Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Mieszkaniec stolicy
Zrobił niewinną minę.
- Bal dla kogoś? Nie nie... to tak dla wszystkich... można się lepiej poznać i przy okazji dobrze się bawić. Już prawie wszystko gotowe. Mamy uprzątniętą Sale, Maud, nasza nowa kucharka, już zabrała się do pichcenia smakołyków.
Zmienił temat.
- Mistrz wybaczy, ale udam się do Sali, by obwieścić nowinę.
Ukłonił się i wyszedł, zamykając drzwi za sobą. Po chwili słychać było szybkie przebieranie nogami na schodach
Offline
Kolejne pomniki przyozdobiły tę salę. Były to pamiątki po wojach polrgłych w walkach z Chaosem, Ci których miały przedstawiać już nigdy mieli nei zagościć w Gwiezdnej Wieży.
Mangel patrzył na jeden z nich z pewnym odcieniem smutku na twarzy, ten młody wojownik w czasie bitwy padł na jego oczach gdy własną piersią zasłonił mieszkankę wioski której bronili. Nim odszedł zdołał wymóc na Mistrzu obietnice opieki nad tą dziewczyną której przekazał też swój znak Zakonu i mirhitowy miecz.
- Nikt o tobie nie zapomni.- obiecał patrząc w marmurowe oczy posągu.
Offline
Na schodach a potem w korytarzu dało sie słyszeć coś na kształt stukotu kopyt kłusującego konia. Odgłosy zbliżały sie do drzwi. Te jednak otworzyła pewna albinoska. - Mistrzu! - Prawie krzyknęła, powstrzymując sie od biegu. - Mistrzu... Otrzymałam pewną wiadomość. Chciałam poinformować... znaczy poprosić... o pozwolenie na udanie się na Wyspy Zewnętrzne. - Powiedziała, wciąż ściskając w dłoni dość mocno sfatygowany list. - Mangel... Ja i Ireth słyszałyśmy o planie naszej rasy, jeśli tak mogę nas nazwać. On już praktycznie nie istnieje, więc... A te wyspy... tam wciąż walczą a w tym liście dowódca półgryfów, które przyleciały do legowiska moich maleństw prosi o wsparcie swojego oddziału... Musiałabym wysłać również moje dzieci... A nie wyślę ich tam samych. Może i jestem nadopiekuńcza, ale chcę im pomóc... - Ostatnie słowa prawie szeptała, patrząc w posadzkę.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Smenciciel, zwiedzając komnaty których jeszcze nie miał okazji zwiedzać trafił i do tej sali. Rozejrzał się ze zdziwieniem po posągach i otworzył usta, zadziwiony niewiarygodnym przepychem. Lecz zaraz zdziwienie ustąpiło miejsca wesołości która zawsze znaczyła jego oczy.
- Nie ma tu żadnego Smoka jeszcze? Czyli jak zwykle muszę ratować honor mojej rasy i dostać się do tych posągów...ech...- mruknął niby obrażony Smenciciel i ruszył w stronę wyjścia.
Offline
Sala Chwały - tak jak kiedyś, przed przeszło dwoma laty, stanęła we wrotach opierając się ramieniem o framugę.
Komnata, mimo że obszerna, na skutek alei posągów - przytłaczała.
Wiele się nie zmieniło od tamtego czasu. Może jakiś nowy posąg anonimowego wojownika. Poza tym wciąż środek wypełniał miękki, czerwony dywan. Ściany przyozdobione myśliwskimi trofeami, tarczami z malowanymi herbami i mieczami. Uprzątnięto stąd jedynie zachodzące rdzą zbroje. Na ścianach pomiędzy posągami a oknami trwały uchwyty z całymi pochodniami. Widać ani trochę nieupalonymi. Zaś te wysokie okna wypełnione niewielkimi kwadratowymi szybkami wprawionymi w ołowiane ramki, umieszczone za posągami, wpuszczały promienie Słońca o każdej porze dnia, dając rzeźbą świetlistą poświatę.
I tak oddano tu cześć Ariannie, która dawno opuściła Zakon, nie odwracając się nawet.
Szymonixowi, kłamcy, który również ruszył nie dbając o zakonną wspólnotę.
Stał tu rzeźba Yoda, Black Wizzarda, Groga - jedynych przyjaciół.
Ekeny, Lunathrien i Shiry - miłych jej zakonniczek, które odeszły w smutku i niepokoju.
Na twarzy Nikoli pojawił się szyderczy półuśmiech. Cały czas stała oparta z miękko wygiętym ciałem, szczupłym i zgrabnym. Włosy prostymi pasmami opadały jej na ramiona i plecy, gładko rozczesane. Ubrana w strój jeździecki od stóp do głów. Myśliwski miecz kołysał się nad pośladkami. Mizerykordia leżała spokojnie w cholewie wysokiego, przylegającego buta. Ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, urekawiczonymi dlońmi.
Tak! Tak właśnie winien wyglądać posąg amazonki!
Która niczego nie dokonała.
Która niewierną była Zakonowi.
Która nigdy nie oddałaby własnego życia dla innego Zakonnika.
Cóż...wciąż była tylko skandalistką, narkomanką i uwodzicielką.
Ale ona im jeszcze wszystkim pokaże, co naprawdę znaczą te słowa!
Od razu się skarciła.
Ona im jeszcze pokaże, że potrafi żyć godnie. Przeklęty ten, który każe stawiać te pomniki!
Nigdy nie zdoła uwięzić jej w kamieniu!
Nieruchoma jej postać wrzała w środku płonąc czystą nienawiścią.
Jeszcze chwila i opuści Salę. By znów tu kiedyś wrócić i uprzytomnić sobie, że nadal jest tylko wyklętym wilkołkiem z werrizańskiem Puszczy.
Offline
Drzwi do sali otworzyły się cicho i nieśmiało zajrzała do środka wyraźnie spłoszona młoda dziewczyna. Bose stopy niepewnie przekroczyły próg i na ustach Łapy pojawił się delikatny uśmiech, gdy poczuła pod nogami miękki dywan. Pierwszy raz spotkała się z czymś takim. Obrzuciła szybkim spojrzeniem całe pomieszczenie i natychmiast poczuła się jeszcze mniejsza i nieważna.
Wróżbitka.
Tancerka.
Cyganka.
Żebraczka.
Złodziejka i oszustka.
Bezdomna przybłęda.
Intruz w Sali Chwały, miejscu upamiętniającym najwspanialszych z wspaniałych.
Przynajmniej w teorii.
Już sama wielkość sali wystarczyła by przytłoczyć dziewczynę, zaś piękne pomniki przykuły całkowicie jej uwagę. Finua podeszła powoli do pomnika pięknej anielicy, utrzymując jednak bezpieczną odległość.
- Cóż za głupota... - Szept wyrwał się spomiędzy warg cyganki, które nagle wykrzywiły się w grymasie. - To mój lud głodował niejedną zimę, bo chłopi nie mieli czym płacić nawet za pomoc przy żniwach, żeby ktoś mógł postawić sobie gigantyczny pokój z czymś takim?! Kto był tak głupi i okrutny?
Łapa przeszła dalej, trzymając w dłoniach Kiera, którego wyjęła z wiklinowego pudełeczka przy pasie.
- Patrz, Mały... Założę się o własną rękę, że za tamten obraz moglibyśmy kupić leki dla Nom. O! A tamto... coś... Ta pseudo-rzeźba, co jest taka płaska i pokazuje te trzy ciężarne... Mielibyśmy konia jak nic, a może i ze dwa! I co to, tu nie zachodzą w ciążę, że musieli je wykuć? Phi! Pojeździliby ze dwa lata z nami w taborze, zaraz by zrozumieli, że to nic niezwykłego. - W miarę jak Finua szła coraz dalej wzdłuż cokołów i ozdób na ścianach, była coraz bardziej zdziwiona i wzburzona. Nagle zauważyła kobietę o blond włosach ubraną w strój jeździecki.
- Och! Przepraszam, nie zauważyłam pa... - Łapa zawahała sie na ułamek sekundy, oceniając szybko wiek obcej. - panienki. Myślałam, że jestem sama. Kogo uwieczniają te wszystkie posągi i obrazy i po co? - Mogłoby się wydawać, że cyganka może przecież przeczytać bez najmniejszego problemu wszelkie tabliczki, jednak gdy patrzyła na nie, marszczyła czoło i krzywiła się, jakby słowa zapisane były w jakimś obcym jej języku.
Offline
Gdy miała wychodzić, jej oczom ukazała się młoda dziewczyna, która wlepiała oczy w posągi, głośno wyrażając swoje opinie na temat stawiania posągów. Wyraźnie ją przytłaczały, onieśmielały i oburzały.
Słuchała z zaciekawieniem, jak dziewczyna mówiła o głodzie i biedzie. Mało ją to obchodziło i jeszcze mniej ruszało gniewne myśli. Interesującym był też sam widok nieznajomej, ubranej dość...barwnie i egzotycznie, przyozdobionej mnóstwem brzęczącej biżuterii. Sama Niko nie nosiła zbędnych ozdóbek, dość ważyła jej broń.
Innym elementem całego jestestwa było kolejne cudo. A właściwie ruda wiewiórka. Zupełnie oswojona. Tak...kojarzyła tę dziewczynę z Karczmy. Siedziała i rozmawiała ze smokowcem Angirahem...i wreszcie raczyła zauważyć, że nie jest w Sali sama.
Na słowa nieznajomej, Nikoletta odpowiedziała uniesieniem wysoko prawej brwi. Miało to dwojakie znaczenie - wyrażało zarówno zdziwienie, jak i zapytanie.
- Po co? - powtórzyła. - Sama chciałabym wiedzieć.
Na twarzy kobiety odmalował się kpiący uśmiech.
- Dla złożenia hołdu? Oddania czci? Upamiętnienia? Nie wiem, ale jak patrzę na tę piękną anielicę - amazonka narysowała niedbałym ruchem dłoni okręg w powietrzu i przewróciła oczyma - to aż mi niedobrze, bo wiem, że patrzę na zdrajczynię.
Widząc jednak nadal zdumioną minę dziewczyny, zreflektowała się szybko.
- No tak. Więc, ta anielica - przechodząc przez czerwony dywan, podeszła do rzeźby. - To Ariana - wymówiła kwaśno. - Mistrzyni...ups, przepraszam, była mistrzyni Zakonu. Taka tam rudowłosa mamzela, czupiradło.
Niko przeszła do kolejnych posągów.
- Ci dwaj, współzałożyciele Zakonu: zwiadowca Yod, dobry był z niego staruszek. A ten drugi to Nekromanta Szymonix. Zostawię bez komentarza. Mówić dalej? - zapytała milcząca dziewczynę, gestem wskazując kolejne rzeźby.
Offline
- Jeśli panienka może... Te imiona niewiele mi mówią, ale zawsze lepiej wiedzieć cokolwiek, niż nic. - Dziewczyna szła w pewnej odległości za Amazonką. Słyszała, że niektóre kobiety zajmowały się wojennym rzemiosłem i widywała takie raz czy dwa na jarmarkach, jednak było to dla niej dostatecznie niezwykłe zjawisko, by utrzymywać ją w pewnym dystansie. Może była to oznaka szacunku, a może dowód na to, że zdaniem Łapy takie pomysły jak ubieranie się po męsku czy noszenie mieczy przez kobietę musi wskazywać na brak zdrowego rozsądku a pewnie i chorobę umysłową.
- Była mistrzyni... zdrajczyni... to po groma ten posąg dalej tu stoi? - Finua wymruczała pytanie pod nosem, jednak Kier zareagował na pytający ton głosu i wydał z siebie serię pisków i skrzeków. - Nie ciebie pytam, mały głuptasie. Potem to poćwiczymy.
- Panienka musi dużo wiedzieć o tym miejscu. - Cyganka dodała po chwili, nieco zamyślonym tonem. - Panienka mi trochę opowie? Panienka wygląda na wojowniczkę. To niebezpieczne miejsce i trzeba bronić, czy też tu panience mówią gdzie ma walczyć? - Wróżbitka teoretycznie mogłaby dowiedzieć się wielu rzeczy z kart, czy chociażby fusów, jednak wiedziała, że sporo zależało od interpretacji i równie dobrze mogłaby odczytać, że stojąca przed nią amazonka jest zieloną oślicą o pięciu nogach i jednym uchu.
Offline
Amazonka z niemałym zdziwieniem słuchała potoku słów, wypływającego z ust nieznajomej. Sama czasami nie potrafiła zamilknąć choćby na sekundę, ale ostatnio nauczyła się więcej słuchać i udzielać zdawkowych odpowiedzi. Poza momentami, kiedy coś dziwnego porywało jej duszę i serce, będąc w ramionach swego kochanka...ale to co innego...
- Tak - powiedziała jakby do siebie. - Nie potrafię inaczej nazwać osoby, która bez słowa znika z Zakonu i porzuca tak wysokie stanowisko. Sprzedajna dzi.. - nie dokończyła, gryząc się w porę w język. - Ściany mają uszy - wyjaśniła towarzyszce.
Kolejne posągi przedstawiały niesamowicie rosłego mężczyznę w towarzystwie, jak na ironię, przysadzistego krasnoluda.
- Ten wielki Człowiek to kowal runiczny, Black Wizzard. Bardzo przysłużył się Zakonowi i nie wiedzieć czemu, odszedł. Kochał Zakon i wniósł wiele własnej duszy w jego budowę. Podobno doszło do zatarczek między nim a Mistrzem i...cóż. Grogo skończył gorzej. To znaczy ten tu krasnolud, a mój bardzo bliski przyjaciel. Byłaś już w Rin? Nie? Płynie się tam promem, to kontynent położony bardzo blisko Zakonnych Włości. Są tam wysokie góry...chcesz to Cię kiedyś zaprowadzę. Mieszkałam tam jakiś czas. i tam w tych oto górach wyrósł stromy i wysoki szczyt zwany Skałą Straceńców. Ona stała się lodowym grobowcem Groga.
Głos nie załamał jej się, mimo że ciężko było jej wspominać o krasnoludzie i kowalu. Jej dwóch przyjaciołach.
- No a tu wreszcie masz trzy ciężarne - podjęła na nowo przechodząc do reliefu. - Ta wiotka i najniższa to Lunathrien, nimfa księżycowa, jedyna jaka chodziła po Terrze. Była żoną Wizzarda i matką, hmm...Dary czy jakoś tak, nie pamiętam już. Też z niej taka mimoza trochę była. Odeszła opuszczając również męża.
Odetchnęła.
- Ta najwyższa z nich to Shira, demphirka. Piękna kobieta. I bardzo łagodna. Nie znałam jej dziecka. Ślad po niej zaginął. I trzecia, ostatnia. Ekena, polimorfka. Wiesz, co to polimorfy? No, zmieniała postać w śnieżnego kota albo siwą klacz. Dziwne były jej losy, jej dziećmi są półgryfy, które można dalej spotkać w Puszczy Pahwatów. No i jedna harpia...Doprawdy nie wiem, kto był ojcem. Niestety, już się nie dowiem. Ekena nie żyje. Popełniła samobójstwo.
Ilekroć Nikoletta mówiła o odejściach czy śmierci jej głos zawsze był opanowany i matowy. Mówiła krótko, rzeczowo, czasem dodając jakiś barwniejszy komentarz.
- Sala Chwały. Pełna trupów i zdrajców. Marzenie i ambicja każdego z Zakonników.
Zaraz też przypomniała sobie o innych pytaniach dziewczyny.
- Tak, dużo wiem, lecz niewiele pamiętam. Jak się jest wojownikiem, wspomnienia trzeba przesiewać przez sito o grubych oczkach. Bo jestem wojowniczką, amazonką. Walczę kiedy chcę. Lub kiedy mi za to zapłacą - wyjaśniła wyniośle, unosząc lekko głowę. - A ty? Kim jesteś? - spojrzała na nieznajomą spod przymrużonych powiek, jakby z wysoka, choć były niemalże równe wzrostem.
Za tym wyjątkiem, że choć kobieta ramiona skrzyżowane miała na piersi a jej sylwetka nie wyrażała żadnego niepokojącego ruchu, w każdej chwili mogła sięgnąć po broń. Miała przewagę nad nieznajomą. I była tego cholernie świadoma.
Na twarzy o dość przeciętnej urodzie, lecz niezwykle pociągającej swą mimiką mężczyzn, pojawił się lekko drwiący uśmiech.
Offline
- Jestem wróżbitką. Jak trzeba to tańczę i gram na tamburynie. Jednym słowem jestem cyganką. - Zaraz po tych słowach dziewczyna podniosła gwałtownie ręce w obronnym geście i dodała. - Spokojnie! Nie kradnę! Nie zabieram dzieci przy pełni księżyca, nie mam nawet kozy! Ta wiewiórka to nie demon, ani nic w tym rodzaju.
Głos Łapy był spokojny, jednak wyraz jej oczu świadczył jasno, co sądzi o wszystkich, którzy śmieliby snuć takie przypuszczenia.
- Jestem Finua, ale mało kto mnie tak nazywa. Najczęściej wołają na mnie Łapa, albo skracają imię, żeby dało się normalnie używać. A to Kier. - Na dźwięk swojego imienia gryzoń stanął na zadnich łapkach na dłoni dziewczyny i poruszył lekko wąsikami, węsząc przy tym i próbując wychwycić zapach amazonki. - To chyba nie jest zbyt popularne zajęcie dla kobiety? Mam na myśli... Niewiele widziałam w życiu wojowniczek i jeszcze mniej mężczyzn, którzy uważaliby je za równe im i godne noszenia broni.
Cyganka rozejrzała się z gorzkim uśmiechem po sali.
- Piękna sala. Choć to dość dziwne jak na moje standardy, by urządzać w takim miejscu cmentarz bez ciał i miejsce upamiętniania zdrajców. - Dziewczyna zamilkła na moment, po czym obróciła sie nagle do Nikoletty. - Wspomniałaś o mistrzyni... Czy zakon miał kiedykolwiek mistrza? Nie wspomniałaś o żadnym i nie widzę tu nic, co by na to wskazywało.
Offline
Tak, owszem. Znam takie istotki, jak ty - pomyślała amazonka, a jej myśli nie było w stanie zdradzić obojętne, aczkolwiek przenikliwe spojrzenie nienaturalnie złocistych oczu.
- Tańcem i śpiewem zarabiasz na życie? - w głosie kobiety zabrzmiała subtelna nutka drwiny. - Marnie kręci się chyba taki interes? Widzę, że ta wiewiórka to nie demon. Nigdy pewnie też na oczy demona nie widziała - cień przebiegł po obliczu wojowniczki.
- W Zakonie również nie znajdziesz drugiej amazonki. Jest też różnica między zwykłą najemniczką a amazonką. Są mężczyźni, którzy się przede mną kłaniają. To wielu z nich jest niegodnych noszenia broni. Idioci.
Amazonka podeszła znów do rzeźby anielicy. Dotknęła jej. Pogładziła stop z jakiego był wykonany.
- Mamy Mistrza. Owszem mamy, ale rzadko tu zagląda. Ma...wiele obowiązków - wymownie spojrzała na ściany. - To Mangel, Zielonoskrzydły Anioł. Nie chcę obalać władzy, ale...jeśli chodzi o mnie, to rządzę się własnymi prawami. I tobie też radzę - mrugnęła porozumiewawczo. - Chcesz jeszcze o coś zapytać? Coś zwiedzić?
Offline
- A mogłabyś mi coś pokazać? - W oczach cyganki pojawił się błysk zaciekawienia. Widocznie perspektywa poznania kilku co ciekawszych kątów zakonu sprawiła, że dziewczyna zapomniała tytułować amazonkę "panienką".
- Jak się dobrze ustawić, to tańcem można nieco zarobić. A jak jakiś bogatszy skojarzy cygankę z wróżbami, to mogę ustawić się nawet na kilka tygodni. Wróżę praktycznie ze wszystkiego. Tylko nie z kul. Są piekielnie drogie i na dodatek kapryśne. Wielu też uważa, że to tylko okrągłe kawałki szkła, które nic nie dają. I sporo kul taka jest. Co innego karty. Ludzie boją się Tarota. W kuli może nic sami nie widzą, ale kart można dotknąć, obejrzeć, przyjrzeć się ilustracjom i zobaczyć w nich potwierdzenie słów wróżbity. Tarot ma moc nad ludźmi. - Głos Łapy przeszedł niemalże w teatralny szept. Finua szybko jednak zauważyła, że jej rozmówczyni raczej twardo stąpa po ziemi i musiałaby poświęcić pewnie kilka dni, zanim namówiłaby ją na wróżbę, więc kolejne słowa wypowiedziała już normalnym, lekko rozbawionym głosem. - Potem już tylko małe "puff", trochę dymu, dorzucić do ognia trochę wonnych ziół albo kadzidło, zabrzęczeć bransoletkami, zasłonić usta kolorową chustą i narysować węglem jakieś symbole na twarzy. A jeszcze jak Kier odwróci kilka kart i będzie wyglądał, jakby słuchał mnie uważnie i reagował na znane mu gesty, to ludzie uwierzą we wszystko. Chociaż i tak ja nie kłamię przy wróżbach. Ale można dzięki temu dostać kilka monet więcej. Zwłaszcza, że wielu uważa, że jak cyganka ma zwierzę, to zaraz magiczne, albo jakiś zaklęty demon, czy duch. A Kier zna niejedną sztuczkę, która potwierdza te teorię, bo przecież wiewiórka nie może być taka mądra!
Wróżbitka sama nie wiedziała, czemu się tak rozgadała, jednak było to dla niej całkiem normalne, więc uśmiechnęła się tylko szeroko, patrząc nieco tęsknym wzrokiem na posąg anielicy, jakby usiłowała policzyć, ile dni mogłaby spędzić w luksusie, gdyby tylko udało jej się odłupać choć kawałeczek...
Dziewczyna westchnęła cicho i przeniosła wzrok na amazonkę, uśmiechając sie lekko.
- Jak to jest? Jak to jest być tak całkowicie niezależną? Jak to jest nie bać się, że jeśli coś nie zadziała, to nie ma się jak bronić? Wybacz, że zapytam, ale... co jest takiego niezwykłego w amazonkach, co je odróżnia? To tylko ciekawość. Pierwszy raz spotykam kogoś takiego...
Offline
Zainteresowanie Fin ucieszyło amazonkę. Wreszcie miała okazję zająć się "nową" osobą w Zakonie. Większość raczej jej unikała, ale cyganka nie należała do osób, które wzdrygają się, kiedy wieśniacy na rynku, na widok wojowniczki czynią różne znaki, bądź plują przez lewe ramię.
Chyba nie.
- No...co tylko chcesz. Jakieś urokliwie miejsca w Puszczy albo Karczmę w Rin, gdzie podają bardzo dobry trunek - widać było, że amazonka usilnie wyszukuje ciekawych miejsc w pamięci. - Albo góry...albo piękny punkt widokowy na całe Włości Zakonne...Chyba że masz ochotę na coś słodkiego w Kawiarni lub odpoczynek w Łaźniach?
Trochę tych miejsc było. Według kobiety wszystkie godne obejrzenia.
Inną z kolei kwestią były umiejętności młodej cyganki. Wróżby? Cóż istoty śmiertelne mogą wiedzieć na temat Przyszłości zapisanej w gwiazdach?
A mimo to, wrodzona ciekawość amazonki do rzeczy nowych i spraw nieznanych ciągnęła ją do skorzystania z usług Łapy. Ale jeszcze nie teraz. Nikoletta była zbyt trzeźwa żeby się na coś takiego zgodzić.
Nawet jeśli nie wierzyła w moc Tarota nad istotami, o jakiej wspominała wróżbitka, nie szkodzi posłuchać, co też Przyszłość jej szykuje. Na przykład w kwestii zawracania sobie glowy związkiem. Czy warto? Czy się to uda? Czy lepiej, jak Adramelech, żyć chwilą. Rozmowa, jaką z nim odbyła w Karczmie, chodziła za nią jak cień.
- Ta-ak - powiedziała z ociąganiem. - To jest jakiś sposób na zarabianie.
Pytania tancerki były...niecodzienne, to prawda, ale Nikoletta znała na nie odpowiedzi. Również dość nietypowe.
- To całkiem proste. Z tego względu, że nigdy się nie zastanawiasz nad tym, co może się stać. Nie przypuszczasz i pod uwagę nie bierzesz porażki. Nie wolno myśleć, że coś się nie uda. Nieważne jaką drogą...zawsze osiągam cel. Potrzeba dużo odwagi i wytrwałości, determinacji i silnej woli, by się nie złamać. Taką naukę otrzymują małe amazonki. To właśnie jest to coś - Nikoletta nie chciała ujawniać innych aspektów, które dodatkowo odróżniały ją na tle pozostałych amazonek. Ani swojego pochodzenia, ani nieprzewidzianych mutacji jakie zaszły w jej genach.
- To dokąd idziemy? A tak na marginesie...mów mi Nikola - uśmiechnęła się na tyle szczerze, na ile było ją stać.
Offline
- Hm... Punkt widokowy brzmi interesująco. Łaźnie odwiedzę, jak uda mi się zmęczyć tego małego potworka wystarczająco, by wytrzymał w koszyku więcej niż kilka minut. Ten głuptas pewnie natychmiast wskoczyłby do wody z ciekawości, a nie umie pływać. - Finua z szerokim uśmiechem podrapała wiewiórkę za uchem, na co ta zareagowała wyginając się komicznie, by móc jak najlepiej cieszyć sie pieszczotą.
- W sumie to trochę Ci zazdroszczę. - Łapa powiedziała po chwili zastanowienia. Na jej twarzy gościł krzywy uśmieszek. - Stara Nom, moja opiekunka i nauczycielka, przez całe życie wpajała mi tylko o godności wróżbitki i kazała uczyć się na pamięć wszystkich interpretacji przy wróżeniu z dłoni, Tarota, zwykłych kart, fusów, znaków w przyrodzie... - Dziewczyna wymieniała, przewracając oczami. Mimo tego gestu, jej usta wygięły się w radosnym uśmiechu. Widocznie lubiła to, co robiła i tylko marudziła dla samego faktu. Cyganka postanowiła nie wspominać o bardzo istotnych lekcjach naciągania łatwowiernych i wymyślania wróżb na poczekaniu, gdyby zaszła taka konieczność.
Nagle wzrok i ton tancerki zmieniły się diametralnie. wyprostowała sie na całą wysokość, chociaż w jej przypadku niewiele to dało, uniosła dumnie podbródek i zmrużyła oczy, zaczynając mówić niezwykle poważnym tonem.
- Kruk. I kot. Pamiętaj, młoda damo. To są zwierzęta wróżbitki. Niezależne, mądre, pełne godności. Ty taka powinnaś być. Idź wyprostowana, stawiaj stopy powoli i uważnie. Unieś głowę, niech widzą, że nie jesteś byle kim. Chusta zakrywa ramiona. Skończysz z tymi krótkimi bluzeczkami, moje dziecko. Nie jesteś jakąś tam tancerką! Lepiej... Mów wyraźnie. Jak ja. Jak się będą na ciebie krzywo patrzeć, pluć przez ramię, wyciągać amulety... ignoruj. Nie zniżaj sie do patrzenia złym okiem ani nic takiego. No, chyba, że będą zdecydowanie przesadzać. Wtedy możesz ewentualnie wymamrotać coś pod nosem i spojrzeć na nich spode łba. Może być coś o żabach. Ci głupcy tak się nas boją, że zaraz w to uwierzą i kilka dni później zaczną kumkać! - W tej chwili Łapa machnęła ręką, wracając do swojego swobodnego tonu głosu. - W pierwszej wiosce, gdzie poszczuli nas psami wyglądała bardzo niegodnie, gdy biegła z zadartą spódnicą i wrzeszczała, że pozamienia wszystkich wieśniaków w ropuchy.
Cyganka zakręciła się dookoła własnej osi z szerokim uśmiechem na ustach.
- To co? Idziemy do tego punktu widokowego, albo w podobne miejsce? Najlepiej czuje sie na świeżym powietrzu, jeśli nie masz nic przeciwko.
Offline
Mała hobbitka przykuśtykała sobie do wielkiej sali. Widok zaparł jej dech w piersi. Sala była ogromna i tak bogato urządzona. Hobbitce oczy świeciły z podniecenia, nigdy nie widziała takiego bogactwa naraz. Ciekawie rozglądała się po pomieszczeniu rejestrując rzeźby, obrazy i wiele, wiele innych rzeczy i zjawisk, których nie potrafiła nawet nazwać. Wtem zobaczyła znajomą twarz, to była cyganka, którą poznała w karczmie. Polubiła ją, ponieważ pozwoliła się jej pobawić ze zwierzątkiem o pięknej, rudej kitce, które nazwała "wiewiórka". Uśmiechnęła się do niej swym niepełnym uzębieniem, po czym wykrzyknęła
-Witaj. Miło mi Cię zobaczyć i Twoją wiewiórkę.
Echo skrzekliwego głosu Mea Kulpy uniosło się w całej sali, był to dźwięk oszałamiający. Lecz hobbitka zaczęła się głośno śmiać, podobało jej się to nowe, dziwne zjawisko. Zaczęła wykrzykiwać różne zdania.
-Ludożerka chce cukierka, a potworka chce faworka.
Echo zaczęło powtarzać to twórcze zdanie, lecz po kilku chwilach umilkło. Mea nie miała dość tej nowej zabawy.
-Miałać ja pieczeń, lecz ją zmarnowałam. Z pierwszego tłoczenia, łoleju nie miałam.
-Duży, czerwony cukierek wpada do brzuszka pasibrzuszka.
Hobbitka śmiała się w wniebogłosy.
-Godzilla - udomowiony przez amerykanów japoński smok. Gustuje w sprzęcie wojskowym i styropianowych makietach.
Nagle hobbitce wyrwało się dziwne zdanie, lecz wzruszyła tylko ramionami i bawiła się dalej.
-Jeśli idziesz lasem i spotkasz wiewiórkę nienaturalnych wielkości zbierającą orzechy do wielkiego wora z napisem "Eko" to nie martw się, to na pewno elf.
-Uwaga! Jechowy nadlatują!
Mea Kulpa miałaby jeszcze więcej pomysłów na zdania, lecz niestety sala nie wytrzymała tego natężenia decybeli i coś zaczęło się sypać na głowę biednej hobbitki psując jej zabawę.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |