Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
UNICESTWIONY
UWAGA: Każdy kto pojawi się w tym miejscu bez uprzedniej zgody (można ją otrzymać w Holu Marmurowym) zostanie natychmiastowo cofnięty do Terry (post zostanie usunięty)
Nie znana jest przeszłość tego świata zaś nazwę wmyślili mieszkańcy Raańskiej wioski nieopodal której portal odkryto. Międzyświat ten przypomina wielką, szarą, pełna pyłu pustynię. A wszystko to przez armie chaosu, które jakiś eon temu zawładnęły światem i zniszczyły go doszczętnie. Duża ich część nadal stacjonuje tu w ruinach miast.
Oddziały wroga już kilkakrotnie zapuszczały się na Terrę więc czym szybciej portal zostanie zamknięty tym lepiej. Takie właśnie jest zadani zakonników. Oczyścić teren z ewentualnych mutantów i rycerzy chaosu, rzucić złożone zaklęcie niszczenia portalu po czym uciec czym prędzej z powrotem.
Portal znajduje się na nagim wzgórzu znacznej wysokości. Z trzech stron jest kilkunastometrowe urwisko, zaś wąska ścieżka prowadzi w dól i wkrótce przechodzi w wąwóz.
Offline
Świadomość powracała z początku powoli. Bardzo powoli, jakby wychodząc z Czeluści na światło...wspinając się po dziesięciu tysiącach schodów. Powoli i nieubłaganie, bo kiedy była coraz bliżej zwiększała się intensywność czucia...Przytomność, niczym stado galopujących koni, powróciła, tratując wszystko, co stanęło jej na drodze.
A ona czuła jedynie Ból. W każdej cząstce swojego ciała. Każdą komórkę rozdzierało Cierpienie wielkie i okrutne.
Zdawało się, że tylko Ból ją wypełnia. Że ona sama jest Bólem. Ale poczuła coś jeszcze. Krew z rozciętej wargi i smak piachu.
Powieki musiały ważyć niezmiernie dużo. Tyleż samo więc wysiłku włożyła by je otworzyć. Ale z początku nic nie widziała. Tylko zamglony, mętny obraz, jakby mleczna zasłona przesłaniała jej oczy. Chciała wydać z siebie jęk, ale tylko skrzywiła usta w ohydnym grymasie. Twarz umazaną miała we krwi, spopielonej ziemi i łzach. Włosy w zupełnym nieładzie, splątane w jeden wielki kołtun. Ciało sine od krwiaków.
Nie wiedziała, gdzie jest. Co tu robi i co się stało. Nie miała siły, by o tym myśleć. Jej umysł ogarniała pustka. Zupełnie, jakby straciła pamięć.
Gdyby tylko mogła się jakoś ruszyć...
Nie, nie, nieee...jak to boli - skamlała w myślach po próbie przesunięcia ręki. - Już nie będę. Obiecuję. Ale niech przestanie...
Oddychała płytko i pospiesznie, co również sprawiało jej ból.
Nigdy. Nigdy dziewczyna jeszcze tak nie cierpiała. Tak nieludzko...jak na najgorszych torturach. Jak przy przypalaniu rozgrzanym do białości żelazem...jak przy wyrywaniu paznokci czy wszystkich zębów...
Może to tylko zrządzenie losu. A może był w tym jakowyś cel? Może miała poznać czym jest Cierpienie. Przeżyć całe zło, jakie wyrządziła innym.
Przeklęta, wyklęta, stracona - pomyślała, targnęły nią silne spazmy.
Doznała kolejnej fali niewyobrażalnego bólu, który odebrał jej przytomność.
Zemdlała.
Offline
Obudził ją oślizgły dotyk na ramieniu. Ciągle paliła ją gorączka wiec dodatkowo wydał się przerażająco zimny. Gdy otwarła napuchnięte do granic możliwości powieki dostrzegła wnętrze namiotu i stojących nad nią trzech mutantów. Ledwo ich wiedziała ale bez trudu dostrzegła ze dotyka jej coś przypominającego skrzyżowanie ośmiornicy i goryla. Wszyscy jak na komendę dziwnymi głosy zachichotali wykrzywiając w parodii uśmiechu szpetne facjaty. Jednym, potężnym ruchem zdarto z niej marynarskie łachmany. Ból rozszedł się po całym ciele. Nie miała siły by walczyć, bez problemu ją rozkrzyżowali. Poczuła jak pierwszy raz jeden z nich się w niej porusza...
Offline
Podróż przez portal była nieprzyjemna. Kolejna z nieprzyjemnych rzeczy, które spotkały Lukasa w ostatnim czasie i który miały go jeszcze wkrótce spotkać.
Złodziej nie poczuł, że żołądek podchodzi mu do gardła a głowa pęka, jakoby rozłupywał ją krasnoludzki oskard. Nie miał na to czasu. Teraz wypełniało go tylko przerażenie, zdominowane przez przepełniającą go desperację. Ona gdzieś tu była, w tym cuchnącym, szaroburym świecie.
Lukas rozejrzał się desperacko. Ujrzał tylko ścieżkę, biegnącą w dół porośniętego szarą, suchą trawą zbocza i rozciągający się nieco dalej, straszliwy widok... Całą, ogromną, ciągnącą się po choryzont równinę z żadka porastały tylko zdeformowane kształty, będące szyderstwem z drzew i krzewów. Wszystko było szaro-bure, roślinność błyskała niezdrową, jadowitą zielenią i żółcią... Znad choryzontu unosił się bezkształtny opar, białawy jak trąd, a smoliście czarne niebo wisiało podejżanie nisko, błyskając straszliwymi sylwetkami biegnących po niebie, monstrualnych gwiazd-księżyców-planetoid-czyczegośtam.
A gdzieś w tym wszystkim zaginęła Nikoletta... Złodzieja przeszedł dreszcz. W wizji Araviala widział ją pode samym portalem... Musiała gdzieś tu być! Chociaż...wszak widział takoż zbliżających się do niej mutantów! MUTANTÓW!!!
Rzeźmieszek jęknął żałośnie, wyobrażając sobie, co te bestie mogły z nią zrobić... Przed jego oczyma, wbrew woli jęły wykwitać straszliwe obrazy...
-NIE!!! -ryknął tak głośno, ze niechybnie, słyszano go w promieniu wielu mil. Nie przemawiał już za pośrednictwem gardła -jeśli to możliwe -przemawiał przez niego sam gniew. -NIKOLA!!! -wrzasnął, chcąc, by Ona go usłyszała. Gdziekolwiek jest. -IDĘ DO CIEBIE!!! JUŻ IDĘ!!!
Offline
Dziwnym byłoby, gdyby nie ściągnął swym rykiem żadnej istoty. Z pyłu przed poczęła się wyłaniać istota ogromna, nieznana uczonym Terry. Ziemia popękała, wielki, zdeformowany pająk, pobłyskujący metalicznie łuskami ze stali i twarzą nie tyle pajęczą co ludzką. Czy raczej parodia ludzkiej twarzy. Jego nogi, typowe dla pająków byłą zakończone włochatymi, czarnymi dłońmi opatrzonymi w kilkucentymetrowe pazury. "Wyłanianie" nie trwało długo. Potwór z dziwnym piskiem rzucił się na samotnego łotrzyka.
Offline
Wyłoniła się z portalu kilka dłuższych chwil po Lukasie. Nieprzyzwyczajona do takiej formy transportu jęknęła z bólu, jednak szybko zacisnęła mocno usta, czując jak nudności przybierają na sile.
Kątem oka dostrzegła ruch, szybko obróciła się w tamtą stronę. Zobaczyła wielkiego pająka, a raczej istotę do pająka podobną, rzucającą się na Władcę Szczurów. Nie było czasu na myślenie. Potrząsnęła głową. Zadziałała odruchowo sięgając po ostrze, a następnie doskakując do złodziejaszka, z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. Odkąd tylko pamiętała nienawidziła tych stworzeń, na ich widok robiło jej się słabo. Acz oprócz tego zawsze gdy spotykała je na swej drodze, odczuwała chęć ich jak najszybszego unicestwienia. Pająk czy tylko pająkopodobne stworzenie - chciała jego śmierci.
Ostatnio edytowany przez Tinúviel (2009-01-08 20:04:38)
Offline
Wyszedł spokojnym krokiem z portalu. Kiedyś używał ich niemal dziennie, więc był przyzwyczajony do uczucia.
- Hej, Lukas! Rozumiem, że jesteś trochę podekscytowany perspektywą odnalezienia ukochanej, ale mogłeś poczekać choć kilka minut z prowokowaniem wszystkich bestii w promieniu kilku mil...
Wyszedł przez portal uzbrojony w dwie pokaźne kule ognia. Wystrzelił je w stronę bestii.
- Ej, ty! Umieraj już...
Potem jeszcze popieścił pajączka prądem.
- Zzzap!
Offline
Przeszedł przez portal zaraz za Zefirem. Widać, że mistrz już wziął się do roboty. Cóż wątpiłby by bestia przeżyła więc nie miał zamiaru zużywać choćby promila swojej mocy. Coś czuł, że będzie mu dzisiaj potrzebna i to z nawiązką! Jak to miał w zwyczaju rozejrzał się po tym, jakże nieprzyjemnym otoczeniu. Wszędzie tylko piach, piach i piach. I to jeszcze szary. Ale teraz to nie miało znaczenia. Cel był prosty i jasny: uwolnić Nikolettę. Teraz tylko to się liczyło. A przy okazji przetestowanie kilku nowych zaklęć. Ukłonił się wszystkim na powitanie.
Offline
Magia okazała się nad wyraz skuteczna. Osmalone truchło z sykiem i suchym trzaskiem upadło na jałową ziemię. Widać było jednak że to nie koniec problemów. Dostrzegli u podnóża wzgórza obóz. Gdzieś daleko, obok urwiska. Nie było innej drogi niż wąska ścieżka wąwozem w dół. Wtem rozległ się skrzek. Gdzieś daleko swym bystrym wzrokiem Lukas dostrzegł wzbijające się w powietrze, pokraczne, ciemne sylwetki. Skrzydlate i mimo odległości jaka je od nich dzieliła było widać ze wielkie. Trzeba się spieszyć. I nie sprowadzić armii Chaosu do wnętrza Gwiezdnej Wieży. to byłaby katastrofa. Tymczasem Nikoletty nigdzie nie było...
Offline
Lukas rozpaczliwie rozglądał się we wszystkie strony. Ona musiala gdzieś tu być...Musiała! Wiedział, czuł że gdzieś tu była...
-Tam! -wskazał ścieżkę, na końcu której majaczył obóz. Jeśli Nikolę zabrali mutanci, to z pewnością do obozu... Tylko po co? Co oni tam z nią zrobili?! Lukasowi głowa pękała od obaw, lęków, wycia sumienia i szeptu zwątpienia. Musiał ją znaleźć! Był gotów na wszystko, nawet gdyby to miało pociągnąć za sobą inwazję chaosu na zakon. Wydawało mu się, że odczuwa każdy ból, który jest jej zadawany, i że jeżeli jej nie ujrzy, to serce popęka mu w drzazgi i zostanie wydalone razem z gównem...
I wtedy zobaczył latające pokraki. Uniósł kuszę...
Offline