Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Dziewczyna natychmiast zerwała się i usiadła na posłaniu.
-Nie, żadnej rodziny, błagam.- powiedziała zachrypniętym od płaczu głosem wodząc szeroko otwartymi oczami od elfki po anielicę i z powrotem.
Nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, co się z nią dzieje, jednak dobrze wiedziała, że jej rodzinie to się nie spodoba. Hańba dla bogatej mieszczańskiej rodziny? To było nie do pomyślenia, to byłby dla niej koniec. Dzięki tej całej szopce z letargiem zdołała to ukryć przed nimi, więc nie mogła teraz pozwolić na to, by ten szczęśliwy zbieg okoliczności zamienił się w tragedię jej życia.
Jednak pytanie Vicky spowodowało, że wreszcie zyskała jakiś kontakt ze światem i zaczęła w miarę trzeźwo myśleć. Jęknęła i skrzywiła się w grymasie rozpaczy. Opadła z powrotem na poduszki wijąc się z bólu.
-Co się ze mną dzieje?!- krzyknęła w odruchu rozpaczy.
Offline
Mieszkaniec stolicy
-Dobrze, nie będzie rodziny. Uspokój się, to teraz najważniejsze. -histeria nie była im potrzebna.
Westchnęła cicho. Szok szokiem, ale bez przesady. Powinna była znać konsekwencje swoich czynów.
Przecież nie będzie teraz tłumaczyła jej jak do tego doszło... może jeszcze na przykładzie pszczółki i kwiatka?
Coś długo elf nie wracał. To źle, bardzo źle. Miała nadzieję, ze nie wykorzystał okazji i nie zwiał...
Ostatnio edytowany przez Aranel (2010-03-16 16:25:26)
Offline
Vicky czuła się zmęczona. Nie podobała jej się ta sytuacja. Żałowała biednego dziecka, a raczej w tych okolicznościach dwójki. Zastanawiała się co powinna zrobić. W końcu zdecydowała się, że dokończy sporzątanie.
- Posiedzisz z nią? - zwróciła się do elfki. - Powinnam zrobić porzadek w odrobine zdemolowanym gabinecie, a poród potrwa pewnie troszeczkę... zawołasz mnie, kiedy skurcze będą odpowiednie, żeby dziewczyna mogła przeć. Nie wiem na co jeszcze mogę się tutaj w tej chwili przydać. Nie jestem dobrym psychologiem, a fizycznie ona jest zupełnie zdrowa.
Offline
Jak na komendę, do szpitala wszedł hobbit w stroju urzędnika średniego szczebla.
Czarna toga, nienawykłe do pracy dłonie, palce pokaleczone przez papier i plama atramentu na prawym kciuku… No tak, na pewno całymi dniami nie wychodził z biura i te odwiedziny w szpitalu nie były mu na rękę, co z resztą widać było po jego minie.
- Witam panie. – powiedział kłaniając się nisko – Chciałbym porozmawiać z jakimś medykiem na osobności… najlepiej z mężczyzną, jeśli można…
Offline
- Dzień Dobry, przykro mi, mężczyznami chwilowo nie dysponujemy - anielica uśmiechnęła się do niego uprzejmie - zostałam tylko ja ,ale jestem do dyspozycji, jeżeli w czymś mogę pomóc.
Hmm naprawdę nie mają tu nikogo kto by mógł posprzątać? - pomyslała - mnie najwyraźniej nigdy nie uda się za to zabrać. Tak naprawdę nie była wcale niezadowolona z tego powodu, nienawidziła tego zajęcia, a wcale nie tak wielu rzeczy nie lubiła, zazwyczaj była całkiem pogodna i zadowolona z życia i tego co aktualnie robi.
Grzecznie wyprowadziła mężczyznę z pomieszczenia w którym znajdowała się rodząca kobieta i delikatnie przymknęła drzwi, tak, żeby usłyszeć jeżeli elfka będzie jej potrzebowała.
- O co chodzi?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Tak więc została z rodzącą. Namoczyła ręcznik w wodzie i przemyła jej twarz.
Potem usiadła obok niej, trzymając ją za rękę.
No cóż, jeśli nie pogodzi się z tym, że właśnie rodzi dziecko.. to będzie źle... dla niej i dla dziecka.
Postanowiła nawiazać kontakt z dziewczyną. Skoro ma jej pomóc, to ta mała musi jej zaufać.
-Więc.. jak masz na imię? -spytała ją.- Ja jestem Aranel.
Ostatnio edytowany przez Aranel (2010-03-18 19:21:40)
Offline
Dziewczyna zrezygnowana, zrozpaczona i wyraźnie zmęczona własnym zdenerwowaniem opadła na poduszki wgapiając się tępo w przestrzeń. Spojrzała na Aranel niewidzącym wzrokiem, po czym chwyciła ją za rękę.
-Proszę... powiedz mi, co się ze mną dzieje?- wyszeptała słabym głosem.
Nagle huknęły drzwi pojawił się wysoki elf. W jednym ręku trzymał bukłak wina a w drugim wiklinowy koszyk przykryty białą serwetą. Najwyraźniej przyniósł też jedzenie. Rozejrzał się bezradny jak dziecko i dalej tkwił jak kołek w jednym miejscu.
Offline
Mieszkaniec stolicy
-Zaraz Ci to wszystko wytłumaczę kochanie. Ale zaczekaj na mnie chwilkę, dobrze? -wstała i podeszła do elfa.
Miała parę pytań do zadania.
-Jesteś ojcem dziecka? -spytała prosto z mostu.
Odwróciła się i spojrzała na dziewczynę. Nie była w najlepszym stanie. Wróciła spojrzeniem do mężczyzny.
Czekała na odpowiedź.
Offline
Elf wyraźnie zbladł, a w jego oczach Aranel dostrzegła przerażenie.
-Ja...nie wiem... chyba... chyba tak...- mruknął bardzo cicho przenosząc spojrzenie z elfki na rodzącą dziewczynę i jęknął głucho. W końcu bardziej pewnie kiwnął głową.
Spojrzał zielarce w oczy, a wzrok miał tak zgnębiony, tak zmęczony, że elfce zrobiło się żal mężczyzny.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Jednak żal po chwilę ustąpił.
-Dlaczego ona nie wie, co się z nią dzieje?! To jeszcze dziecko! Jak mogłeś? -spytała ostro. Nie ma litości dla facetów co lubią zabawiać się z dziećmi.
-I ani waż się stąd uciec! Masz usiąść obok niej i ją wspierać. Bo inaczej.... pozałujesz.
Chyba dobrze wypadła w roli złego gliny.
Offline
Hobbit poprawił pas, opinający ciasno jego dorodny brzuszek. Poślinił palce i przejechał nim po brwiach.
- No dobrze pani… czy możemy porozmawiać gdzieś na osobności? Sprawa jest pilna i… intymna. – powiedział klepiąc sakiewkę przytroczoną do pasa. Musiało być tam sporo, bo brzdęk był imponujący – Gdzie możemy usiąść i mnie… zbadasz?
Offline
Hobbit zirytował Vicky. Nie pomagała nikomu dla pieniędzy, robiła to tak poprostu, taką miała naturę. Gdyby nie to, że umożliwiają jej dalszą naukę, w ogóle by ich nie potrzebowała. Pasowała jej wizja wiejskiego lekarza w której ludzie płacą za usługi różnego rodzaju dobrami, jak warzywa, jajka czy ubrania. Dodatkowo nie chciała oddalac się od rodzącej dziewczyny, w razie gdyby była nagle potrzebna, ale mimo to odnosiła się do hobbita jak to miała w zwyczaju, grzecznie, miło i uprzejmie.
- Chwileczkę - powiedziała zauważywszy, że elf wrócił i ma wszystko o co prosiła.
Wzięła od niego wino, nie wtrącając się do rozmowy między nim, a elfką, uznała, że tamta z pewnością świetnie sobie poradzi. Zaniosła trunek Argezowi, zastanawiając się co on właściwie tu jeszcze robi, no ale skoro już tu był, to jemu też pomoże. Wróciła do hobbita i zaprowadziła go do pokoju obok tego, gdzie znajdowali się elf, elfka i rodząca dziewczyna. Przymknęła drzwi, nie do końca, tak, żeby na pewno w razie czego usłyszeć, że jej potrzebują.
- O co chodzi? - zapytała grzecznie.
Offline
Bogowie są niczym
Arghez nie odzywał się przez cały czas. Był zdziwiony całym natłokiem tych zdarzeń. Gdy tylko otrzymał wino bez namysłu po prostu je otworzył i złapał kilka łyków... Miał już iść, ale w razie czego jak zobaczył że Vicky płacą aż tyle, a sam jest aktualnie przy planowaniu wydatków, i do tego o prawie pustej kieszeni postanowił zostać i pomóc w razie czego.
- W razie czego to ja znam magię która pomogłaby przy uspokajaniu pacjentów... - Najpierw pomyślał o czymś na rodzaj rozrywania rąk, ale później przypomniał sobie że do tego są dobre zaklęcia...
Offline
Dopiero w tym pomieszczeniu, odizolowany od reszty chorych, rodzących i leczących, hobbit okazał to, jak bardzo był zdenerwowany. Wyciągnął z kieszeni haftowaną, prawdopodobnie na wczorajszej imprezie w karczmie, hustkę i otarł spocone z nagłą czoło.
- Widzisz pani… mam pewien problem, z niewymowną częścią mojego ciała… - zaczął możliwie jak najbardziej dyplomatycznie, oglądając się, czy aby nikt nie podsłuchuje – Czy na pewno nikt nas tu nie podsłucha?
Offline
Vicky zawsze miała spory problem z etykietą i jakoś nie leżały jej te wszystkie "panie" i "panowie" dlatego też sama nigdy ich nie używała. Dla niej wszyscy na świecie byli poprostu sobą.
- Nie sądzę - odparła poprostu. Tak do końca nie była pewna, bo tyle się tu ostatnio działo, że niczego nie można być pewnym. Całkiem możliwe wydało jej się, że ktoś tu "przypadkiem" wparuje i będzie czegoś chciał, ale nie miała zamiaru go bardziej denerwować. - Więc co się stało? - zapytała ponownie.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |