Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
-Bierz swój miecz i walcz Adramelechu! - zażartował Lejsu gdy zobaczył go stojącego w drzwiach. - Nie możemy stracić alkoholu więc walcz.
Uderzenie zwliło go z nóg. Potem drugie, trzecie. Przez chwilę udało mu się zauważyć, że to smok okłada go ogonem, a uderzeniem, które zwaliło go z nóg był leżący na nim żyrandol.
Ostatnio edytowany przez Lejs (2008-02-20 11:16:36)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zauważył Lejsa, przygniótł go żyrandol. Skoro mam walczyć, to zacznę od niego. Podbiegł do niego i próbował wyciągnąć spod tego ciężkiego przedmiotu. Lecz nagle odleciał do tyłu. To smok przywalił go swoim umięśnionym ogonem. Adramelech rąbnął w beczki z winem, wywróciły się, ale nie rozbiły. Dzięki, Tarksimusie, a teraz pomóż mi zabić tych padalców. Wstał z ociąganiem się, odnalazł miecz, który wyleciał mu z rąk i zaczął skradać się do gadziny.
Offline
Adramelech już prawie wyciągnoł go z pod ciężaru żyrandola lecz nagle odleciał do tyłu rażony uderzniem smoczego ogona.
Czwarte, piąte szóste uderzenie. Siódme trafiło go w głowę. Zobaczył gwiazdy, a gdy zgasły znów zobaczył smoczy ogon zbliżający się do jego głowy.
Stracił przytomność
Offline
Bane z reguły nie odwiedzał podziemnej części siedziby Zakonu, tym razem jednak coś go tu zwabiło. Gdy usłyszał odgłosy walki, wbiegł do piwnicy z buzdyganami w dłoniach. Zdążył ujrzeć wyjątkowo kiepską sytuację, w jakiej znalazł się Lejs - nieprzytomny i przygnieciony żyrandolem - ale nie zdążył mu pomóc. Już od progu rzuciło się na niego trzech tassonów. Uderzył buzdyganem w szyję jednego z nich i, wykorzystując jego własną masę, rzucił dwóm pozostałym pod nogi. Jeden z nich potknął się i upadł, drugi przeskoczył nad dogorywającym towarzyszem i zamachnął się mieczem na wampira. Zanim skończył cios, oba buzdygany trafiły go prosto w twarz. Trzeciego, wstającego z ziemi, wykończyło mocne uderzenie w kark.
Walka zaabsorbowała Bane'a w takim stopniu, że dopiero w ostatniej chwili ujrzał pędzący ku niemu ogon smoka. Zdążył tylko rozłożyć ramiona (żeby cios nie wbił mu ostrzy buzdyganów w brzuch), zaś w następnej sekundzie uderzenie odrzuciło go aż na schody.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Smok, którego miał zamiar zaatakować, znęcał się teraz nad Lejsem. Chyba stracił przytomność, nie ma czasu do stracenia! Skoczył wprzód z mieczem przygotowanym na atak. Wystawił ostrze niczym skorpion swe zatrute żądło na ogonie. W takiej pozycji leciał i prawie drasnął smoka w okolicę szyi, gdy wtem od strony gada rzucił się na Adramelecha jeden z tassonów. Złapał go wpół i uniemożliwił zadanie ciosu. Nekromanta znowu poleciał do tyłu i wylądował na beczkach, tym razem leżał nad nim humanoidalny stwór. Adramelech zgiął obie nogi i odepchnął go solidnie, prostując je, gdy tylko stopy jego usadowiły się na brzuchu wroga. Tasson odleciał na kilka metrów. Wtenczas nekromanta zdołał wstać i dobić go mieczem.
- Miałeś dziś pecha...
Zauważył, że smok upatrzył sobie teraz właśnie jego na cel. Lejs wciąż leżał pod żyrandolem, teraz całym połamanym. Gdyby się ocknął, o własnych siłach dałby radę się wygrzebać. Bestia stanęła przed człowiekiem na dwóch nogach i poczęła atakować go pozostałymi kończynami. Machał przy tym skrzydłami, co wzbijało kurz prosto w oczy Adramelecha. Człowiek w reakcji z krzykiem na ustach walił na oślep mieczem, póki z jego oczu nie wydobył się kurz i mógł zobaczyć, że trafił smoka w nogę.
Offline
Lejsu powoli odzyskał przytomność. Czuł piekący ból w lewj stopie. Spojrzał na nią i zobaczył wbity w nią odłamek żyrandola, zauważył też, że żyrandol jest roztrzaskany. Wykorzystał to stając na nogi. Szybko wyciągnał odłamek ze stopy. Lekko kulejący rzucił sie do walki. Mało widział bo cała piwniczka była w obłokach kurzu. Dostrzegł, że Adramelech walczy ze smokiem waląc na oślep.
-To pewnie przez ten kurz - pomyśłał
Rzucił się na pomoc Adramelechowi. Wyskoczył z wyciągniętym mieczem i wbił go w łeb gadzinie.
Offline
Bane pozbierał się po upadku i wbiegł ponownie do piwnicy, zasłaniając oczy rękawem płaszcza. Kurz unoszący się w powietrzu ograniczał widoczność, jednak mógł to wykorzystać do własnych celów. Przebiegł między tassonami i niemal zderzył się ze smokiem, z którym akurat walczyli Lejs i Adramelech. Dobrze im szło w tym starciu, ale postanowił też coś dodać od siebie.
Schował szybko buzdygany i skoczył energicznie, chwytając smoka za łuski nad tylną łapą. Gad szamotał się i uderzał mocno skrzydłami, co znacznie utrudniło wampirowi podciągnięcie się. W końcu jednak stanął chwiejnie na jego grzbiecie i ruszył w stronę łba. Dopiero teraz zauważył, że dłonie i kolana ma poranione do krwi przez ostre łuski. Gniew wezbrał w nim gwałtownie. Wyjął buzdygany i skoczył naprzód, dla asekuracji podsuwając swoją torbę pod brzuch. Kiedy upadł na szyję gada, uderzył zamaszyście, wbijając mu buzdygany w oczy. Nawet jeśli ten atak nie dobije jaszczura, to przynajmniej go oślepi.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Pomoc zakonników była mu wręcz niezbędna. Gadzina zdezorientowana nie mogła się skupić na jednym przeciwniku, więc machała niezręcznie łapami. Adramelech jak mógł, tak ranił smoka mieczem. Lejsu i Bane dopełnili żywota jaszczura. Kurz powoli zaczął opadać, widoczność była już dobra. Smok leżał na wznak, był martwy.
- Dzięki, chodźcie pozbawić życia jeszcze inne smoki, zostało kilka.
Uśmiechnął się lekko swoim złowieszczym uśmiechem. W jego oczach widać było żądze niszczenia, zabijania. Był poraniony na dłoniach tylko. Na szczęście tym razem zabrał zbroję. Lepiej mieć i nosić jej ciężar, niż by jej zabrakło w chwilach, gdy śmierć zagląda w oczy. Wypatrywał smoka w pobliżu, lecz cała ta gadzia zgraja wędrowała w głębi piwnicy i niszczyła alkoholowe zapasy.
- Tak nie można tego zostawić.
Wskazał towarzyszom ogony wędrujących między beczkami smoków. W tym momencie do Adramelecha zmierzał wysoki tasson z mieczem. Nekromanta nie zastanawiał się długo.
- Wszystko w drzazgi poszło, starczy tego! Czas podarować gościom coś mocniejszego!
Zwrócił się to do siebie, to do dwóch wojowników za nim, to do wrogów. Schował swój miecz do pochwy na plecach. Pewniej chwycił Laskę Baala, teraz w obie dłonie. Chwila skupienia i z artefaktu świsnęła turkusowa magiczna strzała prosto w klatkę piersiową tassończyka. Wyzionął ducha.
- Teraz na smoki!
Zaśmiał się krótko, zapalając towarzyszy do walki. Ruszył powoli w stronę gadzin.
Offline
Poszedł w ślad za Adramelechem z wyciągniętym prze siebie sztyletem. Ból nogi wcąż mu doskwierał, ale już nie tak bardzo. Patrzył jak smoki rozwalają zapasy alkoholu.
-Tego już za dużo!! - krzyknął zdenerwowany
Lejsu wskoczył na jedną z pólek po winie by mieć lepszą pozycję do celowania. Wyciągnął łuk i sięgnął do kołaczanu.
-Cholera jeszcze tylko cztery strzały starczą na jednego no maksymalnie dwa smoki
Wyciągnął dwie strzały na raz, nałożył je na cięciwę i wystrzelił. Jedna przebiła przednią lewą nogę smoka a druga prawą przednią. Smok padł przednią częścią cielska na ziemię.
-No to teraz dokończcie - zwrócił się do towarzyszy
Offline
- Z przyjemnością! - krzyknął Bane, odnosząc się do słów Lejsa. Rozwianie się chmur kurzu było mu zdecydowanie na rękę, ponieważ teraz widoczność ograniczał jedynie naturalny półmrok piwnicy - żaden problem dla nocnych stworzeń, jakimi są wampiry. Poraniony smok ryczał i starał się przeć w stronę atakujących mimo przestrzelonych łap.
Świat rozmazał się Bane'owi w oczach, kiedy runął w stronę gada. Gdy znalazł się w pobliżu, smok gwałtownie wyciągnął szyję, próbując go złapać w szczęki. Wampir instynktownie skoczył w bok, w stronę rozbitych beczek. Po drodze zdążył w przelocie uderzyć smoka w powiekę - jego cios nie był tak precyzyjny jak poprzednie, ale za to zdołał przeciągnąć jednym z ostrzy między łuskami, boleśnie raniąc gadowi pysk. Wykorzystując energię ciosu, odwrócił się gwałtownie w celu ponownego ataku.
Tutaj jednak nie wszystko poszło po myśli wampira. Poślizgnął się na kałuży rozlanego piwa i runął jak długi na posadzkę, boleśnie obijając sobie bok i ramię. Rozwścieczone smoczysko zaczęło się ku niemu odwracać, więc zaczął swoją próbę odpełznięcia z jego zasięgu. Na szczęście ranne łapy gadziny pozbawiały ją sporej części mobilności.
Offline
Lejsu natychmiast znalazł się pomiędzy Bane'm a smokiem z napiętym łukiem. Wycelował prosto w czaszkę smoka i wystrzelił. Smok padł martwy na ziemię.
-Niedobrze została mi tylko jedna strzała - pomyślał
Łowca podał rękę Bane'owi i pomógł mu wstać.
Lejsu po raz kolejny wyciągnął sztylet.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Alkohol rozlewał sie po podłodze, płynął pośród resztek rozbitych beczek, szczątek tassonów, kilku smoków. Adramelech zatrzymał się i patrzył w posadzkę. Obserwował jak nurtem płynie szeroka rzeka wina zmieszanego z piwem, spirytusem, brandy i innymi wybornymi napitkami. Wzbierała w nim złość, można to było poznać po charakterystycznym dla niego falowaniem długich, bo aż po łopatki, czarnych włosach. W tym skupieniu umysł Adramelech i Laska Baala stały się jednością. Nie wiedział jak to się dzieje, ale czuł to całym sobą. Było to dla niego niczym miłosne uniesienia z elfką, tylko w kontrastowej atmosferze. Uniósł wzrok. Bane wraz z Lejsem już zdążyli zaangażowac się w zabijanie złowieszczych bestii dewastujących zapasy trunków. Teraz moja kolej... Zbliżył się, by znaleźć ofiarę. Dojrzał, jeden ze smoków oddalił się od grupy i machnął ogonem w kierunku regału z wytrawnymi winami. W jego kierunku wystrzelił z końca Laski promień o turkusowym połysku. Parszywy gad wyzionął ducha. Nekromanta już odnalazł kolejnego niegodziwca.
Offline
Bane podziękował łucznikowi za pomoc i zaczął rozmasowywać obolały bok. Przez pewien czas będzie miał nieco wolniejsze ruchy, ale przynajmniej wyszedł z tego bez złamań.
"Przydałby się teraz jakiś tassoński łucznik z zapasem strzał", pomyślał wampir, przekraczając ogon powalonego smoka. Usłyszał głośny trzask i puścił się biegiem w tamtą stronę. Zobaczył tassona dobierającego się do zapasów alkoholu. Ten od razu cisnął w wampira świeżo napoczętą butelką. Brandy chlusnęło Bane'owi na płaszcz, kiedy unikał koziołkującego "pocisku". Tasson zdjął z pleców oszczep i ruszył na wampira.
Nie był nawet taki zły w walce. Zbliżając się do wampira wykonywał krótkie, mylące ruchy. Pierwsze uderzenie przyjąłna grot, pozwolił włóczni obrócić się w jego dłoni i pchnął mocno. Cios rozerwał Bane'owi dolną część płaszcza, ale tylko drasnął ciało. Wampir wykorzystał to i zakręcił swoim płaszczem, przez co materiał szczelnie owinął grot. Teraz tasson nie zdołał się wywinąć. Bane podciął go niskim kopnięciem, smagnął buzdyganem po dłoniach trzymających drzewce i wykończył uderzeniem w głowę.
Od razu po uporaniu się z wrogiem wziął jego broń, po czym wrócił do Lejsa i Adramelecha. Mimo skutecznego oporu wobec napaści parę smoków jeszcze chyba żyło... A porządny oszczep mógł się sprawdzić lepiej niż buzdygany.
Ostatnio edytowany przez Bane (2008-02-23 11:52:26)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Kierował się ku smoczej postaci powoli, lekko przygarbiony, gotowy do magicznego ataku. Wtem poczuł potężne uderzenie od boku, leciał, upadł boleśnie na posadzkę, jego płaszcz przesiąknął alkoholem wzdłuż ramienia, nogi, zamoczyły mu się również włosy. Próbował wstać, lecz smok podbiegł prędko i przygniótł go przednimi łapami. Paszcza jego otwarła się z szalonym rykiem. Adramelech mimo to zachował spokój, dziwił go fakt, że potwór nie próbuje go zabić, ale tylko unieruchomił go. Może nawołuje swych towarzyszy? Istotnie, dwa smoki zaczęły sie zbliżać. Powoli na szczęście szły, gdyż nogi gadów nie były przystosowane do szybkiego chodzenia. Nekromanta domyślił się, że te solidarne stworzenia będą chciały się zemścić za śmierć towarzyszy. Strach zajrzał w oczy człowieka. Całe szczęście Laska jego służyła mu w takich momentach pomocą, dalej byli jak jedno ciało. Pod napływem złości i chęci wyrwania się z uścisku potężna energia uderzyła w tassońskiego smoka i odrzuciła go. Adramelech nie wstając kolejny raz wystrzelił w smoka magiczna strzałą. Ugodziła go w pierś, teraz w agonii gad wił się i jęczał boleśnie. Z westchnieniem Adramelech rozluźnił mięśnie i leżał pośród rozlanych trunków.
Offline
Zobaczył kolejnego smoka. Ruszył w jego stronę. Nagle z drogę zastąpił mu tasson. Wpadł na niego z impetem. Obydwaj - Lejsu i tasson - padli na ziemię. Tasson wstał wcześniej od łucznika ponieważ uderzenie o ziemię pozbawiło go na kilka sekund tchu. Gdy go odzyskał tasson już był gotowy do zadania ciosu. Lejsu przeturlał by uniknąć ciosu. Miecz tassona wbił się w podłogę, Lejsu wykorzystał to podcinając szkaradę, a ten upadając nabił się na rękojeść własnego miecza - był już martwy. Znów zaczął kierować się w stronę smoka.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |