Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Sadoma otworzył szeroko oczy ze zdziwienia gdy niziołek wykrzyczał sprzeciw jego pomysłu.
jednak on tutaj rządzi póki co,i należy się przystosować.
Smok nie protestując,potakiwał głową i odpowiedział czym prędzej hobbitowi;
-Tak obiecuje ze się zajmę nowym potrzebującym mieszkaniem jak stanę na nogi.
Zmilkł i dalej czekał na grosze.
Offline
Bankier obsługujący Sadome znów spoważniał i skrył swoje emocje za profesjonalną, zaciętą miną liczykrupy. Musiał, inaczej mógłby stracić robotę i popaść w biedę… o nie! Nigdy więcej. Będzie cholernie dobrym bankierem. Nie musi kochać petentów, ale będzie tak kurewsko dobrym bankierem, że aż się zesrają, a nie wywalą go z roboty!
- Proszę, oto 200 dukatów – powiedział podając mu pękatą sakiewkę i odwracając od niego wzrok. Chyba nie miał zamiaru się żegnać.
Drugi z hobbitów, ten zakochany w kaligrafii, obsługujący krasnoluda, zastanowił się głęboko nad pytaniem swego klienta. Przyszło mu to o tyle łatwiej, że starał się pozbyć sprzed oczu różnych czcionek, które tańczyły wesoło i zachęcały go do powrotu do piśmienniczego świata.
- Nie wiem. – powiedział w końcu – Przykro mi, ale zwyczajnie nie wiem…
Hobbit, niezadowolony, ponieważ anioł nie wpadł w jego pułapkę i nie dał się wciągnąć w dyskusję, zamilkł. Chcąc nie chcąc, bo przecież wszyscy słyszeli ich rozmowę, musiał wydobyć z szuflady mieszek ze złotem, odliczyć odpowiednią ilość i podać je, wraz z papierem do podpisu, Elianowi.
- Tu podpisać. – powiedział z nieukrywaną urazą.
Offline
Anioł uśmiechnął się i zabrał należące od teraz do niego pieniądze. Kiedy usłyszał ostatnie słowa hobbita, niemal nie wybuchnął śmiechem, co zakończył prychnięciem. Czegóż to mógł od niego jeszcze chcieć. Przecież ani go nie obraził, ani nie powiedział nic, co w mniemaniu anioła było obraźliwe. Cóż, są różne istoty i różne charaktery. Spojrzał niepewnie na papier i chwyciwszy pióro, napisał koślawo swoje imię jedyne, co potrafił.
- Dziękuję uprzejmie - odezwał się, odchodząc od hobbita. Szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia.
- Do widzenia! - zawołał, śmiejąc się pod nosem, po czym wyszedł.
Offline
Sadoma widząc cel swojego przyjścia w to miejsce,wyciągnął rękę by wziąśc sakwę z 200 dukatami.
W tym samym czasie zanim dotknął sakwy wypowiedział te słowo;
-Dziękuję.
Ono wypowiedziane z taka dobrocią i ciepłem iż pracujący bankier na pewno poczuł się lepiej gdyż pomógł zakonnikowi w słusznej sprawie.
Oddalając się od kasy z sakwą w rekach,opuścił bank zapomogowy.
Offline
To może.. - krasnolud szukał dobrego rozwiązania ale nic nie przychodziło mu do głowy - hmm.. to zróbmy tak, że wezmę 150 dukatów i... powiedzmy że jeżeli nie uda mi się za to kupić dziesięciu zombie.. - spojrzał z pytającą miną - to najwyżej przyjdę po dodatkową pożyczkę? - krasnolud pierwszy raz był w banku. Nie miał pojęcia jak to wszystko funkcjonuje. Jedyne co powiedział mu ojciec to tyle ze bierze się tu pieniądze a za jakiś czas oddaje.. I na koniec powiedział mu że ma nie wracać do domu bez dziesiątki martwiaków.. No ale czy można pożyczać dwa razy? - pomyślał - nie znał regulaminu wiec spojrzał na hobbita licząc ze ten zaraz rozwieje jego wątpliwości
Offline
Bankier stropił się nieco, chyba to co powiedział krasnolud niezbyt zgadzało się z zasadami bankowości, które tu kultywowano. Jednocześnie, co odmalowało się na pyszczku hobbita, urzędnik bardzo starał się wymyślić jakąś furtkę, kruczek, by krasnolud mógł załatwić swoją sprawę szybko i sprawnie.
- Przykro mi – powiedział w końcu – niestety, nie mogę udzielić pożyczki dwa razy… Może niech pan najpierw zorientuje się co do ceny… pracowników, a potem dopasujemy pożyczkę do pańskich potrzeb?
Offline
W tej sytuacji.. wezmę tę 150 dukatów - mówiąc te słowa westchnął wyraźnie niepocieszony - I nie chodziło tu bynajmniej o to że musiałby dwa razy odwiedzać bankiera. Chodziło tu tylko i wyłącznie o nekromantę sprzedającego umarlaków. Cairath czuł wyraźną niechęć do takich miejsc i takich ludzi więc wolał zaryzykować co do ceny zombie licząc ze złota starczy na ich zakup niż dwukrotnie składać wizytę na tutejszym cmentarzysku. Nie chciał żeby hobbit pomyślał ze Cairath ma do niego żal bo przecież on tylko wykonuje swoją pracę, w dodatku bankier potraktował go bardzo miło więc krasnolud tym bardziej nie chciał zostawić po sobie złego wrażenia. Może bankier usłyszy kiedyś bohaterską pieśń o nim i wspomni o krasnoludzie jako jednym z jego ulubionych klientów? - myśląc o tym rozchmurzył się i spojrzał na hobbita najserdeczniej jak potrafił
Offline
Hobbit bez słowa podsunął krasnoludowi papierek do podpisu, uśmiechając się przy tym ciepło.
Najchętniej znów odpłynąłby w świat kaligrafii, ale ten petent trzymał go mocno w tej rzeczywistości i za to był mu cholernie wdzięczny. Obiecał sobie, obiecał żonie, obiecał dzieciom, że zostawi już literki i czcionki… Obiecał, a teraz miał okazje choć przez chwilę tej obietnicy dotrzymać.
- Proszę, pańskie pieniądze. – dodał podając mu mieszek ze złotem. Cóż, to chyba były wszystkie formalności…
Offline
W wyznaczonym przez bankiera nieudolnie napisał coś co miało przypominać podpis. Zadowolony chwycił mieszek i zważył go w rękach. Do tej pory nie trzymał takiej ilości złota w swojej ręce. Schował woreczek do kieszeni po czym wstał - do następnego! - powiedział wesoło po czym ukłonił się dość niezdarnie w podziękowaniu i dziarsko ruszył w kierunku wyjścia. Teraz czekała go najgorsza cześć jego wizyty w zakonie.. zakup zombie na cmentarzysku..
Offline
Bankier
Do komnaty weszła postać, która zupełnie tutaj nie pasowała. Był to bowiem wojownik w pełnym rynsztunku- Shiro. Nie wyglądało jednak na to iż chciał tu załatwić jakąś sprawę, co było jeszcze dziwniejsze... Chłopak ruszył naprzód i minął wszystkie sześć biurek kiwając jedynie wszystkim głową, a następnie udał się za parawanik, gdzie stało biurko zarządcy. Usiadł za nim i zaczął przeglądać papiery. Po paru minutach w komnacie słychać było jedynie krzyki stwierdzające że "panuje tu straszny burdel i ktoś musi zrobić z tym porządek..." Natomiast pracownicy wyglądali na zadowolonych z tych krzyków. Nie bardzo odpowiadało im iż za szefa mają człowieka. Dlatego też robienie mu nazłość było dla nich czystą przyjemnością... Ot kolejny dzień w raju zwanym bankiem...
Offline
Przez drzwi komnaty nieco niepewnie weszła postać absolutnie nie pasująca do tego miejsca. Krótka koszula, ciężka jaskrawa spódnica, mieniąca się kolorowo chusta na biodrach, bose stopy oraz mnóstwo dzwoniącej biżuterii sprawiały, że brązowowłosa młoda dziewczyna wygladała bardziej na taką, która byłaby skłonna podwędzić jakiś drobiazg, niż zaciągnąć pożyczkę. Ukryty pod włosami cyganeczki popiskujący rudy gryzoń nie nadawał jej normalniejszego wyglądu. Łapa przebiegła na samych palcach, unikając dotykania chłodnej posadzki, do krasnoluda, starajac się czynić jak najmniej hałasu swoją liczną biżuterią.
- Przepraszam bardzo... szukam Darayawusa Shiro... Słyszałam, że mogę go tu znaleźć? - Finua zapytała uprzejmie, jednak cały czas strzelała oczami na boki, jakby odruchowo wyszukiwała strażników, lub drogi ucieczki.
Offline