Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Koty, jak gdyby nigdy nic, zaczęły się bawić. To ryś powalał małego na grzbiet, to Xnifs starał się skoczyć większemu na plecy. Uroczy obrazek…. W bardzo, bardzo, cholernie zimnej scenerii. Te koty były koszmarnie wredne, ciągnęły ja taki kawał drogi by się pobawić?! Choć…
Polimorfka zauważyła to. Drobne, nie rzucające się w oczy szczegóły. Lekko nastroszona sierść, przeciągłe miauknięcia, zwolniona reakcja… Rzeczy na które inni nie zwróciliby uwagi. Te koty były pod wpływem czegoś, co sprawiało, ze nie były sobą. To było pewne jak to, ze Ireth mogła mieć ogon.
Offline
Polimorfka początkowo przewróciła oczyma będac niemalże gotową, by zawrócić i udać się w stronę Wieży, żeby w końcu trochę się rozgrzać. Zamiast tego jednak stała i patrzyła, co jakiś czas pocierając dłońmi o ramiona. Niedość, że było mroźno to jeszcze zaczął dąc lodowaty wiatr, jakby zimny jeszcze było mało. Westchnęła, po czym natychmiast pociągnęła nosem.
To był jej wybór i tylko do siebie mogła mieć teraz pretensję. Zamiast na chłodzie postanowiła skupić się na kotach. Bo dopiero teraz, na wolnej przestrzeni, podczas zabawy zauważyła, że coś było nie tak. Niby nic, jednak drobne szczegóły, które całkowicie zmieniały postać rzeczy. Drobnostki, na które zapewne dawniej sama nie zwróciłaby uwagi. Teraz jednak widziała i zastanawiała się. Przekrzywiła delikatnie, jakby to miało jej pomóc w dojściu prawdy.
Co to właściwie mogło być? Nie miała bladego pojęcia. I właściwie też nie wiedziała jak dalej to wybadać. Mogła jedynie dalej obserowować.
Offline
Zwierzęta igrały ze sobą coraz weselej, miaucząc i mrucząc z zadowolenia. Ich harce przypominały zapasy dwóch doświadczonych zawodników, ale miały też w sobie grację tańca nimf. Ciekawe to było, temu zaprzeczyć się nie da.
Jednak gdy mniejszy stanął na czymś, co polimorfka natychmiast uznała za pułapkę, zabawa się skończyła. Oto pod łapami zwierzaka otwarła się czarna nicość, nie wiedzieć jak głęboka i gdzie prowadząca, ale kotek kurczowo zaparł się przednimi łapami o krawędź dziury, by nie spaść. Ryś usiadł przy otworze i kompletnie nie przejmując się kolegą zaczął miauczeć w ekstazie… Naćpał się czy jaka cholera?!
Dla Areth czas zwolnił. Xnifs powoli, bardzo powoli, zsuwał się w otchłań i to on skupiał na sobie całą uwagę kobiety. Miała tylko jedną szansę, by go wyciągnąć…
Offline
Chwila. Ułamek sekundy. Tyle czasu miała by podjąć jedyną słuszną i błyskawiczną decyzję. Nie było namysłu, nie było rozważania różnych opcji, lepszych czy gorszych. Był tylko cel. Nie dać maluchowi spaść w... Otchłań. Nie wiedziała co to było i też nie zamierzała się zastanawiać skąd się wzięło. Zwyczajnie nie było na to czasu.
Rzuciła się kociakowi na ratunek. Niemalże natychmiast padła plackiem na ziemię sięgając w stronę zsuwającego się lwiątka. Później będzie czas na myślenie o tym co tak właściwie się stało, o tym jak dziwnie miauczał ryś, o pojawiających się znikąd dziurach, o obitych żebrach i kłującym bólu w klatce piersiowej. Potem, teraz liczył się tylko maluch. Musiała go dosięgnąć, musiała wciągnąć spowrotem na bezpieczny grunt. Nie mogła dać mu spaść, skoro przyszła tu specjalnie za nim. Musiała tylko chwycić go za futro, gdziekolwiek, za kark, łapy, do cholery nawet za uszy! I nie dać mu zlecieć.
Offline
Udało się, sięgnęła kota i chwyciła go za kark. Zwierzak, zapewne w panice, chwycił jej przegub pazurami, wpijając się mocno w ciało. Oboje odruchowo szarpnęli się w jedynym kierunku, który wydawał im się bezpiecznym w stronę ziemi.
Zwierzak, siłą rozpędu, wpadł dziewczynie w ramiona i miauknął przestraszony. Był teraz rozdygotanym kłębkiem nerwów i futra, oburzonym dodatkowo brakiem reakcji kolegi. Instynkt zadziałał ponownie i Kocurek zwinął się w kłębek, szukając schronienia u większej od niego dwunożnej, która strasznie ciężko oddychała.
Offline
Dysząc ciężko, odruchowo sama również zaczęła tulić kocię, jakby ciesząc się bijącym od niego ciepłem. Tak mało brakowało! Jednak chwila i lwiątko spadłoby w...Właściwie gdzie? Właściwie dlaczego, właściwie przez kogo?! Na razie musiała zignorować fakt, że najprawdopodobniej uderzając z takim impetem o ziemię co najmniej się obiła, i że jej rękę znaczą czerwone pręgi głębokich zadrapań. Teraz fakt, że było zimno był błogosławieństwem. Przynajmniej ręka, która była raczej potrzebną częscią ciała nie piekła tak, jak mogłaby w normalnych warunkach. Szczegóły.
Polimorfka odwróciła się na pięcie i spojrzała bacznie na rysia. Co to miało do cholery być? Coś jej się wyjątkowo teraz w tym kocie nie podobało. I jakoś nie uśmiechało jej się spędzanie nawet chwili dłużej w obecności tego małego diablątka. Tylko najpierw wypadałoby zbadać, co się tak naprawdę stało. Ten kamień, czy cokolwiek to było na co lwiątko stanęło tuż przed wypadkiem, przecież podświadomie nasuwał na myśl pułapkę... Czy może jednak umysł płatał jej figle?
Ostrożnie zrobiła krok w stronę dziury, wciaż pozostając jednak w bezpiecznej odległości zerknęła w dół.
Nie, wolała jednak nie ryzykować, nie w obecności tego rysia. Ponownie zerknęła na drugiego kota.
Offline
Dziura nie byłą głęboka, w sumie pierwszy strach musiał wyolbrzymić w oczach Ireth jej rozmiary.
Xnifs znalazł wejście do jakiejś ukrytej ziemianki, wydrążonej może sześć stóp pod ziemią. Z punktu w którym stałą, mogła zobaczyć, że w środku, zamknięte w słoikach i flaszkach, płoną ogniki, a w ziemi, będącej też podłogą, posadzono jakieś rośliny…
No tak! Kryjówka kontrabandy! Musieli hodować tam jakieś zakazane w Zakonie zielsko. Teraz, gdy dechy kryjące wejście spadły do wnętrza tej dziwnej budowli, nawet polimorfka wyczuła charakterystyczny zapach ukrywanego zioła. Kocimiętka!
Od lat jej uprawa byłą na ziemiach Zakonu zakazana, bowiem nawet jeden jej listek dawał jego posiadaczowi pełną władzę nad kotołakami i kotami które go zwęszyły. To bardzo silny narkotyk zapachowy, wywołujący, u kotowatych, euforię i niekontrolowane wybuchy psychotyczne.
To wyjaśniało parę spraw…
Offline
No tak, to wiele wyjaśniało.
Ktoś tu się nieźle ulokował i bawił się w nielegalną uprawę kocimiętki. No pięknie. Teraz będzie musiała iść do Srebrzystych i poinformować ich o tym fakcie. O dziwnym trafem nie przepadała za tymi władzami. Cudownie.
Wypadałoby jeszcze odciągnąć od tego przeklętego miejsca rysia. O lwiątko martwić się nie musiała, bo to wczepione w jej pierś raczej nie wyglądało na gotowe do zejścia i chodzenia o własnych łapach. Ale miała głupie wrażenie, że otumaniony ryś nie będzie chciał rozstać się z tym miejscem.
- Dobra. Ty zostań tutaj i przypilnuj lokacji. - Powiedziała do większego kota. Oczywiście nie spodziewając się ani zrozumienia, ani też wykonania rozkazu. - A my pójdziemy po jakiegoś strażnika, czy coś. - Dodała jeszcze i tuląc kocię do piersi ruszyła szybkim krokiem przez pole, w kierunku Wieży.
Offline
W głębi umysłu rysia coś drgnęło, mimo osnuwających go oparów kocimiętki. Gdzieś tam, pod ekstazą wywołaną zapachem rośli, gdzieś pod zgubnym wpływem rośliny, poruszyło się dzikie i waleczne zwierze. Jego natura, sama esencja jego istoty, sprzeciwiała się jakimkolwiek więzom i ograniczeniom. Nienawidził ich tak bardzo, tak bardzo nimi gardził, że i teraz jego umysł i dusza zaprotestowały, a ciało odpowiedziało na ich zew przeciągłym sykiem – znakiem gotowości do walki.
Właśnie to zawołanie usłyszała polimorfka, gdy zbierała się już do odejścia. Wściekły syk, groźbę rzuconą pod nieznanym adresem…
Offline
Zatrzymała sie wpół kroku, spychając na samo dno umysłu stwierdzenie, co znowu? Chwile przbeirała nogami w miejscu, przywracając sobie tym samym w stopach krążenie. Było jej zimno, a padający śnieg wcale nie polepszał jej sytuacji.
Co to za wiosna do cholery?! Ze śnieżycą? Przeklęta pogoda. Nie czas jednak było na nią narzekać. Powoli odwróciła się spowrotem twarzą w stornę rysia i ziemianki. Rozejrzała się i nie zauważywszy niczego nowego, przynajmniej tak jej się wydawało, wzrok swój skierowała spowrotem na starszego kota. Syczał, a że nie widziała tu nikogo innego, najpewniej syczał na nią.
Tylko dlaczego? Cały ten czas był nastawiony przyjaźnie, nie okazywał w żaden sposób agresji, a teraz? Czyżby był to kolejny skutek kocimiętki? Czy może zrobiła coś co uraziło jego kocią godność?
Zmrużyła oczy, mocniej przyciskając lwiątko do piersi, jakby dodając sobie w ten sposób otuchy. Potem delikatnie postawiła je obok siebie. Ponownie podniosła wzrok na rysia.
- Nie chcesz tego. Naprawdę tego nie chcesz. - Szepnęła, mówiąc połowicznie do siebia, połowicznie do kota. Schyliła głowę. Uległość, a jeżeli ona nie zadziała?
To obroną będzie atak.
Offline
Ryś nie syczał na Ireth, on syczał w stronę ziemianki. Wyraz pyska miał zacięty, sierść na grzbiecie zjerzoną, kły na wierzchu, aż się miło robiło. On walczył, walczył jak nigdy, bo walczył ze sobą.
Powoli, wielkim wysiłkiem, uniósł zad i machając nerwowo ogonem prychał wściekle, niemal jak pies. Następnie obrócił się tyłem do budowli i, łapa za łapą, a każdy krok kosztował go zapewne kawałek życia, ruszył w stronę polimorfki. Już nie patrzył groźnie, nie, teraz błagał o pomoc.
Tak samo na dziewczynę patrzyli kiedyś towarzysze broni, gdy błagali o to by odciągnęła ich od wroga, lub dobiła, by nie wpadli w jego ręce. Dokładnie, patrzyli tak samo.
Xnifs przebierał łapami miejscu i darł zamarzniętą ziemię pazurami. Chciał pomóc koledze, ale nie chciał się zbliżać do zielska, które wcześniej go otumaniło. Zrozpaczony kociak, popatrzył na Ireth wielkimi, złotymi oczami.
Offline
To bolało. Ten wzrok, on palił polimorfkę do żywego.
- Ty zostań! - Powiedziała do Xnifsa, kucając na moment dokłądnie na wprost od jego pyszczka. - Ja pójdę po twojego kolegę, dobrze? - Pogroziła chwilę kociakowi placem, oczywiście w przyjacielskim geście. Potem wstała, odwróciła się i szybko podeszła do rysia. Dawno temu, możnaby rzec całe wieki temu, od czasu obecnego, kiedy wyruszyła w swoją życiową podróż, spotkała niejednego łowcę. I to właśnie wtedy nauczyła się tego i owego w obcowaniu ze zwierzętami i toego i owego o ich gabarytach. Wątpiła, by była zdolna unieść coś co może ważyć do 40 kilogramów, jednak zawsze mogła go chociaż kawałek pociągnąć. Co z tego, że narażała się w ten sposób na pogryzienia, podrapania i inne tego typu większe i mniejsze skaleczenia. To było nieistotne. Podeszła do starszego kota i nie zastanawiając się już więcej, chwyciła go 'w pasie', najpierw próbując podnieśc i przenieść, chociaż kawałek lub też przeciągnąć dalej od tej cholernej ziemianki!
Offline
Kot jednak był lżejszy niż przewidywała, lub jej desperacja była większa, niż jej się na początku wydawało. Uniosła zwierzaka, choć nie bez trudu, i powoli, krok za krokiem, rozpoczęła mozolną drogę powrotną.
Gdy minęła Xnifsa, młody kot miauknął zwycięsko i z radością zaczął łasić się do jej nóg, uniemożliwiając postawienie jego kolegi na ziemi bez obawy, że ryś nie wyląduje mu na głowie. To było urocze, ale i trochę upierdliwe okazywanie radości…
Offline
Nie był aż taki ciężki. To dobrze.
I tak nie zamierzała odstawiać kota na razie na ziemię, nie póki nie będą wystarczająco daleko od ziemianki i hodowanego w nim zioła. Nie chciała, by ani ryś ani Xnifs znowu dostały tej dziwacznej szajby. Starając się zachować miarowy oddech i krok przemirzała wciąż jeszcze zaśnieżone pole. Przekilnając w duchu pałętającego jej się pod nogami kociaka jak i pogodę, mróz i wszystko co z zimą było związane.
Po czoło wystąpiły jej kropelki potu, nie poddała się jednak. Trzeba było iść powiadomić władze o nielegalnej uprawie kocimiętki, coby żaden dziwak nie zechciał bawić się w władcę kotów i co gorsza kotołaków.
Wdech, krok, wydech.
Cóż, jeśli będzie bardzo źle to postawi rysia na ziemi nie zważając na Xnifsa, może się nie pogryzą, jeśli jeden przypadkiem wyląduje na drugim...
Offline
Ireth udało się odciągnąć kota na bezpieczną odległość, co sam zainteresowany potwierdził głośnym i szczęśliwym miauknięciem, znamionującym szczęście prawdziwego kota.
Wykręcił pyszczek jak umiał najmocniej i polizał polimorfkę po policzku, nie tak czule jakby chciał i nie tak jak to czynią psy, ale oznaka wdzięczności została okazana i to mu wystarczało. Był kotem i nawet tego nie powinien robić, miał chyba jednak świadomość, ze oto ktoś okazał się dla niego dobry i trzeba było za to grzecznie podziękować, tym bardziej, że młodszy kot nadal utrudniał jego wybawczyni poruszanie się.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |