Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Ekena ze spokojem wysłuchała słów wampira o jego służbie i idei odkupienia win. Sama nie do końca ją pojmowała, wychodziła z założenia, że gdy coś robiła, zazwyczaj miała świadomość konsekwencji i godziła się z nimi. Miała na sumieniu życie niejednej istoty myślącej, ale nie przejmowała się tym. Nie zamierzała żadnej swojej ofiary przywracać do życia, więc nie obchodziły jej. Niech tym, co w ziemi, przejmują się ci, którzy sami są pod ziemią.
- Tak, dzieci. Wiesz, takie małe, rozbrykane... - Albinoska, by lepiej zwizualizować ideę dzieci, poruszyła ręką na wysokości około połowy metra, jakby chcąc zaznaczyć ich wysokość. - No dobra, te akurat takie nie są...
Bo chwili zastanowienia "odznaczyła" w powietrzu trochę mniej niż półtorej metra, a po kolejnym krótkim przemyśleniu, sporo ponad tą wysokość.
- Ale rozbrykane się zgadza. A z opieką zgadłeś. Z tym, że moje też. Cześć to moi jakże uroczy potomkowie, a część adoptowałam. Właściwie to parę lat już mają... Najstarsze jakoś cztery... Coś nie tak z faktem mojego macierzyństwa?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Angelus zaniemówił. - Przecież ona nie wygląda jakby była po ciąży !!! - Pomyślał. Myśli zaczęły zlewać się w jedno. - Gromadka dzieci ? Niemożliwe ! - Wciąż szukał odpowiedzi, wertując kary historii zapisane w jego głowie. To było nie do pomyślenia. Ona była przecież taka młoda. - Ta postać to też polimorficzna postać ! Przecież żadna kobieta po ciąży nie wyglądałaby jak ona ! - Znalazł w końcu odpowiedź, z którą nie potrafił się pogodzić. Szokowała go liczba mnoga "Dzieci". Jedno dziecko był w stanie zrozumieć, ale gromadkę ? Coś tu nie pasowało, a jedynym wyjaśnieniem była kolejna polimorficzna postać, którą właśnie teraz była Ekena. Wnet skojarzył jej miejsce zamieszkania. Legowisko Półgryfów... Wszystko powoli się rozjaśniało. Polimorfka mogła faktycznie być w swojej prawdziwej postaci w tym momencie, jedynym wyjaśnieniem okazało się... - Twoje dzieci to półgryfy ! - Strzelił, akcentując zdanie niczym odkrywając znalezisko archeologiczne. Spojrzał na Ekenę pytającym wzrokiem, zachodząc w głowę, czy jego wybujała teoria okaże się prawdziwa.
Karta Postaci
Pokój jest kłamstwem - istnieje tylko pasja.
Dzięki pasji zdobywam siłę.
Dzięki sile zdobywam moc.
Dzięki mocy osiągam zwycięstwo, moje okowa pękają.
Niechaj Moc mnie uwolni.
Offline
- Owszem. Sześć pólgryfów i jedna polimorfka, która jak na prawdopodobnie martwą wydaje się być cholernie żywa. Kolejne sześć półgryfów i jeden gryf adoptowane. - Albinoska wymieniła spokojnie, przeglądając szybko odmęty pamięci, czy przypadkiem nikogo nie pominęła. - Skąd taka reakcja? Zdarza się, że niektóre kobiety mają dzieci i jakoś wszyscy musimy żyć z tą wiedzą.
Polimorfka nie ukrywała rozbawienia reakcją wampira. Widywała już różne modele zachowania po skojarzeniu faktów, ale to, co mogła obserwować tym razem wywołało wręcz tłumiony chichot. Z szerokim uśmiechem na ustach rozsiadła się wygodniej na pniu, zakładając nogę na nogę. Po chwili odetchnęła głęboko i spojrzała na ciemniejące niebo, by wreszcie przenieść wzrok spowrotem na wampira.
- Nie mów mi, że aż tak Cię to zszokowało. Myślałam, że moje maleństwa są powszechnie znane.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Wielką ulgę oznajmił głębokim westchnięciem. - W pierwszej chwili odebrałem te "dzieci" jako ludzi. Stąd też ta cała ciąża i moje zachowanie. - Skierował wzrok na stronę koron drzew by przez nie dojrzeć nieba. - Kto mógłby wychowywać dzieci w legowisku półgryfów. Wybacz moje niekompetencje, czasem można posądzić mnie o brak rozumu. - Chłodno spojrzał na swój cały tok rozumowania. Spuścił wzrok, o mało nie wybuchając ze śmiechu. Kiedy ostatnio Angelus się śmiał ? No tak, gdy zabijał dziewice, robiąc rzeź w miastach. Tym razem jednak jego śmiech wywołało jedynie jego gapiostwo i brak racjonalnego myślenia. Roześmiał się na całego, a jego ton w ogóle nie pasował do jego osoby. - Wybacz, znów mój błąd. - Zaraz się opamiętał, z wielkim trudem. - Więc... Jak tam się mają twoje maluchy ? - Również skierował wzrok na Ekenę wyczerpując resztki dobrego humoru. Pusta maska powoli znów wracała na jego twarz, niczym wskazówka nieubłaganie dążąca do wybicia pełnej godziny.
Karta Postaci
Pokój jest kłamstwem - istnieje tylko pasja.
Dzięki pasji zdobywam siłę.
Dzięki sile zdobywam moc.
Dzięki mocy osiągam zwycięstwo, moje okowa pękają.
Niechaj Moc mnie uwolni.
Offline
- Muszę powiedzieć, że moje maleństwa jak na maleństwa są całkiem niemałe. Ale mają sie dobrze, dziękuję. Trochę rosną, ich zabawy zaczynają być nieco problematyczne... wiesz, polowanie na mamusię i inne takie... A co do wychowywania tam dzieci, jedna z moich córek radzi sobie tam całkiem dobrze, ale ona jest zmiennokształtna, więc ciężko uznać... - Widząc, jak wampir poważnieje, Ekena również porzuciła nieco swobodny ton i znów wsparła stopę o pień. Po chwili oparła brodę na kolanie, przyglądając się Angelusowi, jakby chciała rozpoznać powód nagłej zmiany, spróbować zrozumieć jego zachowanie. Musiała przecież pamiętać, że tym razem to nie ona była drapieżnikiem i powinna zachować czujność. Mimo braku agresji ze strony krwiopijcy, wciąż pozostawał niebezpieczny. Właściwie, gdy polimorfka zastanowiła się nad tym dłużej, przypominało to w pewnym sensie przebywanie wśród półgryfów. Niby była bezpieczna i niepozwoliłyby jej skrzywdzić, ale jeden nieuważny ruch łapą, lub zbyt mocne uderzenie podczas zabawy i mogła stracić pewne istotne części ciała.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Nadchodziła druga noc odkąd Angelus niczym się nie żywił. Szybko zaś zauważył zachowanie polimorfki, która momentalnie wzmożyła czujność. Czyżby domyślała się przyczyny zachowania wampira ? Oby nie, Srebrzysty doskonale wiedział co mogłoby się stać gdyby ta się o tym dowiedziała. - Wybacz mi Pani, obowiązki wzywają. - Spojrzał na zapadającą ciemność, wiedział że ma bardzo mało czasu. Powoli wstał, tak by Ekena miała go wciąż na widoku i mogła swobodnie kontrolować sytuację. Podniósł swój płaszcz po czym jednym ruchem ramienia przywdział go, równie powoli. Poprawił kołnierz, stawiając go w sposób by przysłaniał część jego twarzy. Delikatnym krokiem podszedł do polimorfki, gestem prosząc o jej dłoń. Ucałował jej wierzchołek uśmiechając się szelmowsko. - Szczerze, nie mam pojęcia, ale dziękuję diabłu że na Ciebie trafiłem, boś ty umiliła mi czas. Liczę, że jeszcze się spotkamy. - Spojrzał jej głęboko w oczy po czym ostatni raz uśmiechnął się do Ekeny, odwracając się na palcach. - Może niedługo odwiedzę, Ciebie i twoje dzieci w Legowisku. - Dopowiedział, idąc swobodnym krokiem w stronę Quidsors. Gdy już był wystarczająco daleko od polimorfki, rzucił się biegiem w stronę swojego biura. Miał tam swoją świńską krew, która miała zaspokoić jego głód. Biegł ile sił w nogach starając się nie myśleć o niczym, by przypadkiem nie wpaść w euforię głodu i zabić pół miasta.
Ostatnio edytowany przez Angelus (2010-10-12 22:15:35)
Karta Postaci
Pokój jest kłamstwem - istnieje tylko pasja.
Dzięki pasji zdobywam siłę.
Dzięki sile zdobywam moc.
Dzięki mocy osiągam zwycięstwo, moje okowa pękają.
Niechaj Moc mnie uwolni.
Offline
Piekielnica
Znalazła znajome jej miejsce. Wkroczyła śmiało na polanę jakby była jej własnością. Tysiące razy tu była i nie miała zamiaru bawic się w ceregiele. Musiała cos zrobić. Na szczęście wielki mistrz Mangel z tego co się dowiedziała odszedł. Gdyby teraz się dowiedział co planuje zrobić to pewnie przewróciłby się w grobie, albo tam gdzie wrzucono jego ścierwo. Zachichotała pod nosem. Dwie kwadry, najlepszy czas na magię.
Wiedźma przytaszczyła ze sobą cięzki kocioł. Widok był zaiste zabawny dla postronnego obserwatora, o ile jakis by się znalazł. Chuda drowka w sali przynajmniej balowej taszczyła osmalony garniec, tarzając go po trawie i rozglądając się za niezadowolonymi z niszczenia trawy driadami. W końcu gdy uznała, że kawał żelastwa jest na właściwym miejscu zaczęła nalewać do niego kolejne porcje wody. Wyciągnęła z podróżnej torby sezonowe zioła i niezwykłe przyprawy, które przywiozła z dalekich, rodzinnych stron. Naniosła chrustu pod kocioł, a nastepnie za pomocą magii krzesiwa i hubki rozpaliła drewno. Wielką chochlą mieszała zawartość kadzi z której w miarę gotowania się wydostawał się okropny zapach. Drowka zakręciła sie parę razy wokół paleniska i splunęła za siebie mrucząc jakieś dziwne zaklęcia w drowim.
Ostatnio edytowany przez Silver Moonlight (2011-02-22 23:23:55)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Wszedł do lasu zupełnie bez powodu. Tu było do diabła cicho.
Strzelił karkiem i pogładził się po ciele. Tak. Po ciele. Nowe życie przyniosło mu też nowe ciało. Szczerze powiedziawszy nie wiedział czy nie wolał oglądać swego oblicza jako koscistej, przepełnionej magią postaci.
Zasiadł na jednym z pieńków i położył kostur obok. Zaklął siarczyście. Musi być jakiś sposób by odzyskać dawną potęgę... Być niezrównanym wśród magów. Arcylicz Archibald. Pamiętał te czasy... Jednak odpadał rytuał. Jego dusza i tak była nadszarpnięta... I obawiał się że Avarone nie pozwoli mu osadzić się w relikwiarzu. Pozostawały tylko środki niestandardowe,
Zaśmiał się lekko gdy doszło jego myśli że przydałby się Arghez.
Offline
Bogowie są niczym
- Do mrocznej cholery czy zawsze muszę słyszeć jak ktoś mnie w myślach wspomina? To się robi uciążliwe... - Zabrzmiał po raz kolejny ten nietypowy głos łączący w sobie basowe brzmienie z metalicznym posłuchem.
Potężne uderzenie przeszyło ciało Archibalda. Było to rozdarcie przestrzenne. Archbald prawdopodobnie kiedyś już o czymś takim słyszał. Był to rodzaj portalu którego zwykli używać Generatorowie Chaosu. Niestabilna wyrwa pomiędzy kilkunastoma planami istniejąca w tych samych koordynatach lecz w wielu wymiarach na raz. Coś co zwykło się określać mgłą, lecz posiadającą czarny kolor zaczęło wydobywać się z przejścia. W jednej chwili przejście rozdarło się by wyrzucić z siebie resztkę mgły oraz postać w kapturze. Wyrwa po takim obciążeniu zamknęła się w jednej chwili.
- Wyglądasz co najmniej... Zabawnie... Ale i tak miło cię widzieć Archibaldzie - Rzekł Arghez zrzucając kaptur by ukazać swoją maskę. Ta jak zawsze reagując na promienie słoneczne rozpadła się w drobny pył.
Offline