Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Stolarz i Kucharz
Gerard złożył ręce i zapalił grot magią.
- Proszę - rzekł jakby pożyczał pięć duaktów. Ponownie napiął łuk i szukał oficera. Znalazł jednego, stał w środku oddziału walki wręcz. Pierwsze skojażenie to umięśniona ośmiornica. Napiął łuk i gdy druga salwa nie zabiła oficera, szybko wypuścił strzałę. Strzała utknęła głęboko w miejscu gdzie przed chwilą było oko. Teraz ledwo wystawała z tamtąd strzała.
Offline
Zbanowany
Raziel rozejrzał się i pomyślał:,,Hmm,niezła walka''.Elf który walczył koło niego nagle znalazł się po drugiej stronie bandy mutantó.,,Cóż za zwinność"pomyślał Raziel,,ale i głupota".No bo kto przy zdrowych zmysłach odzielał by się od grupy w obliczu takiej hordy.Raziel zatakował cięciem z góry,mutanta całego odzianego w twardą zbroje.Bestia zablokowała cios ramieniem i wydała z siebie dziwny dźwięk podobny do śmiechu.Tymczasem jego wilk zatakował bestie od tyłu wskakując jej na plecy.Po krótkiej szamotaninie sćiągnoł stworowi hełm ukazując jego parszywą twarz.Maszkara rozejrzała się wsciekła a wtedy elf pchnął ją mieczem prosto między oczy.Stwór jeszcze przez chwile patrzał zdziwiony,po czym padł martwy.
-Dzięki - rzucił szybko do Groma
Padało, więc musiał się śpieszyć by ogień nie zgasł. Szybko napiął strzałę na cięciwę i wystrzelił w jednego z mutantów. Sam nie wiedział jak, ale trafił wprost w otwartą paszczę mutanta. Mutant złapał się za głowę i zaczął biegać jak szalony. Po chwili jakieś substancje z paszczy potwora spowodowały mały wybuch i jego głowa głowa rozbryznęła się na wszystkie strony. Ciało bez głowy zrobiło jeszcze dwa kroki i padło.
Nagle zabolała go głowa co spowodowało, że musiał usiąść oparł się plecami o blanki i chwycił za głowę. Ból był silny.
Offline
Mieszkaniec stolicy
-Gotuj... - padła kolejna komenda... Łucznicy błyskawicznie napięli łuki....
-Pierwsza linia celuj w bramę... - kątem oka spojrzał na Lejs'a, kucną przy nim... -Druga linia celuj we wroga...
Groty strzał z trzaskiem odbijały się od blank na murach... Lejs'u nie mógł tu zostać... silna ręka złapała go za ramię... po czwili ta sama dłoń odciągneła go pod ściany baszty... tu był bezpieczny
-Linie...Zwolnij... padł rozkaz i kolejy grad strzał Zakrył mutanty....
-Gotuj...., Save zajmij sie nim... tu wskazał na jakby zamroczonego Lejs'a...
Sam wrócił na swoją pozycję... palce musnęły lotkę gdy dobywał strzały... naciągną cięciwę... teraz wymierzył do czegoś co przypominało wielkiego jaszczura uzbrojonego w pikę... brzdęk cięciwy...piorun z nieba rozjaśnił sylwetkę Mutanta gdy ten padał z przebitym gardłem....
Burza rozpętała sie na dobre...
Offline
Co ja jestem ?- skrzywiła się ale bez kłótni podeszła do biednego Lejs'a.
Mruczała coś pod nosem-Czy ja wyglądam na opiekunkę.deszcz padał i padał.
wszyscy byli mokszy lecz nie było im zimno.Adrenalina a dla niektórych rozkosz i podekscytowanie.
Rozwiązała szal z pasa i zawinęła na plecach.Pozwoli jej to w 99% kontrolować bardzo dokładnie ruchy.
Offline
Zbanowany
Raziel zobaczył kolejnogo mutanta,który wyglądał jak oskalpowany goryl,z rękoma dwa razy dłuższymi od niego samego.Elf rzucił się na niego ale ten zablokował jego cios tarczą.Równocześnie uderzył elfa rękojeścią miecza w podbródek.Raziel wyleciał na kilka metrów w tył i splunął krwią.,,To może być trudniejsze niż myślałem"pomyślał.Wyjął z plecaka pudełko z którego wyjął czerwoną fiolke.Jej zawartość wlał do pyska swego futrzastego towarzysza.Wilk po wypiciu mikstury zaczął głośno sapać i toczyć ślinę z pyska.Powiększyły się też nagle jego mięsnie.Sapiąca i warcząca bestia rzuciła się na mutanta.Sama siła uderzenia zwaliła stwora z nóg.Po chwili mutant legł z przegrzyzionym gardłem.Wilk pobiegł w strone reszty stworów,a Raziel z zadowoleniem udał się za nim.
Mieszkaniec stolicy
-Gotuj...- padła kolejna komenda z jego ust... rozejrzał się po polu bitwy tak by zadać największe straty... falanga była w rozsypce, brama zaś w drzazgach i tam obecnie skierowany był największy napór sil wroga...
-Bębniarze... szukać oficerów u bram.... - powiedział do wybranej czwórki... widział ze ci w bramie mają dużo roboty a on jedyne co mógł tutaj robić to wydawać rozkazy i szyć z łuku...
-Czwórka wybranych prze zemnie osób, bębniarzy od dzisiaj piastują funkcje podoficerskie... Młoda kobieta za wami... wskazała im Save... od tej pory przejmuje dowodzenie kto zignoruje jej rozkaz lub będzie się ociągał będzie miał więcej litości między mutantami... mówił powoli, opanowanym i spokojnym głosem tak aby ostudzić temperament młodych bohaterów na murach... groźba była konieczna, niewiele wojowników stać aby zadeptać własna dumę i pozwolić dowodzić z wyglądu młodej kobiecie... on sam by tego nie zrobił ale to byli tylko ludzie... Na odchodne polecił jednemu z Podoficerów aby ten bacznie na niego patrzył.... mógł wówczas wydawać komendy spod bramy jakby Save miała problemy... wiedział ze sobie poradzi ale ostrożności nigdy za wiele... podoficer dobrał sobie pięciu podwładnych i odprowadził Zelde wzrokiem czekając na rozkazy Save....
-Poradzisz sobie... zawołał do Save... Bębniarze zajmowali pozycje między liniami... jeden podszedł do nowego dowódcy podając mu swój łuk na znak że pójdzie za nim w ogień... był to przykład największego posłuszeństwa i karności wojska... Zelda dobrze wybrał podoficerów...
-Pani czekamy na rozkazy...
Zelda oddając regiment w dobre ręce ruszył ze swoim łukiem do bramy... Rosira poleciała zanieść obrońcom wiadomość... Sokolica wleciała nad wir walki pod bramą wywrzaskując....~Brama piekieł została otwarta.... Nadchodzi pan czeluści... strzeżcie się wrogowie zakonu...~ miało to podnieść morale obrońców zaś mutanty miały odczuć strach przed Demonem który już walczył i drugim który nadchodził....szybko nadchodził...
Kolejny przeciwnik, walczący z pół Demonem , instruktorem walki... przymierzał się do kolejnego ciosu.... ręka zamarła w powietrzu gdy cichy świst a następnie grot strzały przebił mu ramię... kolejny świst... prosto w brzuch... bestia odwróciła kudłaty łeb.. ujrzała postać w czarnym płaszczu biegnąca z łukiem wprost na niego... do uszu bestii doszedł jeszcze dźwięk zwalnianej cięciwy, świst... i jego gasnące spojrzenie dojrzało czarne lotki strzały wystające z jego gardła... padł... jeszcze przez chwile ciałem miotały konwulsje a potem i one ustały... Zelda schował łuk do kołczanu... spluną na jeszcze ciepłe zwłoki bestii po czym z dobytym Andrilem stał obok drugiego pół Demona...
-Poszukajmy śmierci... powiedział... on sam był gotowy... był zawsze gotowy szukał śmierci odkąd poznał smak zabijania... to była największa przygoda... teraz w zakonie stał u boku jednego z braci... braci których gdyby nie zakon odsyłałby z powrotem do piekła... teraz był sojusznikiem... jak każdy z zakonu... chwilami przeklinał w duchu ze tu trafił... miejsce to było azylem dla jego wrogów... ale to się teraz nie liczyło...
Zelda stał w pozycji gotowej czekając aż jego sojusznik zaszarżuje na wrogów...
-Musimy dostać sie do bramy... powiedział spokojnym głosem... w jego głowie dojrzewał plan... jak zwykle arogancki i bezczelny pod adresem atakujących...
Ostatnio edytowany przez Dark Zelda (2008-08-05 11:39:55)
Offline
Stolarz i Kucharz
Gerard ponownie napiął łuk i szukał oficerów. Stał w otoczeniu czterech mutantów z tarczami. Anioł szybko wycelował strzałę w nogę ochroniarza ale nieumiejętność korzystania z łuku dala o sobie znać. Trafił w stopę. Bestia zaczęła skakać i upadła odsłaniając oficera. Strzała znowu świsnęła i tym razem trafiła w gardło. Oficer wydał dźwięk, coś między chrapnięciem a wzdychnięciem. Padł na jakiegoś małego mutanta. Mały się wygrzebał i zabrał hełm dowódcy tym samym przygniatając się do ziemi.
(Ilu już mutantów zdechło?)
Offline
Wampir spojrzał się ironicznie na niego -Przepraszam ale my nie używamy kuszy i łuków.To nie honorowe-Pierwsza Linia i Druga-Gotuj-strzały leciały z zawrotną szybkością.Co wy do licha robicie.Mój dziadek lepiej strzela.No ruszać się-krzyczała na nich-widać było że jej się to podobało.Ej ty tu - spojrzała na młodzika najprawdopodobniej w jej wieku.Tak Pani ?-wystraszony spytał.Przejdź na pierwszą linię .Zmieniamy chłopcy ustawienie.Wzgórze było szerokie.Widać było że wpadła na pomysł.Mutanty biegły w ich kierunku byli strasznie
blisko.Trzy Cztery kilometry.Nie mamy czasu !-Chcecie przeżyć więc róbcie co każe ustawiamy się w pół księżyc
wokół mutantów.Żwawo-pomysł był do nie wykonania przenoszenie się tak nagle?Na jej twarzy było widać uśmieszek była pewna co robi.My idziemy na środek -zawołała do podoficerów .Ty i ty na skrzydła -szybko szybko.Prawe skrzydło!-Gotuj ,Strzał!Lewe Skrzydło -Gotuj Strzał!Front Gotuj strzał-mutanty padały jak muchy.Jednak nic nie mogło sforsować ich obrony.
Offline
Ból głowy momentalnie ustąpił, ale nie ustąpiła wściekłością. Widząc poczynania Save zwrócił się do niej.
-Oby tak dalej.
Podszedł do wolnego miejsca przy blankach. Znów dobył łuku i strzały, tym razem dwie na raz. Bardzo dokładnie nałożył strzały na cięciwę. By dokładniej wycelować wstrzymał oddech. Wypuścił strzałę. Trafił obydwiema strzałami mutanta w głowę, który poruszał się w pełnym biegu. Runął przed siebie ryjąc jeszcze ziemię trzy metry przed sobą.
Offline
Ilidan dzierżąc w rękach dwa potężne miecze. Oby dwa miecze łaknęły krwi, podczas każdego chytrego ataku błyskały niczym uradowane rozlewem krwi,a Ilidan uradowany z każdej rany na jego ciele i na ciałach wrogów. Spojrzał w stronę demona i uśmiechną się i powiedział
-śmierć to koniec, lecz jeżeli zginiemy tutaj to nasze żywota przetrwają w piekle gdzie czeka nas wielka moc zdobyta po przez walkę z diabelskimi pomiotami, Walkę która się nigdy nie skończy.
Nagle przeszył go ból w plecach, to mutant się zakradł za niego i zadał mu cios. Ilidan odwrócił się i zadał jedne szybkie cięcie. Atak Ilidana sięgnął szyi mutanta, krew wytrysnęła na jego twarz. Pół demon przetarł oczy wycierając je od krwi i ujrzał że mutant upadł lecz jeszcze dychał. Podszedł do niego ustał przy głowie i jednym szybkim cięciem odrąbał ją od reszty.
(około 300)
Offline
Zjawiła się z nikąd tuż obok Lejsa, przeklinając szpetnie. Nienawidziła tego. Nawet nie wiedziała, jakim cudem się tu znalazła. Po co, no, po co?
Prychnęła, sięgając do kołczanu, po strzałę. Nie zamierzała czekać na jakiekolwiek polecenia - sama decydowała, co robi, jak i kiedy. Napięła mocno cięciwę, mrużąc oko. Nie przestając kląć wypuściła ją, a już po chwili sięgała po kolejny pocisk, nie spuszczając wzroku z obranego celu. Raz po razie trafiała w cel, zawsze myśląc tylko o jednym - co ją podkusiło.
Offline
No dalej co się lenicie.To nie plac zabaw tylko wojna-Pospieszała łuczników.Co ja z nich mam -pomyślała.
Łucznikom z wysiłku krwawiły palce.Chociaż wyglądała na spokojną nie była wcale spokojna .
Prawe i Lewe skrzydło Gotuj !Strzał.Miliony strzał leciało w ich kierunku.Nawet nie zauważyła nowej osoby.
Front -Gotuj Strzał-Komendy padały co kilka minut. O z daleka było widać rudą kupkę przypominającą rysia.
Ale skąd ona się tu wzięła?Hannibal tak zwał się kot Wampirzycy.Kot zaczął mruczeć.
Zrobisz coś dla pańci-wskazała na wojska mutantów.Pobaw się z nimi .Oni lubią zabawę.Ryś uradowany skoczył w stronę mutantów.
Offline
Spojrzał na osobę, która stanęła obok niego. Była to Tin.
-Witaj Tin. - rzekł jednocześnie wyciągając strzałę z kołczanu - Każda pomoc się przyda, szczególnie tak piękna. - sam nie wiedział co go podkusiło do prawienia komplementów w takim momencie
Strzała był już na cięciwie, a po chwili już leciała w stronę jednego z mutantów. Przeszła mu przez szyję wylatując z drugiej strony. Mutant tylko ryknął i biegł dalej. Lejsu wystrzelił kolejną strzałę, tym razem trafił mutanta w oko. Znów ryknął, ale ciągle biegł. Trzecia strzała załatwiła go na dobre, wbijając sie w w czoło poczwary.
Offline
Stolarz i Kucharz
Gerard nie wiedział z kim gada Lejsu ale i tak teraz to nie było ważne. Napiął łuk i szukał oficerów. Nie znalazł żadnego więc wycelował w największego mutanta i strzelił. zamiast w gardło strzelił między żebra. Bestia ryknęła i wypluła coś przypominającego oślizgły talerz. Talerz rozbił się o blanki przed Gerardem. Kawałek muru eksplodował. Anioł napiął łuk i strzelił w otwartą paszczę stwora który szykował się do kolejnego splunięcia. Strzała utkwiła w pocisku mutanta jednak nie zdążył go wypluć. Zamknął paszczę i zaczął się rozdymać jak wielki balon. Po chwili eksplodował obryzgując jakąś żrącą substancją pobratymców. Potwory potraciły kawałki ciał ale nadal żyły. Gerard ponownie napiął łuk.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |