Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Gdy tylko ostrze odsunęło się od jej gardła, odskoczyła jak oparzona. Z tego jednak względu, że jej zmysł wzroku kiepsko działał, a nie miała najmniejszej nawet szansy skupić się na tyle, by wyczarować nowego ognika, chwilę później wpadła na kamienny filar. Przyparła do z całą siłą plecami, rzuciając niepewnie głową na boki, jakby to miało pomóc jej określić zaistniałą sytuację. Więc, ten jak mu tam... Angelus był jakimś wrogiem wielkiej jaszczurki? I znali się? Robiło się coraz ciekawiej. Ireth zaczynała podejrzewać, że znalazła się wewnątrz jakiegoś dawnego sporu, zupełnie nie w czasie, ani nie na miejscu. To było typowe dla jej pecha. Musiała się więc jakoś z tego miejsca wydostać, ale na ślepo nie miała najmniejszych szans. Mogła jednak wrócić do wyjścia po swoim włąsnym śladzie, po zapachu. Ale nie w tej postaci. Gdy była człowiekiem, jej węch nie był na tyle mocny.
Na moment korytarz rozbłysł delikatnym, zielonkawym światłem. Ułamek sekundy i na miejscu dziewczyny stało coś czarnego, wtapiającego się w tło, futrzastego i z błyszczącymi ślepiami. Angelus, jako, że wiedział, iż Ireth jest zmiennokształtną mógł się tego spodziewać, a przynajmniej w pewnej mierze, bo ona przemieniała się zupełnie inaczej niż Ekena, druga polimorfka. Dla smoka, mogło być to dosyć duże zaskoczenie. Bo niby jakim cudem zamiast człowieka, nagle pojawiał się wilk?
Teraz wystarczyło tylko ominąć to wielkie, złote cielsko i gnać co tchu do Puszczy. Tylko jak minąć coś, co zajmuje całą szerokość korytarza?
Offline
Mieszkaniec stolicy
"cholera nie spodziewałem się tego po Niej". Pomyślałem, ale nie zaskoczył mnie jej widok zamieniającej się w wilka niestety, ale widziałem wiele przypadków poliformi.Dałem jednak jej szansę ucieczki podrywając się do lotu i poczekałem chwilkę lewitując nad powierzchnią podłogi.- Uciekaj bo może się stać za chwilę bardzo gorąco, a ie chcę żeby byli postronne osoby. Przypomnij sobie czasy z przed 50 lat drogi Angelusie kiedy ty próbowałeś mnie zabić za to, ze nie słusznie zostałem oskarżony za zabicie całej twojej rodziny, ale nie ja to zrobiłem tylko inny gad- powiedział Drako do Angelusa
Ostatnio edytowany przez Darken_Larhl19 (2010-11-10 15:38:28)
Offline
Mieszkaniec stolicy
- Hę ? - Tylko pytające jęknięcie udało mu się z siebie wyrzucić. - Nie wiem kim byłem za czasów bycia człowiekiem, ale nie wyglądam bym miał czterdzieści lat. Nie pamiętam swojej rodziny, nie pamiętam nic. Najwyraźniej mnie z kimś pomyliłeś... - Odpowiedział, rzucając teraz spojrzenie na polimorfkę. Jej zwierzęca forma znacznie różniła się od formy Ekeny. Przeszło mu przez myśl, czy aby obie te Panie się nie znały. Jednak tej odpowiedzi chyba nie było dane mu poznać, nieznajoma szybko odskoczyła od niego i najwyraźniej miała zamiar stąd uciec. Pytanie pozostawiał sobie nowo poznany mu Drako. Nie miał pojęcia skąd mógł go znać, wampirem był bowiem dopiero dekadę, zaś swojego "poprzedniego" życia nie pamiętał. Albo smok się pomylił, albo znał Angelusa, sprzed jego przemiany. Czymże był Angelus, będąc tak stary i zachowując przy tym młodość. Zaś chłopak wyglądał na zaledwie osiemnaście-dwadzieścia lat. To musiała być jakaś pomyłka. - Co ty możesz o mnie wiedzieć. - Odparł. W każdym razie gość pojawił się znikąd, podobnie jak nieznajoma. Niby podziemny korytarz, a ludzi tutaj jak na jakimś rynku - pomyślał.
Karta Postaci
Pokój jest kłamstwem - istnieje tylko pasja.
Dzięki pasji zdobywam siłę.
Dzięki sile zdobywam moc.
Dzięki mocy osiągam zwycięstwo, moje okowa pękają.
Niechaj Moc mnie uwolni.
Offline
Nie, nie. Nie miała zamiaru przebiegać pod cielskiem smoka. Z resztą, ciężko było mówić nawet o przechodzeniu, a nawet o przeczołgiwaniu się. Życie wciąż jeszcze było jej miłe, przynajmniej na tyle. Korytarz, mimo iż naprawdę przestronny, nie mógł pomieścić całej rozpiętości skrzydeł wielkiego gada. Ten więc w żadnej mierze nie miał szans unieść się w powietrze. Co zanczyło, że ona nie mogła pod nim przejść. Z drugiej zaś strony pozostawiał jegomość, który jeszcze chwilę temu, groził jej sztyletem. Żyć, nie umierać, bajeczna sytuacja.
Zamiast uciekać, ile sił w łapach cofnęła się niezdarnie jeszcze kilka kroków, by 'wkleić' się między filar, a ścianę. Tym oto sposobem, była osłonięta z dwóch stron, z trzeciej zaś mając do obrony własne zęby. Musiała przeczekać, aż kryzysowa sytuacja trochę ostygnie, by potem jakoś się z tego miejsca wyrwać. Kto by pomyślał, że zwykłe pomylenie jednego skrętu na samym wejściu do podziemi zaowocuje taką niespodzianką.
Ireth i jej przeklęty brak szczęścia.
Wlepiała spojrzenie błyszczących ślepi to w jedną, to w drugą postać, próbując jakoś rozszyfrować co też za chwilę może się stać.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Drako postąpił parę kroków w przód w kierunku wampira.Mierzył jego wysokość, muskulaturę i zwracał uwagę na jego zachowanie. Wiedział iż z wampirami nie ma żartów, ale ten przypomina nie co dawnego wroga mej rasy.-Drogi Angelusie sięgnij bardziej w głąb pamięci wiem że to potrafisz bez najmniejszego wysiłku-powiedział Drako
Offline
Mieszkaniec stolicy
- Ta rozmowa nie ma sensu. Nie potrafisz zrozumieć prostej rzeczy. - Oznajmił. - A teraz zejdź mi z drogi. - Dodał, nabierając nieco sarkastyczną minę. Pamięć Angelusa ograniczała się do dziesięciu lat, kiedy to obudził się jako wampir. Nie miał zamiaru bowiem, wikłać się z dłuższą rozmowę tłumacząc wszystko po kolei. Smok nie był wart jego uwagi, nie był wart ani jednego spojrzenia. Zapewne smok zdał sobie sprawę, że jego przemiana postawiła go na przegranej pozycji, przez co natychmiast zmienił temat - przynajmniej tak rozumował Angelus. Wpierw arogancja, potem zaś próba dialogu. Drako był doprawdy intrygującą postacią. Wampir gdyby tylko miał okazję, pokazałby mu "kim", a raczej "czym" jest naprawdę. Wtedy jednak stojąca obok nieznajoma mogłaby zobaczyć to i owo. Też musiałaby zginąć, bowiem nikt nie mógł się dowiedzieć, co skrywa w sobie Dowódca Srebrzystych. Nie daj Boże, polimorfka znalazłaby się w Quidsors by złożyć doniesienie na sytuację zaistniałą w Podziemiach Gwiezdnej Wieży, a za biurkiem w gabinecie dowódcy srebrzystych siedziałby właśnie ich prowokator. To nie mogło się stać. - No już ! - Wrzasnął, a ekspresja na jego twarzy natychmiast uległa zmianie. Wydawał się być żądny krwi, żądny walki na śmierć swojego przeciwnika. "Innego" Angelusa zdołał zobaczyć jedynie smok stojący przed nim. Nie długo było mu dane cieszyć się takim widokiem, gdyż wampir zaraz się opanował. Zwilżył dolną wargę końcówką języka po czym lekceważąc smoka odwrócił się w stronę polimorfki. Uklęknął przy zmiennokształtnej z całkiem innym wyrazem twarzy, bowiem ciepły uśmiech przyćmiewał wcześniejsze jego zachowanie. - Wybacz, jestem przeczulony na punkcie nieproszonych gości. Chciałem jedynie odpocząć, a finałem mojego odpoczynku jest wielka jaszczurka i przerażona polimorfka. - Wyciągnął bladą, lodowatą dłoń w stronę nieznajomej, dając jej wyraźny sygnał, że na rękę by mu była ponowna przemiana w człowieka. - Angelus. Tak się zwę. Jako Srebrzysty mam obowiązek chronić ludzi. Dlatego też podwajam moje przeprosiny. Pozwolisz, że bezpiecznie wyprowadzę Cię z Korytarzy, jeśli tylko wyrazisz na to zgodę. - Wyjrzał na chwilę za siebie, sprawdzając czy aby smok i jego ludzka forma zniknęli.
Karta Postaci
Pokój jest kłamstwem - istnieje tylko pasja.
Dzięki pasji zdobywam siłę.
Dzięki sile zdobywam moc.
Dzięki mocy osiągam zwycięstwo, moje okowa pękają.
Niechaj Moc mnie uwolni.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Było południe. Pora Świątynnych Dzwonów i modlitw kapłanów Versa którzy czcili słońce w zenicie.
Pijany Hetrasi wszedł do podziemi wieży nie wiedzieć czemu w poszukiwaniu większej ilosci trunków kiedy to kilka pięter powyżej znajdowała się darmowa karczma.
Szedł opuszczonymi korytarzami kiedy nagle wpadł na ścianę i jakby wytrzeźwiał. Zdziwiony zajściem znów próbował ruszyć przed siebie i po raz kolejny wpadł na "powietrzną ścianę".
-Co do jasnej ku...- nie dokończył zdania.
W- jednej chwili błysnęło oślepiające światło a Hetrasi odleciał 10 stóp do tyłu. To co zobaczył gdy podniósł swoje śmierdzące alkoholem cielsko z ziemi wzbudziło w nim niemy zachwyt... Ale tez strach.
Na środku korytarza unosił się piękny miecz... I pewnym było że nikt nie widział nigdy tak pięknego oręża. Unosił się on nad ziemią w płomieniu. Niebieski płomień rozsyłał po korytarzu co kilka sekund świetliste fale barwy indygo.
Hetrasi na drżących nogach podszedł do ciekawego zjawiska chcąc pozyskać ów oręż. Jednak mimo wszelkich prób nie mógł się zbliżyć na długość ręki.
-Odsuń się śmiertelniku... śmiertelniku... śmiertelniku...- rozległ się enigmatyczny głos.- Ten oręż nie jest dla ciebie... ciebie... ciebie...- głos zdawał się wydobywać z ostrza... Albo z płomienia- Wezwij godnych śmiałków... śmiałków... śmiałków...- rozkazał tajemniczy męski głos.- Idź sługo... sługo... sługo...
Hetrasiemu nie trzeba było powtarzać dwa razy. Natychmiast wybiegł próbując odnaleźć wszystkich chętnych i godnych śmiałków.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Tak. Karczma była jednym z jego ulubionych miejsc. Nie ze względu na towar, czy towarzystwo. Karczma była jedynym miejsce, w którym mógł swobodnie pić to co lubił najbardziej, a dla większości, jak nie wszystkich jej gości, było to po prostu czerwone wino. Dzień nie pozwalał mu zbytnio opuszczać Wieży, ale skoro żałobny wieczór właśnie nastał, czas było się ruszyć. Wychodząc z pijalni, Ang zauważył wstawioną postać. Początkowo przyszło mu go minąć, ale ekspresja na twarzy pijaczka znacznie przykuła jego uwagę. - Co jest ? - Rzucił, przechylając głowę w geście niezrozumienia.
Karta Postaci
Pokój jest kłamstwem - istnieje tylko pasja.
Dzięki pasji zdobywam siłę.
Dzięki sile zdobywam moc.
Dzięki mocy osiągam zwycięstwo, moje okowa pękają.
Niechaj Moc mnie uwolni.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Hetrasi spojrzał na Angelusa wielkimi jak spodki od kawy oczyma.
-Niech mi bogowie wybaczą Panie... Tam... Oręż... Piękny oręż... I mówi.- wypowiadając te słowa energicznie wskazywał na zejście w dół.- W Podziemiach... O na bogów... Piękny oręż... On chce się z kimś widzieć... Mówi z kimś godnym.
Hetrasi był ewidentnie przestraszony. Z dołu zdawało się słyszeć podniecone głosy. Czyżby już ktoś dotarł do tego jakże cennego skarbu?
Faktycznie, czuło się coś w powietrzu... Coś świeżego... A nie powinno tak być. Jak by nie patrzeć, wampir dopiero co wyszedł z pijalni... Powinno cuchnąć.
Offline
Chloe przechadzała się po korytarzu powolnym krokiem, gdy usłyszała czyjeś głosy. Zaciekawiona podeszła bliżej i zobaczyła przed sobą Angelusa oraz mężczyzne... no cóż... ledwo trzymającego się na nogach. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, ale prócz nich nie widziała w korytarzu nikogo.
- Czy wszystko w porządku? - zrabiła krok w stronę Hetrasiego - Stało się coś? - obdarzyła go pytającym spojrzeniem, poczym również z tym samym pytaniem zwróciła się do Misztrza stojącego w pobliżu.
Offline