to... Było nieosiagalne...
A potem czas ponownie przyspieszył. Znów uderzyła ją fala różnorakich dźwięków, zmieszanych ze sobą tworząc makabryczny obraz bitwy ze stworem, którego atak musieli odeprzeć. Skoro nie mogła rzucić zaklęcia nie raniąc tym samym jednego z Zakonników, to musiała radzić sobie inaczej. Dłonią uderzyła w bębenek przytroczony do paska, przywołując tym samym na Terrę swój totem. Skoro mogła utrzymywać go z własnej many, którą uprzednio zebrała, to mogła sobie na to aktualnie pozwolić, chyba. Chciała posłać widmowego konia na wilki przy Arevisie, moża jeakoś mu się przyda?
Sama natomiast ponownie skoncentrowała się na harpiach. Jako polimorf to w formie zwierzęcej umiała walczyć najlepiej (jeżeli w ogóle można było powiedzieć, że jakkolwiek umie walczyć...) i teraz postanowiła to wykorzystać. Chciała najpierw zmienić się w orła, dolecieć do upatrzonej przez siebie harpii, zaczepić się o nią dziobem, najlepiej to najbliżej szyi (jeśli tą część ciała tego latającego ścierwa można było tak nazwać) a potem natychmiast zmienić się w wilka i ściągnąć ofiarę na ziemię, by tam ją dogryźć.
Istne szaleństwo...
Offline
Na swój udany strzał zareagował lekkimn skinięciem. Jego pozycja była niewątpliwie bardzo dobra. Mógł z niej z ukrycie eliminować wroga za wrogiem. Zdawał sobie sprawę, że był bardzo pomocny dla Zakonników walczących na moście. Jednak nie mógł sobie pozwalać na takie pochwały ponieważ każda minuta, a nawet każda sekunda była na wagę złota i musiał jak najszybciej podejmować kolejne ruchy.
Miał ochotę posłać kolejnę strzałę w kierunku Efora, ale czując jego potężną magiczną aurę zdawał sobie sprawę, że jego strzała pewnie nawet nie doleciałą by do celu tylko zostałaby zatrzymana lub nawet odepchniętą przez wroga. Musiał zając się kolejnymi harpiami.
Tym razem jendka musiał być ostrożniejszy ponieważ Anioł, którego sam przed chwilą uratował przed jedną z harpii, wzbił się w powietrze i latał teraz wsród tych paskud. Tym razem wyciągnął dwie strzały. Nałożył je na cięciwę, maksymalnie się skupił, wycelował o wystrzelił. Udało mu się wystrzelić tak, że po wystrzeleniu rozdzieliły się jedna od drugiej. Przy odrobinie szczęscia mógł posłać na ziemie dwie martwe harpie.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Elf szybko wyszedł z ukrycia poczym, gwałtownie skierował kostru w stronę Efora.
-Mandra !.-Głośno krzyknął, rzucając zaklęcie z księgi m.ognia:żar. Celem maga było osłabienia oponenta za pomocą piekielnego ognia. Chciał zapowiedz powstawaniu, kolejnych stworów.
Jego profesja to Mistrz ognia, zatem oddziaływanie na przeciwniku będzie silniejsze.
Offline
Widząc upadek Sulama, czuła, jak serce w niej drży. Podobne uczucie przeszyło ją, kiedy zauważyła wilka zbliżającego się doń... Miała posłać w jego stronę falę powietrza, ale elfka i krasnolud uprzedzili ją. Została więc na swoim miejscu - co prawda kontrolowała ruch skrzydeł, ale powietrza, które było przez nie wzbudzane nie do końca... A ono potrafiło wywołać cyklon. Obawiała się, że mogłoby to pogorszyć sytuację.
Wtem zauważyła kolejne trzy fagi, lecące w jej stronę. Mieć takie brzydkie myśli? Oj, nieładnie! Zamachnęła się, tak jak poprzednio. Tym razem starała się, aby ruchy skrzydeł były mocniejsze, tak samo jak ta magiczna fala... Potem machnęła jeszcze raz i szybko schowała skrzydła.
Dalej na wszelki wypadek osłaniała się mieczem. I zerkała nerwowo w stronę Sulama z mocno bijącym sercem, to znów w stronę fagów i maga.
Offline
Necteris leżał znowu na moście. Znowu był oszołomiony. I znowu dostał po pysku. Dosłowni tym razem. Kopnięcie tego dziwoląga odebrało mu świadomość na parę sekund. Gdy wstał i rozpoznał już subtelną różnicę pomiędzy poziomem a pionem zrobił gest, jakby chciał dotknąć rozpalonej bólem twarzy w celu rozpoznania obrażeń. W połowie drogi wstrzymał się jednak. Przejechał jedynie językiem po zębach sprawdzając, czy kły są na swoim miejscu. Reszty nie musiał wiedzieć. Jego szlacheckie naburmuszenie zostało chwilowo ugaszone. Widząc, że chwilowo nic go nie atakuje cisnął mało precyzyjnie srebrny nóż w kierunku ducha. Wciąż był mocno oszołomiony.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Myśliwy nadal stał w tym samym miejscu co wcześniej. Wszystko działo się jakby z dala od jego osoby, on teraz był tylko obserwatorem. Nie było sensu brudzić sobie rąk, zbytnio się przemęczać. Zakon i tak wygra tę potyczkę. W końcu to on był zawsze tym dobrym, tak jakby nigdy nie postąpił źle. Ale i mistrz musiał mieć coś na sumieniu, ukrywać coś przed wszystkimi.
Jaki tak na prawdę ma cel ta organizacja? Czy jest nim tylko zwalczanie chaosu? Zapewne jedyną osobą która zna odpowiedź na to pytanie jest ten z którym aktualnie walczą. A teraz była jedyna okazja, by się go o to zapytać, o jego intencje.
A jakby się okazało, że właśnie role się odwróciły i prawdziwym wrogiem jest zielonoskrzydły? Wielu powie, że to tylko wymysły osoba chorej psychicznie. Jednak co jeżeli mówi prawdę? Kto jest na tyle odważny, by się sprzeciwić i zdradzić to o co walczy?
-Idioci. - powiedział pod nosem człowiek.
-Ciekawe czy zastanawiali się o co tak na prawdę teraz walczą? Zachowują się jak głupie owieczki. - dodał i ruszył powoli w kierunku maga.
Nie zwracał uwagi na to co się w koło niego dzieje. Nie interesował go ich los. W końcu to byli jego przyszli przeciwnicy. On zwątpił, dzięki niemu poniosą niewyobrażalną klęskę. Ale oni o tym jeszcze nie wiedzieli. To nadal był ich towarzysz, ale już tylko w ich wyobrażeniu.
Offline
Vicky patrzyła przerażona na to co się dzieje dookoła. Dlaczego Oni krzywdzą się nawzajem? Dlaczego ktoś miałby chcieć skrzywdzić ją samą? I dlaczego do cholery Araton idzie w kierunku maga? Czy życie mu zbrzydło i chce popełnić samobójstwo? Dalej zresztą nie rozumiała, czemu tamten ich atakował. O co w tym wszystkim chodziło? Najchętniej wzniosła by się w powietrze chowając gdzieś między drzewami i wróciła dopiero potem, pomóc tym, którzy by tego potrzebowali, ale nie było takiej możliwości, z powodu drapieżnych, chętnych do ataku harpii.
Ponieważ nie rozumiała całej tej sytuacji, a i tak nie potrafiła walczyć, ani nawet się bronić postanowiła zrobić jedyną rzecz, która miała jakikolwiek sens w zaistniałej sytuacji. Może da jej to chociaż strzępki wiedzy i zrozumienia...
- Elbo - wyszeptała cicho otwierając się na uczucia innych, skupiając się głównie na atakującym ich magu, mając nadzieję, że nie bronił się przed tak nieszkodliwą przecież magią i Aratonie, który jej zdaniem próbował zrobić coś naprawdę głupiego czego mógłby nie przeżyć. Bardzo chciała mu pomóc. Gdyby tylko mogła coś zrobić, żeby nikt nie musiał tego dnia ginąć...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Z oddali dało się słyszeć... no... to śpiew?
Siala la la la la
Tupu tupu tapu
Cośtam w pewnym mieście
I wtedy la la la... O rzesz grethit!- i tak oto skończyło się... to coś. Właścicielem głosu, wydającego to coś okazał się Maćko! Teraz krzyczał
Krzyyyyyyyyyyyyczeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!! Łaaaaaaaaazaaaaaaaa!
Wymachiwał ruchem okrężnym, trzymaną w prawym ręku wiewiórką, która machała szczęką...
Sieje terror! Ktoś się ruszy to dostanie wiewiórką! Gdzie ten potwór z klasztoru?
Edit Mangel "Koniec eventu":
Gdy twory maga niemal przyszpiliły wszystkich zgromadzonych, coś zaczęło się zmieniać. Ich mięśnie, zdolności magiczne i umysły zostały doładowane przez jakąś potężną siłę, która wyleczyła taż ich rany. Na przegubach pojawiły się… znaki Zakonu, jakby wypalone w skórze, choć nic a nic nie bolały.
Kolejne ataki maga były coraz bardziej rozpaczliwe, jakby obliczone na natychmiastowe zwycięstw, które nie chciało nadejść.
W końcu, gdy otoczyli intruza, Sulam stworzył najpotężniejszego i najbardziej skondensowanego pulsara w sowim życiu. To zaklęcie było tak potężne, ze kula zmieniła kolor na czerwony, zapewne pod wpływem panującej wewnątrz niej temperatury.
W asyście Arevisa, Wyszczekanego i Erufile, dziekan Szkoły Magii wepchnął zaklęcie w gardło Efora i natychmiast, tryskając krwią z nosa i uszu, teleportował wszystkich Zakonników o jakąś milę od żywej bomby którą stworzyli. Potem mogli już spokojnie obserwować piękny, zielono złoty płomień szalejący w miejscu gdzie wcześniej stał mag. Gdy z ich rąk zniknęły znaki Zakonu, opadli z sił i przez następne godziny czekali na chwilę, w której ich ciała mogłyby choćby zacząć się czołgać.
Ostatnio edytowany przez Macko Golodupiec (2010-04-17 19:39:16)
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |