Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Na końcu puszczy pośród drzew jest jeziorko. Jest tam cicho i spokojnie, miejsce dla istot które chcą odpocząć.Obok jeziorka jest duże drzewo przypominające baobab. Na nim można usiąść wygodnie a czasem nawet spać.
Ostatnio edytowany przez Mangel (2010-03-16 18:24:02)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zelda w malowniczy sposób zeskoczył z drzewa i przysiadł nad jeziorem aby zebrać myśli.... wyją Andrila z pochwy i pieszczotliwie, niemal z namaszczeniem pogładził palcem wzdłuż ostrza, wodził palcem po mieczu aż dojechał do run... tak, wile by dał aby zrozumieć ich znaczenie, a jeszcze więcej aby umieć ich użyć...
-,,Yr" i ,,Elhaz"-te słowa nie dawały mu spokoju, widział co oznaczały ale mimo to składnia mu nie pasowała,
-to zły język... -musiał znaleźć jakiś słownik...
Przeleciał myślami wszystkie znane mu obiekty Zakonu... Biblioteka to jedyne miejsce gdzie powinien znaleźć to czego szukał...
Po chwili namysłu Zelda, pognał po drzewach w stronę Zakonu...
Jego cień jeszcze chwile popatrzył za właścicielem.... i dołączył do niego....
Offline
Cisza.
Teraz potrzebna jej była cisza... i spokój.
Czarna, smukła sylwetka psowatego równym, szybkim truchtem zbliżała się do olbrzymiego drzewa na środku tej polany. Nigdy tu jeszcze nie była, co oznaczało, że może to miejsce jest wystarczająco oddalone od Wieży by zaznać tu trochę spokoju.
Wilk zatrzymał się w cieniu rozłorzystych gałęzi, ciesząc się tą chwilą.
Wszystko czego jej potrzeba... Cisza i spokój.
Ireth wgramowiła się na jeden z większych głazów i usiadła. Czarnym ogonem owinęła łapy, spojrzała przed siebie... na bezkresne morze traw, które później tonęło w cieniu Puszczy Pahwatów.
Nie przekszadzał jej deszcz, jednostajny szum wręcz ją uspokajał. Miała kilka ważnych spraw do przemyślenia, łącznie z tą najważniejszą. Czy tu zostać? Czy zostać i spróbować żyć od nowa?
Offline
Na leśnej ścieżce słychać było jednostajny rytm cięzkich uderzeń. Jakiś duży koń galopował między drzewami. Zimnokrwista biała klacz przeskoczyła nad jakimś przewalonym pniem. Ekena pędziłą dalej. Przeskoczyła nad jakimiś krzakami, które nie wiedzieć czemu znlazły się na jej drodze. Klacz poślizgneła się, próbując zatrzymać po wylądowaniu. Koniec końców nie chciała przecież stratować wilka siedzącego na skale. Polimorfka jakimś cudem nie przewróciła się. Wstała szybko i spojrzała na Ireth, dysząc cieżko. Skinęła jej łbem na powitanie, po czym rozejrzała się.
Offline
Wilczyca zeskoczyła ze skały, a podczas lot przybrała swoją ludzką postać. Wylądowała w kuckach lustrując z tego poziomu białą klacz.
-Przysięgam, że kiedyś nie wytrzymam i Ci przyłożę, jak jeszcze raz tak mnie przestraszysz. -mruknęła jednak na twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Ostatnio coraz częstszy na twarzy polimorfki. Wetknęła za paskie sztylet, który nie wiedzieć kiedy pojawił jej się w dłoni. Rozłożyła ręce w geście powitania.
-Ekena stary druhu... Znaczy druho... Mniejsza, co tu robisz?
Offline
Klacz przybrałą ludzka formę i wyszczerzyła zęby.
- A biegałam sobie i przypadkiem znalazłam sie tu. Ktoś krzaki postawił na drodze, to skoczyłam. A Ciebie co tu przywiało? - Zapytała, uśmeichajac się i siadajac na jakimś kamieniu. - I jak widzę coś ostrożna się zrobiłaś. Zawsze rzucasz sie ze sztyletami na skaczące przez krzaki konie?
Offline
-Cóż... Ostrożności nigdy za wiele zwykli mawiać starzy i mądrzy. -Odpowiedziała kręcąc głową. Znów uśmiechnęła się w ten sam łobuzerski sposób.
-A jak chodzi o to co ja tu robię... A co mogę robić? Szukam spokoju z dala od karczemnego zgiełku i ucząszczanych traktów. Widocznie nie starałam się dostatecznie biorąc pod uwagę, że mnie znalazłaś. -Zaśmiała się cicho kryjąc ręce w szerokich rękawach swojej koszuli.
Offline
Coś dziwnego rozniosło się w powietrzu od strony jeziorka. Słonawy zapach dziwnie kłujący w nozdrza... Nie trwało to długo. Nastąpiła eksplozja. Dziwne bo pod wodą. Dziwne bo w tak odosobnionym miejscu. Woda zabulgotała i wzburzyła się zanieczyszczając mułem przejrzyste wody stawu. I nagle wszystko ucichło. Zapadła nienaturalna cisza. Wiatr przestał wiać, spłoszone hałasem ptaki śpiewać...
Offline
Ekena już zamierzała odpowiedzieć Ireth, gdy wybuch zagłuszył jej słowa. - Co to było? - Syknęła cicho, gdy wszystko sie uspokoiło. Spojrzała na przyjaciółkę, po cym wbiła wzrok w wodę i zaczęła skradać sie powoli w kierunku jeziorka.
- Szkoda, ze żadna z nas nie może być rybą... może dowiedziałybyśmy się, co tam się stało... - Albinoska szepnęła na wpół do siebie, utrzymując bezpieczną, w jej mniemaniu, odległość od zbiornika.
Offline
Ireth rozejrzała się zaniepokojona.
-Co to do cholery? -szepnęła niwelując trochę nerwową ciszę powstałą w tym miejscu. Jej wzrok spoczął na zbiorniku wodnym. Oczywiście nie było szans zobaczyć co właściwie się stało, napewno nie przez zmętniałą wodę. Zrobiła jednen krok w stone sadzawki cały czas wbijając w nią wzrok.
Offline
Coś błyszczało srebrnie pośród mułu. Powoli woda stawała się coraz przejrzystsza, nadal nie była całkiem czysta ale dało się już dostrzec pewne szczegóły dziwnego przedmiotu, który spoczywał na dnie. Po pierwsze, wcześniej go jakoś tam nie było. Po drugie, była to skrzynia ze srebra. Po trzecie na wieku znajdował sie okrąg, jedna jego część była wysadzana obsydianem. Tak pokazywał się sierp księżyca. Na jego tle były dwie postaci. Na ciemnej humanoidalna sylwetka, na jasnej, wyjący wilk.
Offline
Polimorfka przechyliła sie lekko, patrząc w wodę.
- Erm... Ireth? Zgubiłaś tu może dużą srebrną skrzynię z czymś dziwnym? - Mruknęła, zerkając na przyjaciółkę. - Bo to wygląda jak skrzynia. A ze srebra jest na pewno... - Albinoska podrapała się po karku czując charakterystyczne denerwujące swędzenie, gdy znienawidzony metal znajdował sie w pobliżu.
Offline