Zakon Światła Ostoja Fantazji

"Starzec" westchnłą i podszedł do Smoka. Obszedł go dookoła i pokiwał z uznaniem głową.
Poklepał go po ramionach i piersi po czym usiadł zadowolony.
-Nadajesz się. Jeszcze dziś stawisz się po przydział. Mundur mogę wręczyć ci osobiście.- na te słowa podszedł do szafy i wyciągnął piękny nowy niebieski mundur ze srebrnymi wstawkami (na gg wyjaśnię jak wygląda). Podsał też pas, spodnie i buty.- To nosisz gdy nie nosisz zbroi. Możesz ubierać też płaszcz gwardii. Wymagany on jest tylko w przypadku zbroi.
Człowiek uśmiechnął się i rozsiadł się wygodnie. Zaraz też palnął się w głowę i rzucił smokowi klucz.
-To klucz do kwatery. Mamy dofinansowania więc każdy ma teraz swoją. Bywaj. Przy odbiorze zbroi i broni wyjaśnią ci twoje zadania.
Po tych słowach wrócił do notowania.

Salut żołnierzy będących w tejże chwili na warcie, powitał go z hukiem. W tejże chwili, po koszarach przechadzał się Angel. Późne wieczory, potocznie zwane nocą były dla niego ulubioną chwilą na przechadzki, a szczególnie inspekcje. Tak właściwie Srebrzysty nie przybył to na żadną kontrolę. Ciekawość zapędziła go do dzielnicy świątynnej, i tylko ciekawość. Rozejrzawszy się pokrótce stwierdził trochę mało tu strażników jak na ostateczną obronę świątyni. Ale cóż. Świątynia nie była najważniejsza, a Gwiezdna Wieża, która była najlepiej strzeżoną budowlą w całej Terze. Wciąż czuł na sobie spojrzenie spojrzenia strażników. Nie bacząc jednak na ich wścipskie zachowanie, udał się do gabinetu komendanta, którego po chwili wyrzucił z jego własnego lokum. Usiadłszy w jego fotelu, począł przeglądać raporty z tej części miasta.

Nie kwapil się by ściągnąć nogi ze stołu, ostatecznie tego nie robiąc. Jedni uważali, ze to woda sodowa i namiastka władzy doprowadziła go do tego stanu, drudzy zaś, ze to jego niepohamowana pewność siebie, ci trzeci natomiast uważali ze Ang zawsze taki był i nie ma to nic wspólnego ani z pierwsza ani z druga teza.  - Na cóż w dzielnicy swiatynnej warty srebrzystych? Czyżby swiatynna skrywala coś cennego? -  Pytal badawczym tonem. Ang nie należał do ludzi chowajacych swe obawy i pytania, jego wylewnosc była atutem, lecz nie zawsze. Faktycznie dzielnica swiatynna cierpiał na brak nalezytej ochrony, zaś jej cenne artefakty codzień były narażone na kradzież. Ochrona dóbr i ludności cywilnej w Quidsors była obowiązkiem srebrzystego, wiec ten nie miał się dużo do zastanawiamia.  - Tak się składa, ze czwarty polk dwie noce temu zakończył szkolenie, przybeda przed switem i bedą do Twojej dyspozycji, jednak żądać będę cotygodniowego raportu w moim gabinecie. -  Ruciwszy raporty na biurko, dopil letnia herbatę pozostawiona przez dowodce garnizonu i spojzal na anioła by zapamiętać jego twarz, nie do końca był swiadom kimze jest postać przed nim, snujac domysly na temat jego tożsamości.  - Cos jeszcze? -  Spytal z gestem, odgarniajac dłonia włosy do tylu.

Ostatnio edytowany przez Angelus (2011-01-23 15:27:34)

Faktycznie. Ang popełnił karygodny błąd. Wszystko było spowodowane jego przeszłością, raptem raz w życiu miał do czynienia z podległą mu armią. Wykazał się wtedy niesamowitym instynktem strategicznym, jednak to było wszystko. Teraz gdy miał dowodzić pedantyczną, praworządną, niemal fanatyczną armią, musiał nauczyć się kilku pojęć, które miał wykorzystywać w przyszłości. Jego lenistwo i niefrasobliwość spowodowały jego gapę. Brygady, pułki, kompanie, legiony... Było tego tak dużo, iż tuż przed rozpoczęciem nauki dał sobie z nią spokój.  - Khm. -  Odchrząknął.  - Faktycznie, mój błąd. -  By dalej nie popełniać błędów i nie dać się w nie łapać, błyskotliwie spytał.  - Więc ilu ludzi będzie potrzebował ? -  Wywinął się ostatkiem. Gdyby jego skóra zawierała choć trochę pigmentu, a temperatura jego ciała była zbliżona do ludzkiej, Ang zrobiłby się czerwony jak burak. Zachowując natomiast kamienną twarz, wodził wzrokiem po stercie papierów w swoich dłoniach, wyczytując sporadyczne wyrazy.