Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Koty, gdy tylko zorientowały się, że bez większych problemów wydostały się na zewnątrz, całą gromadą puściły się pędem w stronę pola, tylko się za nimi kurzyło.
Ireth teraz tak czy siak, musiała się udać w stronę wież bo tam też popędziła cała gromada, po drodze dając pokaz skoków i pazurów przy przechodzeniu przez drewniany płot okalający hodowlę. Żeby za nimi nadążyć, Ireth będzie musiała się pośpieszyć. Hałastra powędrowała wyraźnie w stronę samego środka pola pszenicy. A właściwie teraz jeszcze pustego pola.
Offline
Patrzyła jak dwa koty oddalają się biegiem. Teraz był czas na szybką decyzję, bo zwierzaki oddalały się w zastraszającym tępie. Iść za nimi i zaryzykować spotkanie z Pahwatami i inszą fauną, czy też jakoś chyłkiem przemknąć (i dalej zaryzykować spotkanie z Pahwatam) i ruszyć w kierunku odwrotnym w stronę zabudowań.
Wybór padł na opcję pierwszą. Jakoś nie chciała się jeszcze rozstawać ze swoimi nowymi kumplami. Chyba zwyczajnie polubiła te dwa koty, w szczególności to małe lwiątko.
Teraz pozostawał jeszcze fakt dogonienia zwierząt. W formi dwunożnej miała raczej niewielkie szanse się z nimi zrównać, ale istniała spora nadzieja, że idąc za nimi nie straci ich z oczu. Mogła też zmienić się w wilka, ale to wiązało się z ryzykiem przestraszenia kotów. W końcu nie od dziś wiadome jest, że kotowate i psowate raczej za sobą nie przepadają.
Ruszyła szybkim marszem, potem rozpędzając się do biegu, na tyle, na ile to w śniegu było możliwe. Wzrok skupiła na dwóch oddalających się plamach.
Pole pszenicy? No niech będzie.
Offline
(Akcja przenosi się do tego wątku!)
Offline
Bankier
Shiro był cholernie zły... Nie wiedział jak to się stało. Za bardzo zaufał elfce. A przecież nie mógł otwierać się przed nikim... To tak bolało... Z tej złości nie wiedział nawet gdzie idzie... Nagle stanął jak wryty...
-Gdzie ja znów do cholery jestem?!- Nawet nie miał przy sobie zbroi i broni... Co się z nim działo. To było takie nie podobne do motykarza. Był teraz zupełnie bezbronny. Zarówno mentalnie gdyż bał się kontaktu z kimkolwiek, jak i fizycznie...
Po prostu świetnie...
Offline
Ciężkie, pełne bieganiny dni doprowadziły nimfe aż do hodowli rysiów. Jej zazwyczaj , pełne radości oblicze zbladło, a dzikie oczy juz nie pałały takim blaskiem jak dawniej. Widać było, ze jest po trudnych dniach.
-Cisza... Spokój... -wyszeptała do siebie gdy jej nogi w końcu minęły próg budynku, ale jej zapał szybko zgasł gdy zobaczyła człowieka w środku. I tak o to marzenia o spokojnym popołudniu, prysły niczym bańka mydlana.
Offline
Bankier
Świetnie... Z rozpędu wszedł do chatki... Do tego pełnej zwierząt! Odwrócił się chcąc wyjść, lecz drzwi zastawiła mu jakaś obca postać. Chłopakowi od razu przyszło do głowy że włamał się do czyjegoś domu i ten ktoś będzie mu właśnie robił problemy. Jednak był zbyt zdenerwowany, by się tym przejmować. Zamiast tego zapytał buńczucznie.
-Czego?!- Niezbyt to było miłe powitanie, które wszystko mówiło o wychowaniu motykarza. Jednak chłopak nigdy nie okazywał nikomu otwartej wrogości... Sam nie wiedział czemu właśnie teraz tak postąpił...
Offline
Poruszyła się niespokojnie, najpierw z przerażenia dostała gęsiej skórki, ale po chwili obrała obronną postawę marszcząc brwi.
-Co tak agresywnie -rzuciła chłodnym tonem spoglądając na człowieka -Zwierzaki płoszysz i zakłócasz spokój tego miejsca. Myślisz ze teraz łatwo znaleźć takie ciche miejsce?! -no tak, zmęczona Shirei, to niezbyt miła Shirei, a ów mężczyzna zaraz się o tym raczej przekona. Wystarczyło tylko na nią spojrzeć, widać ze w tym momencie z przesympatycznej istoty stawała się psychopatką która szuka spokoju.
Offline
Bankier
Shiro podszedł do dziewczyny na dość bliską odległość. Nie miał przy sobie żadnej broni, więc po prostu zacisnął dłonie w pięści. Pochylił się lekko i zapytał.
-Masz z tym jakiś problem?- Jak nisko mógł jeszcze upaść... Zaczął zaczepiać przypadkowo spotkane osoby, a nawet grozić im.
-To twoje miejsce?-Zapytał nieco pojednawczym tonem chcąc choć trochę załagodzić sprawę. Musiał wrócić do dawnego, zimnego i zdystansowanego siebie... Nigdy już nie "zbliży się" do nikogo.
Offline
Chłopak był blisko, bardzo blisko... Duma Shirei, czy raczej jej buntownicza dusza szybko to odczuła. Zrobiła ze dwa kroki w przód, cały czas mierząc chłopaka zimnym spojrzeniem.
-Nie, to nie jest moje miejsce, ale lubie tu przychodzić, ale to nie powinno cie obchodzić człowiecze. -miała sykliwy ton, przesączony irytacją i wkurzeniem. Nigdy nie szukała problemów, a tym bardziej bójek, ale od czasu do czasu można chyba z kimś przedyskutować pojedyncze sprawy. -Ludzie już nie mają szacunku do niczego ! -gdy tylko wypowiedziała swoją kwestie odwróciła się na pięcie, wprawiając w ruch swoje brązowe włosy, które falą uderzyły twarz chłopaka. -Przepraszaam Chciałam mocniej
Offline
Bankier
Chłopak pochwycił ją za ramię i przyciągnął ją do siebie, by następnie przycisnąć dziewczynę do ściany. Jednocześnie całkowicie odgrodził jej drogę do wyjścia. Wyciągnął dłoń i chwycił za żuchwę dziewczyny, by po chwili podnieść jej podbródek w górę.
-Słuchaj no dziewucho. Nie zadzieraj ze mną bo zrobię Ci krzywdę. Nie mam zamiaru znosić kaprysów jakiejś smarkuli.- Warknął trzymając swoją twarz tuż przy twarzy dziewczyny... To zdecydowanie nie był jego dzień.
Offline
-Smarkuli!? -syknęła przez zęby spoglądając w oczy mężczyzny. Mieli jedną wspólną ceche... Miotały nimi te same emocje... Pomijając ich wyrazy oczów... Mimo iż Shirei posiadała cięty język, jej oczy w każdej takiej sytuacji były przerażone, szukające ucieczki...
-Masz jaja żeby mnie uderzyć?! Ty... -jednak znowu duma, wygrała...
Offline
Bankier