Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Gdy do gabinetu weszły trzy dziwne kobiety Lejsu odszedł od biurka Mangela i stanął dystkretnie przy ścianie. Oprał się plecami i jedną stopą o ścianę i bacznie przyglądał się i przysłuchiwał się rozmowie Mangela z kobietami. Przed chwilą dowiedział się o tym, że jakieś coś podszywało się pod Szymonixa, a teraz jeszcze tryz spadkobierczynie twórców Wieży - to było dla niego za dużo. Zastanawiał się przez chwilę czy nie opuścić gabinetu, ale postanowił zostać i przyjrzeć się obrotowi spraw.
Nie wiedział czemu, ale odczuwał dziwną niechęc wobec trzech Foana. Może dlatego, że ich magia była potężna, a tej Lejsu nigdy w nadmiarze nie tolerował? A może miał jakiś inny podświadomy powód? Sam nie wiedział dlaczego.
Ostatnio edytowany przez Lejsu (2010-03-25 12:48:43)
Offline
Mówiąc szczerze to przeklinała Sędziego w duchu. Że też musiał ją wysłać do samego Mistrza. Znowu miała wylądować u niego w gabinecie, co jakoś jej się nie uśmiechało. Ale taką miała pracę, a za nią była wdzięczna. I nawet dobrze się tam czuła, bo miała czym się zająć, czym zapchać myśli.
Wdrapywała się po wszystkich tych krętych schodach, a im bliżej będąc szczytu, tym wolniej. Wbrew pozorom, nie było to spowodowane zmęczeniem. Polimorfka zwyczajnie nie chciała tu jeszcze wracać. Ale mus to mus.
Dotarła na przeklęte szóste piętro, wiedziala którędy pójść by dotrzeć domiejsca, gdzie urzędował Mangel. Coś ją jednak zatrzymało na korytarzu. Coś nieokreślonego się tu działo i polimorfka chyba nie chciała w tym uczestniczyć. Przynajmniej nie dobrowolnie. A skoro miała jeszcze okazję się wycofać, to wolała to zrobić. Tym razem szła tyłem, tak jakby niewiadomo co miało wyskoczyć zza drzwi do gabinetu...
Offline
Arevis wszedł tuż za trzema kobietami. Nie chciał przeszkadzać w negocjacjach więc wślizgnął się za nimi nim zamknęły się drzwi i stanął zboku przysłuchując się przemowie. Umysł barbity nie był zbyt skomplikowany i wiedział o tym dobrze lecz teraz pracował na najwyższych obrotach. Źródłem tej całej magii był jakiś stary miecz, trzy kapłanki odtworzyły całe miasto... Chociaż Anioł bardzo starał się ogarnąć całą sytuację nie rozumiał zbyt wiele. No ale on zazwyczaj nie był od myślenia, on był najczęściej do rąbania i siekania, a od myślenia byli inni. A teraz obok siebie miał Mistrza Mangela więc nie musiał się martwić o to kto tym razem będzie odpowiedzialny za tą niezwykle trudną czynność.
Offline
Bogowie są niczym
Arghez milczał przez cały czas. W myślach nie próżnował, poza rozpraszającymi jego myśli wizjami, a raczej fantazjami o owych kobietach które zawsze były powstrzymywane przez jego miłość. Ciało, ciałem ale nie zawsze tu o nie chodzi - Powtarzał jak mantrę gdy tylko znów nachodziły go te myśli...
Cała sytuacja wyglądała ciekawie, wchodzą, rozmawiają czystoumysłowe negocjacje... A do tego mamy wszech-sojuszników... Czy są jakieś wady tego układu? Tak po prostu wszystko jest wporządku? Anioł nie wierzył że one robią wszystko bezinteresownie
Offline
Tkwiła tak chwilę, po czym cały czas dzierżąc miecz przeszła przez pomieszczenie, stając zaraz za plecami Mangela, jednak tak by widzieć wszystkich w pomieszczeniu. Położyła mu rękę na ramieniu. Tak łatwiej jej się było kontrolować. A w sytuacji, gdy tak wiele rzeczy ją rozpraszało, każde działanie umysłu było ryzykowne.
Jednak to, że jej umysł pracuje na pełnych obrotach można było zauważyć jedynie po delikatnie migoczących tęczówkach zielonych oczu. Twarz duszycy przybrała neturalny, nie niosący ze sobą żadnej wiedzy wyraz. Można by wręcz stwierdzić, że znieruchomiała jak posąg. A ona po prostu czekała na to, co będzie dalej. Zbyt wielkie zamieszanie powstało, by sama mogła je ogarnąć.
Offline
Anioł starał się jak mógł zachować godną pozę, obecność Ski wybitnie mu w tym pomogła.
Foana znów stanęły w równym rzędzie, tuż przed drzwiami gabinetu, Mistrz zaś tak był przejęty całym zajściem, że nie zajął się nawet słabym impulsem, jaki oznaczał pojawienie się na horyzoncie Ireth. Wysilił się i znów przemówił.
- Nie chcecie być częścią Zakonu, już mi to przekazałyście… - powiedział ostrożnie – Ale wspieracie nas teraz i ustanowiłyście mnie dziedzicem Falthar… Czemu?
Anioł powiódł wzrokiem po zebranych w pomieszczeniu istotach. Byli tak różni, mieli inne cele, inne marzenia, należeli do różnych gatunków i byli przedstawicielami różnych profesji. Co ich łączyło? Nienawidzili Chaosu, chyba tylko to.
- No i, powiedzcie mi, jak mam być władcą, skoro nie wiem nawet czy ta grupa mnie za takiego uzna… Co innego być podwładnym na wojnie, a co innego pochylić kark przed władcą! W dodatku, czym ja mam władać? Z Faltharu zostało tylko to miasto, ziemie rozparcelowano na nowo, miasta upadły… - położył lewą rękę na dłoni Skimrry, spoczywającej na jego prawym ramieniu, potrzebował teraz jej pomocy... Potrzebował JEJ.
Tu Foana przerwały mu… nuceniem. Zanuciły piękną, cichą, starożytną melodię. Anioł ucichł, wsłuchując się w ich głos, czy słyszał tam pieśń o złotej erze i upadku? Czy to była historia Foana, opowiedziana bez słów i obrazu?
- Czyż nie uznacie go jako swego króla? – zapytała jedna z sióstr wszystkich zgromadzonych, gdy jej siostry nadal nuciły melodię, teraz jakby lekko uśpioną, lecz nadal żywą?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Anioł spoglądał na mówiących w ciszy.
Widział że Ski pracuje. Że jej umysł niemal paruje.
Nagle rozbrzmiała melodia. Cicha i podniosła. Przepełniająca serce anioła wspomnieniami o wojnie w niebiosach.
Usłyszał pytanie. Tak proste. Tak jednak skomplikowane. Czy potrzeba Zakonowi monarchii? Czy to konieczne...
Już znał odpowiedź. Wyszedł z szeregu i klęknął na kolano. Pochylił głowę i przemówił półgłosem.
-Uznaję cię jako swego pana i suwerena. Jako Króla Falthar.- spojrzał na dotychczasowego Mistrza, teraz już Króla (w jego oczach przynajmniej)- W dowód mej przysięgi oddaję me dłonie i umysł. Oraz wszystko co mam pod twą pieczę.
Anioł zamilkł i pozostał w tej pozycji.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Dla elfa wszystko działo się zbyt szybko, stał w milczeniu w kącie. Spoglądał na trzy kobiety, które mówiły o starożytnym mieście Falthar. Mag starał się wszystko notować w głowie. Jego podświadomość zaczęły oblężać różne fakty, myśli skąd się wzięły, do czego zmierzają. Wciąż był zaskoczony tą sytuacją, nie wiedział co powiedzieć.
Offline
Ożyła z tego dziwnego letargu w jaki popadła. Spojrzała wreszcie przytomnie na Foana. Przygryzła lekko wargę, po czym przeniosła spojrzenie na Mangela. Tak bardzo chciałaby go zapewnić o tym, że nikt mu się nie przeciwstawi, że zostanie uznany za prawowitego spadkobiercę Faltharu. Ale nie mogła.
Rozpogodziła się i na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
Splotła swoją dłoń z dłonią Anioła na jego ramieniu, chcąc dać mu do zrozumienia, że nigdzie się nie wybiera, po czym przesunęła się nieznacznie bliżej, tak, że teraz wyraźnie mógł odczuć jej obecność, nie tylko umysłową, ale i fizyczną.
-Rzadko kiedy trafia się tak dobry władca.- odpowiedziała cicho.- A Falthar można odbudować. Sądzę, że znajdzie się wielu, którzy Ci pomogą. Ja Ci pomogę, jak tylko będę potrafiła.
Przeniosła wzrok na Foana uśmiechając się lekko. To wszystko było bardzo dziwne, ale zapewne nie zdarzyło się bez celu.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Syknął z bólu, co jak co, ale anioł miał mocne kości i jeszcze większą siłę. W dodatku tym razem przesadził. Tak, impuls był mocny i potrzebny, ale można było to zrobić nieco delikatniej. nie łamiąc przy tym jednej z kończyn. Nogi bez której trudno było poruszać się ludziom. I tak też kłopoty pojawiły się natychmiast.y.
Podskoczył na jednej nodze w górę, a drugą złapał w dłonie. Jednak gdy trzy kobiety weszły do środka, ten z przerażenia stanął na dwóch stopach z powrotem co sprawiło, że cierpiał jeszcze bardziej. Odruchowo oparł się o biurko mistrza i podciągnął chorą nożynę.
Mógł wreszcie skupić się na tym po co to tu przybył. Zaczął słuchać uważnie tego co Foana chciała przekazać. Z sekundy na sekundę był co raz spokojniejszy. Ich głosy były piękne i kojące, stwarzały iluzję bezpieczeństwa której poddali się wszyscy. Oprócz zielonoskrzydłego i jego przyszłej żony. Oni musieli być wiecznie trzeźwi, no prawie...
Jednak z chwilą gdy dowiadywał się więcej i więcej czar powoli pryskał. Coś tu było nie tak. Były zbyt hojne i pojawiły się niemalże znikąd. Miło, by było gdyby okazały się istotami z dobrym sercem, ale świat nie był tak różowy jak niektórym się wydawało.
Ostatnie ich słowa, te przerywanie i nucenie, ten sen, brzmiały i miały wydźwięk groźby. Wszyscy byli w kropce. Albo się z nami zgadzacie, albo was zabijemy i rozszarpiemy.
Araton jednak nie chciał myśleć nad konsekwencjami własnych słów wolał pozostawić wszystko przeznaczeniu, jego los. Zaczął mówić to co myśli. -Nie, nie uznam Mangela za mojego władce. Jest już naszym mistrzem, Nie potrzebujemy króla, chcemy, by był nadal tym kim jest. Nie tylko tym kim jest z funkcji, ale i przyjacielem niektórych zakonników, naszego przyjacielem! - Myśliwy w momencie gdy powiedział ostatnie słowo, uśmiechnął się, ale tak szczerzy...
Offline
Odwróciła się w stronę Aratona i uśmiechnęła. Pogodnie i ciepło. Z nieznanych przyczyn, których zapewne nie chciała nikomu wyjawić, zachowywała się niezwykle spokojnie, wręcz denerwująco spokojnie.
-Powiedz mi, Panie, spotkałeś kiedyś jakiegoś króla? Albo władcę?- zapytała po chwili zmęczonym ale cały czas przyjaznym głosem.- Sądzisz, że takowy nie ma przyjaciół? Że jest zupełnie sam? Cóż, zapewne tacy też są. Ale taki ktoś musi być bardzo nieszczęśliwy. Dobry władca bez oddanych mu istot, bez przyjaciół nie istnieje. Dobry władca o tym wie. Czy aż tak bardzo zaboli Cię zmiana jednego czy dwóch tytułów? Czy to naprawdę będzie miało jakiekolwiek znaczenie? Czy sądzisz, że od teraz Mangel przestanie dbać o cały Zakon z tak niesamowitym oddaniem jak dotychczas, poświęcając tak naprawdę dla Zakonu wszystko? Ja w to nie wierzę. Co więcej, sądzę, że to nas wzmocni. Że da nam inne możliwości. Nie jesteśmy na tym świecie sami, są inne państwa. Inaczej wygląda podbijanie ziem jakiejś organizacji, a inaczej wystąpienie przeciw innej koronie. Teraz może i nie mamy kontaktu z resztą Rin. Ale to się kiedyś skończy. Będziemy musieli stanąć przeciw sąsiadom. I prędzej czy później, znajdzie się ktoś, kto będzie chciał kawałka ziem Zakonnych. A jak sam Mangel stwierdził, i tak już niewiele tego zostało. Wszyscy mu zaufaliśmy jako Mistrzowi. Więc dlaczego nie zaufać mu jako władcy? To tak naprawdę wiele nie zmieni, moim zdaniem. Więc proszę, wytłumacz mi, dlaczego tytuł, jedno słowo, ma cokolwiek zmienić?
Zamilkła dalej patrząc na Aratona. Nie przeglądała jego myśli, nie wpływała na emocje. Pomimo, że mogła, nie leżało to w jej naturze. Po prostu była ciekawa, co dostrzegł Araton, a co dla niej było niezrozumiałe.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Spojrzał wprost w oczy wiedźmy. A z tych można było czytać jak z otwartej księgi. Nie miała złych intencji, ale nie spodziewał się, że to ona mu odpowie, myślał bardziej o mistrzu, ale odpowiedź jego przyszłej żony była wystarczająca. W prawdzie nie miał pomysłu co dalej, ale od tego miał rozum, od improwizacji do której zmuszany był co chwilę w swoim życiu. Mimo wszelakich przygotowań zawsze musiało coś pójść mu nie tak. Fajtłapą i nieudacznikiem został z przypadku.
Uśmiechnął się, a raczej został z tym wyrazem twarzy od ostatnich słów. Jedyny co go zabolało to te nieszczęsne per pan. Ale nie, było całkiem w porządku. Nadszedł czas na kontynuowanie swojego wywodu przed Skimrrą. -Króli znam tylko z widzenia. I co zauważyłem każda okazja jest dobra do biesiady. - Zaczął żartobliwie. -Te tłuste wieprze uważały się za duszę towarzystwa, byli najlepszymi przyjaciółmi zebranego ludu. Szkoda tylko, że przy takiej ich ilości zapomnieli o tych prawdziwych... - Przerwał na chwilę i odwrócił głowę do reszty, do wszystkich i dodał. -Chcecie Mangela czy Mistrza-króla? A ty Mangelu, będziesz potwierdzeniem słów swojej ukochanej? I nie mówię tu o tytule, ale o waszym oddaniu względem żywej osoby.
Ostatnio edytowany przez Araton (2010-03-26 22:24:14)
Offline
Bogowie są niczym
- Hm... Znałem wielu władców, obracałem się w takowych, ale powiem, że żaden nie nadawał się na takiego. Jeśli Zakon ma się stać główną siłą państwa, które ma prowadzić Mistrz, ja chcę być jego częścią. Co prawda, aktualnie nie wiemy co się dzieje w Rin, ale wiem za to co Zakon, a raczej w takim wypadku Falthar, mógłby zrobić dla kontynentu. Będę pomagał, jak tylko będzie to możliwe.
Powiedział dość wyniośle, w porównaniu do jego poprzednich słów.
- Ale skoro temat został poruszony, czy czcigodne Foana, żądają czegoś w zamian? Tak po prostu oddajecie władzę Mistrzowi?
Offline
Anioł miał dokonać wyboru czy uzna w Mangelu władcę. Właściwie to czemu nie? Przecież i tak to Mistrz zawsze sprawował najwyższą władzę więc dla Arevisa nie miało znaczenia jaki tytuł przybrał tak czy siak trzeba mu było się mu podporządkować. Arghez miał jednak rację pewnie kapłanki czegoś chciały w zamian, bardzo rzadko zdarzało się, że ktoś coś zrobi z dobroci serca, no ale wyjątki się zdarzają. Barbita nie wiedział za bardzo jak się zachować więc pochylił tylko głowę przed przyszłym władcą.
Offline
Mistrz? Król? Dla Lejsa nie miało to najmniejszego znaczenia. Jaka to różnica? Dla niego Mangel zawsze pozostanie Mangelem, bez względu na wszystko. Mistrzem czy królem on najlepiej będzie władał ziemiami zakonnymi.
-Mistrzem czy królem - odezwał się po chwili - Mangel jest najodpowiedniejszą osobą do rządzenia tymi ziemiami.
Obserwująć całą sytuację i wypowiadając sowje zdanie ani na chwilę nie zmienił swojej postawy. Cały czas beznamiętnie obserwował Foana stojąc opartym o ścianę.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |