Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Bogowie są niczym
Arghez był bardziej zadowolony z takiego rozwoju zdarzeń niż tego co planował. Zniżył lekko głową i cały lot, tak by widmo miał na "wyciągnięcie dzioba". Następnie przyspieszył, nie lekko tylko starał się lecieć najszybciej jak to jest możliwe. Kierował swój lot w stronę ściany. Nie puszczając przeciwnika miał zamiar wgnieść go w ziemię, a na dodatek z rozpędu trafić go w szyję, głowę lub klatkę (co najłatwiej trafi) swoim dziobem. Gdyby tylko mógł, uśmiechnął by się... Więc gdy osiągnął wystarczającą prędkość poderwał się lekko do góry i skierował lot w ziemię.
Ostatnio edytowany przez Arghez (2010-04-03 12:53:14)
Offline
Necteris czuł całą powierzchnią ciała obleśne cielsko przeciwnika. Było w tym coś odpychającego, lecz teraz jego percepcja była inna. Widział tylko wielką, czerwoną plamę ciepła, którą on, nieco chłodniejszy przez grubą skórę, oplatał w szczelnym, śmiercionośnym uścisku. Nagłym impulsem całego długaśnego ciała wąż zacieśnił ścisk. Potężne łuskowate ciało, od łba po sam ogon dawało z siebie wszystko, ażeby tylko zmiażdżyć przeciwnika. Necteris starał się jeszcze mocniej naciskać w okolicy pasa. Miał nadzieję na złamanie rdzenia kręgowego. Po raz kolejny gratulował sobie przezornej nauki tortur. Teraz wiedział gdzie uderzyć żeby bolało, a gdzie, żeby zakończyć żywot.
Szczękami wpił się w skórę na głowie oponenta, lecz nie naciskał zanadto. Jego atutem były mięśnie, nie kły. Wampirowi ciężko było przyzwyczaić się do tej odmiany.
Offline
Niedźwiedź wzmocniony żelazem dopadł swej ofiary i dosłownie przeszedł przez nią na wylot. Olbrzymia dziura jaka pojawiła się w brzuchu widma, pozwalała na podziwianie zmagań Ekeny, która właśnie szalała za nimi.
Jak na złość, przedziurawiony oponent nie chciał zdechnąć! Wrzasnął tylko po małpiemu i chwycił pysk Shiro mackami, tak, ze zasłonił mu oczy i nos, nie tylko go dusząc, ale i zaczynając go wysysać.
Porwany przez Darka potwór nawet nie krzyknął, ni pisnął. Dał się unieść, zaskoczony tak nagłym atakiem potwora, jakiego nie miało prawa być na niebie tego mentalnego wymiaru. Wedle jego oceny, to nie miało prawa się dziać i tak traktował niespodziewane porwanie przez kilka pierwszych sekund lotu w górę.
Dopiero gdy szpony kapłana wbiły się w jego skórę, zrozumiał, ze teraz waży się jego cholerne duchowe życie. Zaczął wierzgać i kopać, a na koniec ugryzł gryfa w lewą łapę , tuż nad łokciem.
Upadek Ekeny zachwiał stojącym najbliżej widmem, które właśnie stopą zamierzało się na Sadomę, który bezrozumnie starał się ziać ogniem w przeciwnika. Nie dość, ze polimorfka zmiażdżyła „swojemu” widmu nogę poniżej biodra, to jeszcze przewróciła przeciwnika smoka.
Obaj powaleni przez nią przeciwnicy leżeli teraz na ziemi, nie wiedząc co się dzieje i patrząc w oczy Sadomy i Ekeny.. Widzieli w nich tylko swoją śmierć.
Widmo Argheza nie chciało się poddać. Gdy jego stopa trafiła na kamień, zaparł się natychmiast i zmusił gryfa do zaprzestania lotu i natychmiastowego lądowania zadem na ziemi. Stali teraz na tylnich łapach, przednimi mocując się wściekle.
Widmo wrzasnęło i chlasnęło wroga na odlew mackami przez grzbiet i skrzydła. Było wściekłe, to ono było dowódcą i każdy atak na jego osobę traktowało jako śmiertelną, to dobre słowo, śmiertelną zniewagę.
Coś gruchnęło, coś trzasło i przeciwnik Necta stał się wiotki jak nachlana nimfa.
Siła potężnego cielska węża musiała skruszyć kilkanaście kości potwora, bo nagle ze wszystkich otworów jego ciała buchnęła krew i coś jakby zmielone mięso, a z odbytu trysnęła fontanna kału, ochlapująca piękne łuskowate ciało morderczego gada.
Offline
Necteris zasyczał radośnie i pokazał cienkie kły w geście tryumfu. Zdecydowanie nie docenił swojej siły. Duma nie trwała jednak długo. Oto na jego pięknych, oliwkowych łuskach w czarne wzory znalazła się krew i kał cholernego mutanta. Mocarna anakonda czym prędzej wysupłała się z resztek ciała mutanta.
W oczach Necterisa czerwone plamy zcierały się ze sobą na niebieskim tle. Poważnym probleme było teraz rozróżnienie mutantów od ,,swoich". Wąż sunął w kierunku najbliższego celu. Wysunął rozdwojony język i poruszał nim miarowo w różne strony. Starał się wyczuć wonie niesione przez cząsteczki powietrza. Wszystko byłoby łatwe, gdyby nie wszędobylski zapach krwi, który ( i tu kolejna odmiana) po raz pierwszy w życiu nie wzbudzał w Necterisie żadnych emocji. Ot, posoka. Jako rasowy drapieżnik chciał teraz tylko zabijać.
Czerwona plama, w stronę której sunęła anakonda okazał się cuchnąć niedźwiedzim futrem. Necteris zmienił więc kierunek i posuwistym ruchem skierował się w stronę następnego czerwonego punktu.
Ostatnio edytowany przez Necteris (2010-04-04 01:10:20)
Offline
Sadoma uniknąwszy odwetu monstrum za swój nie dość dobry atak.
Przygotował się na następny,zebrane siły jak i wulkan wściekłości sprawiają iż Sadoma nawet w postaci węża jest dobrym wojownikiem.
Szkoda że nie może latać tęskni za tym z każdą chwila.
Jednak w obecnej sytuacji nie łamie się ,szybkie obmyślania i szybkie działania.
Wąż ponownie naciera na olbrzyma,pełznie co sił w mięśniach.Zbliżając się co raz szybciej.
Nie będąc nawet 5 metrów od monstrum,wąż napinając mięśnie,prostuje się jak strzała by pędem szybowania przelecieć po miedzy nogami przeciwnika by zaraz na końcu ogona wybić się i wgryźć w tylna cześć szyji.
Resztą ciała owinąć się wokoło głowy i potężnie ściskać tak aż słychać pekanie kości.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Anioł zapiszczał czując jak zjawa go dziabnęła. Podleciał wyżej szamocząc nim jak tylko się dało wbił mocniej szpony starając się wyrządzić jak najpoważniejsze rany.
Zaraz też, gdy uznał ze znajduje się na odpowiedniej wysokości puścił zjawę dziobiąc ją uprzednio.
Leciał za nią chcąc się upewnić ze bestia zginie. Jeśli nie, dobije ją i będzie po sprawie.
Nikt do cholery! Nikt nie będzie naruszał jego ducha.
Bestia już o tym wiedziała. Anioł krzyknął orientacyjnie. Chciał dać znać że jeszcze żyje. Taka informacja może się innym przydać.
Do diabła... Nie chciał skończyć jak demon.
Offline
Bogowie są niczym
Arghez ryknął ze wściekłości. Przegrywać w tym w czym się specjalizuje!? I jeszcze przegrywać!? O nie, to on jest...
Gryf zaczął wymachiwać skrzydłami z całej siły by móc wzbić się w powietrze. Równocześnie wymachiwał też pazurami, by w razie czego trafić i jego. Gdy miał chwilę "wolnego ruchu głową", rozejrzał się gdzie kto jest. Jak na razie każdy jeszcze był w jednym kawałku...
W jednej chwili Arghez wybił się z tylnych łap i wzleciał wysoko w powietrze. Gdyby tylko mógł wrzasnął by "O rzesz ty ch...". Ale na razie powinien mu wystarczyć ryk. Gdy tylko wyrównał lot znów zaczął pikować w dół. Teraz już leciał z lekko rozłożonymi skrzydłami, wyciągniętą głową i rozstawionymi łapami. Kilka metrów przed widmem wyrównał lot do jego poziomu i ponownie zaatakował go od frontu.
Offline
Ekena nie stawiała na finezję, jak część jej sojuszników. Ona znała doskonale swoje aktualne ciało i wiedziała, że tym razem ogromna waga jest atutem. Szczególnie w przypadku konia pociągowego, jakim była. Widząc swojego przeciwnika leżącego na ziemi, zamierzała wycofać się parę kroków i przegalopować po nim dwukrotnie, by ewentualnie na koniec zwyczajnie stanąć nad ofiarą i zacząć drobić. Nie przypominała sobie, by ktokolwiek wytrzymał kilkaset kilogramów depczących twardymi kopytami, a widmo nie wydawało się dość drobne, by dać radę zrobić jakikolwiek unik w tym stanie. Na szczęście polimorfka nie miała pojęcia, co groziło jej w przypadku przegranej, dzięki czemu w jej tok myślenia nie wkradał się niepotrzebny strach.
Offline
Bankier
Nie spodziewał się że siła jego ataku jest tak wielka ale cóż... W końcu walczył tak pierwszy raz. Niedźwiedź będący nową formą Shiro zaczął wierzgać i rzucać się niczym ryba wyjęta z wody. Jednocześnie uderzał swojego przeciwnika ciężkimi łapami i ciął jego ciało ostrymi pazurami. Nie wiedział jak coś może żyć mając tak wielką dziurę w brzuchu, ale też nie interesowało go to zbytnio. Liczyła się tylko walka i możliwe przyszłe zwycięstwo. Shiro rycząc i mrucząc starał wyrwać się pokrace i jednocześnie uszkodzić ją, jak tylko się da. Przecież nie mógł przegrać... Nie on, król lasu...
Offline
Traf chciał, ze Nect trafił na kolejnego zakonnika, a właściwie, na jedyną zakonniczkę w ich wesołej gromadce. Ekena właśnie brała rozpęd na powalonego przeciwnika i przebiegałą zwinnie, jak tylko koń pociągowy umie, nad głową węża, który zdezorientowany nie wiedział co za istota tak nad nim wariuje. To wzbudzało jego irytację, ale gdy wyczuł krew, która końskie kopyta wycisnęły do ziemi, od razu rozpoznał, ze to ktoś z jego ludzi daje sobie właśnie radę.
Ekena mogła być z siebie zadowolona. Wykończyła widmo bardzo skutecznie, wciskając jego głowę jakąś stopę pod powierzchnię ziemi. Dwa widma już nie żyły, zostało jeszcze dziesięć, z czego tylko cztery walczyły.
Pozostałe sześć nadal obserwowało… to robiło się coraz bardziej podejrzane.
Cielsko Sadomy owinęło się wokół małpoluda, jednak nie mięśnie nie zdążyły się jeszcze zacisnąć i bydle zwyczajnie zdjęło z siebie węża, jakby to był kiepski szal.
Znów ryk, znów wściekłość i oto widmiak ponownie zdzielił gada pięścią, tym razem gdzieś w okolicach środka jego cylindrycznego cielska.
Oba gryfy walczyły jak prawdziwi mistrzowie wojen bestii.
Przeciwnik uderzony przez Argheza poleciał jakieś sześć stóp, tylko po to, by oberwać tym, rzuconym przez Darka. Ohydne łby roztrzaskały się z przyjemnym dla ucha mlaśnięciem i na równinną ziemie wylało się to, co musiało być mózgami potworów.
Dwóch kolejnych z głowy, a neutralna do tej pory szóstka wciąż nie atakowała...
Gryziony i szarpany przeciwnik Shiro nadal nie zdychał. Wykazywał jakąś nadludzką siłę i wolę życia, zajmując niedźwiedzia bez reszty. Co prawda zwolnił uścisk na jego pysku, ale teraz sam zaczął bić Shiro pięściami i mackami, to po brzuchu, to po grzbiecie, kompletnie nie zważając na lejące się z niego strumienie krwi.
Była w tym jakaś chora, wściekła zajadłość, jakby walka nie toczyła się o ich życia, a o coś innego, ważnego dla widma. Czemu potwór nie poddawał się? Wszak mógł udać śmierć i uciec, skoro miał jeszcze siłę do walki, to i odwrót nie powinien być dla niego problemem…
Offline
Gadzina odczuła bul uderzenia widmaka,atak się nie powiódł może to za wolno zrobił,może nie doceniał przeciwnika.
Jedno jest pewne szybko wywijając się na wszelkie strony,oswobodził się by zaraz stawić ponownie czoła olbrzymowi.
Teraz jego atak był bardziej obmyślany i brutalny jak na węża przystało.
Szybkim ruchem swojego ciała przepełznął pod nogami monstra i za jego placami wyskoczył by od tyłu rozwarta paszcza ugryźć go w ryj,celem były ślepia ale nawet samo ugryzienie w głowę osłabi przeciwnika.
Po czym zaplanował szybki odskok tak by olbrzym nie zdążył go pochwycić.
Offline
Ekena stała przez chwilę niezdecydowana, czy pomagać któremuś z towarzyszy, czy zająć się pozostałymi przeciwnikami. Nia miała też pojęcia, jak przekazać swoje zamiary pozostałym i może wprowadzić jakiś porządek. Wreszcie przypomniała sobie o telepatii w zwierzęcej formie, którą natychmiast postanowiła wypróbować.
Wąż, pomóż niedźwiedziowi i drugiemu gadowi. Ofiara niedźwiedzia chyba szybciej padnie. Gryfy! Trzeba coś zrobić z resztą. Atakujcie te z brzegów. Pikowanie, rana, odwrót. Albinoska nie miała pojęcia, czy ktokolwiek ją wysłucha, ani czy nawet ktoś otrzymał jej wiadomość. Miała jednak nadzieję, że owszem i że jej marna strategia nie okaże się samobójczym atakiem na znacznie silniejsze monstra. Nie czekając na reakcję reszty, popędziła cwałem na kolejną linię małpoludów, wybierając prawy brzeg na atak i modląc sie w duchu, by jej atak nie zbiegł sie z ewentualnym atakiem gryfa.
Offline
Bogowie są niczym
Arghez ryknął głośno wymachując łapami. Był zadowolony, ale to jeszcze nie koniec. Rozejrzał się po całym polu walki. Rozeznał się we wszystkich. Wiedział już co ma robić. Oni jakoś sobie dadzą radę, a on sam ignorując wszelkie zewnętrzne sygnały wzbił się wysoko w powietrze i powtórzył wcześniej stosowaną taktykę na jednym z szóstki pozostałych widm. Zaatakował z powietrza tego najbardziej po lewej. Miał nadzieję że tym razem ktoś mu pomoże, bo czuł że nie "ot tak sobie" te widma nie włączały się do walki.
Offline
Gdy tylko wąż znalazł się blisko końskich kopyt wzniósł głowę o dwa metry w górę i zasyczał nerwowo. O mały włos sam zostałby wbity w ziemię. Smakując językiem powietrza wyczuł pot...krowi? Nie...koński. Tak. To by się zgadzało z tą polimorfką, która zburzyła mur.
Necteris nie zdawał sobie sprawy z aktualnej postaci jego sojuszników. Postanowił więc dla bezpieczeństwa atakować tylko mutanty. Wciąż poruszając językiem i kierując się nim jak kompasem zbliżył się do szóstki stojących bez ruchu mutantów.
Przyspieszył i postanowił zajść, a właściwie zapełznąć ich od tyłu. Gdy już tam się znalazł spróbował okrążyć dwóch z nich i związać ich ze sobą, a następnie udusić. W tym celu zaczął wić się powoli pomiędzy ich stopami. Robił to powoli i możliwie cicho. Wciąż jednak zachowywał czujność i gotów był odskoczyć, gdyby któryś z mutantów zauważył go.
Offline
Bankier
Shiro będący obecnie niedźwiedziem zmienił taktykę. Stanął na zadnich łapach rycząc wściekle i podnosząc pasożyta w górę. Następnie wsadził obie łapy w otwór "wiercony" w ciele maszkary. Napiął je mocno i szarpnął w przeciwnych kierunkach. Chciał rozszarpać przeciwnika na pół. Jego ciało nadwątlone poprzednimi atakami nie powinno stanowić większych problemów. Jako niedźwiedź czuł na sobie krew. Czuł również wzmożony zapach krwi. Nie przeszkadzało mu to. Ani teraz ani nigdy przedtem. Jednak doświadczenie tego w taki sposób było zupełną nowością... Na szczęście chłopak nie zaprzątał sobie tym głowy. Liczyło się tylko rozszarpanie małpoluda...
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |