Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
- A Ty nie boisz się sama chodzić po lesie? - Odpowiedziała pytaniem. Bo w końcu ona była z wielkim półgryfem, a Smoczyca jakby nie patrzeć przybyła sama. Może Ireth nie miała Lunatiego za towarzysza od samego początku wycieczki, ale tego Etamin nie mogła wiedzieć, no chyba, że ją śledziła. Ale Ireth w swej naiwności nie brała pod uwagę takiej możliwości. Raz jeszcze zerknęła na wielkie zwierze leżace nieopodal. Trzeba mu było przyznać, że robił wrażenie i niejednego mógł samym swoim wyglądem odstraszyć. Niezłą miała obstawę...
- Och, dlaczego uważasz, że spotkało mnie jakieś nieszczęście? - Zapytała z dziwnym błyskiem w oczach, na twarzy wciąż jednak widniał ten sam uśmiech. Polimorfka spojrzała najpierw na Etamin, później na swój wyświechtany i ubłocony płaszcz. - Dlatego? - Zapytała, wykonując dłońmi gest na kształt pokazania swojego ubioru w pełnej okazałości i krasie. Wyjątkowo komiczny i nie na miejscu, ale chyba o ten włśnie efekt polimorfce chodziło.
- To jest nic. Ma już swoje lata, a mi nie udało się jeszcze dotrzeć do krawca. Poza tym padał deszcz, a dojście tutaj, przez wszystkie te łąki i pola trochę czasu zajmuje. I jak zapewne zauważyłaś nie ma tu wybrukowanej drogi. - Powiedziała jakby od niechcenia. Nie zamierzała w żadnym stopniu opowiadać zupełnie obcej osobie wydarzeń kilku ostatnich godzin, niezależnie od tego jak bardzo chciała je z kimś omówić.
Bo dręczyło ją przez nie wiele pytań, ale to przecież mogła jeszcze wytrzymać.
- Może Ty lepiej powiedz mi czego szukasz na takim odludziu? - Zapytała kucając, znów oparła się plecami o pień najbliższego drzewa. Zajęła się skubaniem jednego z rękawów swojego płaszcza.
Offline
Jak smoczyca mogła by odpowiedzieć, że jest smoczycą i mogła by podobał nie jednemu w prawdziwej formie, jednak nie chciała się nikomu chwalić tym do jakiej rasy należała? Różne były reakcje osób na to, że mają przed sobą smoka. Jedni są nastawieni pokojowo, inni wręcz odwrotnie, a obecność pół gryfa, też mogła wpłynąć na okoliczność nie korzystnie. Więc odpowiedziała w inny bardziej wyważony sposób - Znam podstawowe zaklęcie magii ognia i to by mi dało czas na ucieczkę, no właśnie po stroju pomyślałam, że pewnie musiałaś zabłądzić, czy coś w ten deseń, ale nic mi do tego, krawca hmmm to chyba tam gdzie Aranel prowadzi sklep z ziołami... - zadumała się na chwilę, starając sobie przypomnieć czy mijała tą okolicę czy też nie, za pewne chyba tak, trudno jej było w takiej sytuacji powiedzieć - Ja po prostu wyszłam sobie na spacer, chciałam odpocząć od miasta, myślałam też nad tym, że może coś ciekawego tutaj spotkam, albo zobaczę jakieś zwierzęta, zastanawiałam się też dokąd ta droga prowadzi... Można było przyznać jedno. Etamin nigdy w życiu tak dużo nie mówiła. Nigdy też nie zawierała tak wiele treści odnośnie tego po co? dlaczego? czemu tak a nie inaczej? Ireth była pierwszą osobą, którą odpowiadała w pełni na zadane przez nią pytania. Chciała po prostu jako tako nawiązać z kobietą nić porozumienia. Nie chciała jej straszyć, stresować, czy w jaki kolwiek inny sposób popsuć jej czas. Powoli na czterech jak dziecko, podchodziła do gryfa. Może wyglądała głupio oraz dziecinnie, albo zabawnie, ale w końcu usiadła bliżej niego i nieśmiało dotknęła czubkiem palców jego piór. Jej skrzydła to była błona, a jego pióra. Wielka różnica. Uśmiechnęła się do Ireth, teraz widząc ją w pełnej okazałości. - Mam też krótki łuk ale strzał brakło... ale ważne że się ma, wtedy można i z gałązki zrobić strzałę
Offline
Lunati nie przejmując się niczym, dalej czyścił pióra, jednak gdy poczuł dotyk z przeciwnej strony, niż kucała Ireth, przerwał by spojrzeć na Etamin. Całkowicie ignorując możliwą reakcję kobiety, przysunął dziób do jej twarzy, zaczynając węszyć. Po chwili mruknął coś cicho i wrócił do doprowadzania piór do porządku. Szczególną uwagę poświecał ogromnym skrzydłom, rozkładając co jakiś czas jedno z nich by ocenić efekt. Raz, czy dwa machnął nim na próbę, uważając, by nie uderzyć żadnej z kobiet. Zdawał się zupełnie nie przykładać wagi do ich rozmowy, czy zachowania. Wyznaczył sobie po prostu cel polegający na idealnym wyczyszczeniu piór i dążył uparcie do zrealizowania go.
Offline
- Uwierz mi, ja również mam swoje sposób, by dać sobie czas na ucieczkę. - Tym razem jej uśmiech wydał się szczerszy i jakby trochę weselszy. Miała nawet kilka sposobów, by wynieść się stąd w przeciągu kilku sekund lub też skutecznie zacząć się bronić. Życie tutaj naprawdę wielu rzeczy ją nauczyło.
- I dziękuję za troskę, ale nie zbłądziłam. Znam to miejsce jak swoją własną kieszeń. Przyszłam tutaj, chyba żeby trochę powspominać. - Odgarnęła zagubiony kosmyk włosów z czoła i ponownie spojrzała na Etamin. Na jej podchody, by podejść w stronę półgryfa. To było naprawdę pod pewnym względem urocze i zabawne. Potem wzrok jej powędrował na chatkę w oddali. Chatkę, która wprawdzie wyglądała bardziej jak jakiś zarośnięty pagórek, czy inna ziemianka. Dowód na to, że Natura dawała, ale też odbierała to co było jej należne.
Jaroo byłby zachwycony, widząc to dzieło Matki Ziemi na miejscu jego dawnego zamieszkania. Westchnęła. I ponowiła skubanie rękawa płaszcza, tym razem tego drugiego.
- Nie mam pojęcia kim jest wspomniana Aranel, ani gdzie mieści się jej przybytek, ale nie musisz się martwić. W końcu dotrę do tego krawca. - Zaśmiała się pod nosem. Wiedziała, że najpewniej dojdzie tam dopiero, gdy jej płaszcz stanie się jedną wielką dziurą. Ale tak czy siak, nie byłaby w stanie teraz za taką nowość zapłacić. Wszystko przez te cholerne materiały, które musiały zmieniać się raze z nią... Bo jakby to wyglądało, gdy przy każdej zmianie formy gubiła swój ciuszek? Oj, panowie byliby zachwyceni...
- Wiedziałam, że coś jest z Tobą nie tak. - Powiedziała jeszcze. Dopiero później ugryzła się w język, bo zdała sobie sprawę jak głupio musiało to zabrzmieć. - W sensie magicznym, rzecz jasna. Powiedzmy, że Cię wyczułam. - Uśmiechnęła się, przykładając palec do czoła. - Magia ognia zawsze była tą, na którą reagowałam najmocniej.
Offline
Dziwnie się poczuła tak obwąchiwana przez Lunatiego, ale to nic, znów się uśmiechnęła. Niech sobie czyści swoje pióra, da mu spokój. Swój cel na dzisiaj, czyli dotknięcie go osiągnęła. Spojrzała na Ireth uważniej - Aranel to zielarka, jest bardzo przyjacielska i gościnna, hmm jesteś magiem, że wyczuwasz inny rodzaj magi? Przekrzywiła głowę lekko na prawo. Gdy kobieta odgarnęła pasmo włosów z czoła za ucho, a później gdy położyła dodatkowo palec na czole, Et dostrzegła kawałek jakiegoś kształtu. Nie śmiała o to pytać, bo wiedziała gdzie leży granica. Choć musiała przyznać, że korciło niemiłosiernie. - Ale jedno mogę przyznać, w przeciwieństwie do ciebie, na krawca by mnie nie było stać Lekko się znów uśmiechnęła, po co ukrywać prawdę? Co do wspomnień to chyba Etamin była dziwnym gadem, bo do części z nich nie chciała po prostu wracać. - Jeśli mogę zapytać, to jak poznałaś Lunatiego? Pewnie to była też ciekawa historia. Może Et się na nią załapie, a może nie? Warto jednak zawsze spróbować swoich sił.
Offline
- Nie jestem magiem, ale uczę się tej sztuki. I tak wyszło, że na ogień jestem najbardziej wrażliwa. - Wzruszyła ramionami. W końcu trochę się rozluźniła, jakby towarzystwo Etamin przestało jej przeszkadzać. Przecież nie mogła stale unikać wszystkich nowych znajomośc, ludzi i nieludzi. Z kucków przeniosła się do pozycji siedzącej, wygodniej opierając się o pień dębu. Nie zamierzała się wgłebiać w fakt dlaczego na magię ognia reagowała właśnie tak i nieinaczej. To było raczej skomplikowane nawet dla pełnowymiarowych magów.
Na dłuższą chwilę zamilkła po ostatnim pytaniu Etamin. Zaczęła watrywać się w półgryfa z pewną nachalnością, w myślach ważąc ile może Smoczycy powiedzieć. Jak poznała Lunatiego? To była raczej dziwna opowieść, która na dodatek była aktualnie w stanie zawieszenia. No i wiązała się z Ekeną, o której Ireth nie mogła teraz mówić bez emocji. Chociaż bardzo skutecznie potrafiła je ukryć. Powrót do świata żywych także wiele ją nauczył.
- Lunati jest synem mojej dawnej przyjaciółki. - Rzekła w końcu, marszcząc czoło. Potem na twarz przywołała znów pogodne oblicze, chociaż jej oczy dalej pozostawały lekko nachmurzone. Stanowiły jakby symbol walki jaką polimorfka staczała w swojej duszy za każdym razem, gdy musiała wspominać Ekenę.
- Dawniej, kiedy nasze stosunki był normalne, przynajmniej w miarę... - Bo na tych ziemiach nic tak naprawdę nie było normalne. - ... Dużo czasu przebywałam w ich domu, w ich jaskini... Cóż i Lunati chyba sobie mnie po prostu najbardziej upodobał, przyzwyczaił się do mojej obecności tak, że nie chciał już odpuścić. Mogę się założyć, że teraz też nie będzie chciał odejść, gdy go odeślę... - Oczywiście wspomniała całą historię bardzo pobieżnie, ale zwyczajnie nie mogła wyjawić Etamin wszystkich sekretów swojego serca.
Offline
- Masz bardzo oddanego i wiernego przyjaciela, można tobie pozazdrościć Etamin wstała powoli na obie nogi. Chyba czas na nią. Miło było porozmawiać z kimś nowym, kto jej w jakimś stopniu zaufał. Miała cichą nadzieję, że może spotkają się jeszcze gdzieś na mieście. Było by miło porozmawiać jeszcze raz. Przeciągnęła się jak kot - Bardzo dziękuję za rozmowę i za umilenie mi czasu, ale chyba już pora na mnie, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i porozmawiamy, do zobaczenia Ireth i ty Lunati Skłoniła się lekko na pożegnanie, tak w geście szacunku. Ruszyła przed siebie, jak kot który chadza własnymi ścieżkami. Gdzieś dalej jeszcze raz się odwróciła by pomachać kobiecie i pół gryfowi z uśmiechem. Ale po chwili już jej nie było.
Offline
- Długich dni, Etamin. - Szepnęła, gdy Smoczyca już odeszła i nie mogła usłyszeć jej słów. To było dziwne i intrygujące spotkanie, jednak nieporównywalne do poprzedniego, którego to Ireth doświadczyła przy studni. Przyjść, popytać i odejść. Kilka chwil, które pozwoliły jednak polimorfce na moment odsapnąć i odsunąc nieprzyjemne myśli na dalszy plan.
Teraz jednak i one powróciły, by dalej zaprzątać jej głowę. Iść, czy jednak nie iść? Szukać, czy też nie szukać? Jak jeden zupełnie obcy człowiek mógł tak namieszać jej w głowie?! To przecież było niemożlwe... Ona, która zawsze uważała siebie za stosunkowo rozsądną, rozważną, teraz nie mogła zdecydować co ma począć z faktem jednej nietypowej osoby. Osoby, która przecież przez dłuższy czas przykładała jej nóż do szyi...
Nad czym tu właściwie myśleć?
Podniosła się z ziemi i w bezradnym geście zaczęła strzepywać błoto ze swojego płaszcza. Część schodziła bez większych problemów, zamieniając się w suchy pył, który ulatywał wraz z wiatrem, częśc jednak zejść nie chciała, stając się pamiątką po pewnym tańcu w deszczu. Westchnęła i zwyczajnie zdjęła płaszcz. Złożyła go w kostkę i położyła pod drzewem. I tak było ciepło, a on i tak już się do niczego nie nadawał. Chyba, że do wyglądania jak żebrak.
Stojąc teraz w zwykłej skórzanej tunice, którą od czasu do czasu szarpał wiatr, spoglądała na niebo, niezdecydowana. Między rozumem, a czymś nieokreślonym co jednak ciągnęło ją za pójściem za tym mężczyzną, którego prawdziwego imienia nawet nie znała...
- Lunati, jak dobrze umiesz tropić zapachy? - Zapytała, kierując swój wzrok ponownie na półgryfa. Oczywiście nie spodziewała się ani specjalnego odzewu, ani też umiejętnośc podążania za zapachem... Chociaż zawsze wypadało próbować. Jeśli jednak to miało nie zadziałać, przecież jej wilczy nos też się do śledzenia w pewnym stopniu nadawał. Tylko poruszanie się na czterech łapach jakoś teraz jej nie odpowiadało. Bo tam mimo wszystko przeważały instynkty, które ostatnio bardzo ją zwodziły. Ponownie spojrzała na płaszcz. Na pewno zapach zdążył już mocno wywietrzeć, szczególnie, że całe to pamiętne wydarzenie miało miejsce na deszczu, jednak Ireth wiedziała, że gdzieś się tam jeszcze tli. Właściwie to wciąż go czuła, nawet będąc w postaci człowieka.
Umysł ludzki jest zaprawdę narzędziem niesamowitym.
Offline
Lunati patrzył uważnie na odejście Etamin i zaskrzeczał nawet cicho na pożegnanie, po czym całą uwagę poświecił przyglądaniu się Ireth. Gdy ta zapytała o tropienie, półgryf żalował jak nigdy, że jego mimika praktycznie nie istnieje. Wstał wiec i zaczął bezczelnie obwąchiwać polimorfkę. Jak w końcu wytłumaczyć, że w Puszczy podążał głównie za zapachami i owszem, potrafi tropić całkiem nieźle? Musiał tylko wiedzieć, jakiego zapachu ma szukać. Kolejnym obiektem zainteresowania bestii stał się płaszcz, na którym wyraźnie czuł zapach czarnowłosej, błota, zanikającą woń jakiejś sierści i resztki obcego ludzkiego zapachu. Lunati praktycznie nigdy nie miał do czynienia z mężcyznami, dlatego też ślad rzucił mu się w nozdrza. Po chwili namysłu znów podszedł do Ireth i zaczął ją obwąchiwać, tym razem skupiając sie na tylnej stronie ciała, szczególną uwage poświecając fragmentom, których nie mógł okrywać płaszcz. Na szczęście przyzwyczaił się do zapachu polimorfki do tego stopnia, że prawie go nie wyczuwał, co pozwoliło mu szukać innych śladów. Obca woń okazała się ukrywać we włosach oraz na policzku. Syn Ekeny obszedł Ireth dookoła i zaskrzeczał niepewnie, jakby chcąc się upewnić, kogo ma szukać. Jednocześnie ugiął nieco przednie łapy i rozłożył częściowo skrzydło, kierując je w dół, ukazując fragment grzbietu. Było to jakby zaproszenie dla przyjaciółki, by usiadła wygodnie na jego plecach i nie męczyła nóg. W końcu nawet, gdyby miał biec z dziobem przy ziemi, nie musiałby czekać na idącego powoli człowieka.
Offline
Czyli jednak jeszcze istniała jako taka nadzieja, że nie będzie musiała z nosem przy ziemi iść sama. Na jej twarzy na moment pojawił się delikatny uśmiech, po czym znów wróciło zamyślenie.
- Czujesz go prawda? Ten inny, nietypowy dla mnie zapach? - Spojrzała na półgryfa, jego zachowanie. Każdy gest mówił sam za siebie, czyli jednak czuł. To dobrze, przynajmniej z jednej strony. Bo jeśli udałoby jej się znaleźć tajemniczgo mężczyznę, to Lunati nie będzie chciał odejść. I to za żadne skarby świata... Trudno byłoby mu się dziwić.
Podeszła do półgryfa, poklepała go po szerokiej łopatce, po czym zwinnie wgramoliła się na jego grzbiet. Dobrze, że dawno temu nauczyła się jazdy wierzchem. I mimo, iż Lunati koniem nie był, to wciąż zasada pozostawała ta sama. Tu zadanie było nawet ułatwione, bo półgryf doskonale rozumiał polecenia głosem, ba, sam nawet lepiej wiedział czego polimorfka będzie od niego oczekiwać.
- No dobrze. - Powiedziała, siadając pewniej. Nie czuła się tu wcale źle, mimo, że było dosyć wysoko. Rozejrzała się uważnie. Topografia terenu idealna do szybkiego marszu, czy nawet biegu. Oczywiście lot nie wchodził w rachubę, przecież wszędzie roiło się od tych cholernych harpii, poza tym Eberes raczej latać nie potrafił... Chyba. Bo w tej sprawie nic nie było pewne.
- Musisz mi coś obiecać Lunati, kiedy cię poproszę, żebyś odszedł, to zrobisz to. I zanim wrócisz do matki... To wytarzaj się w jakimś błocie, czy coś... - O ile pierwsza prośba zabrzmiała całkiem poważnie, to ta druga zabrzmiała raczej jak żart. - Bardzo proszę. - Powiedziała jeszcze i zamilkła na dobre, ponownie pogrążając się we własnych myślach.
Offline
Lunati spojrzał przez ramię na polimorfkę, powęszył przez chwilę w powietrzu, poszukał zapachu w trawie. Oczywiście nie znalazł nic, gdyż poszukiwany mężczyzna nawet tędy nie przechodził. Półgryf obrócił łeb na przyjaciółkę, czekając na jakiekolwiek wskazówki. Mógł oczywiście biegać po wszystkich znanych sobie terenach szukajac jakiegoś śladu, jednak było to jak szukanie wiatru w polu. Potrzebował jakiejś informacji, gdzie go widziała, w jakim kierunku szedł. Synek Ekeny, nauczony przez matkę, że gdy pytanie jest bezsensowne, pozbawiona zdolności mowy istota powinna je zignorować, nie zareagował w żaden sposób na prośby i wymuszanie obietnicy. Właściwie sprawiły one jedynie, że tym bardziej nie chciał opuszczać przyjaciółki, a przynajmniej mieć ją w zasięgu wzroku. Uznał, że gdy polimorfka poprosi go o odejście, sam oceni, czy powinien to zrobić.
Offline
- Studnia, wiesz gdzie to jest? - Zapytała, oczywiście półgryf wiedział, więc też specjalnie nie musiała go naprowadzać. Żywym krokiem ruszył przed siebie, razem z Ireth na grzbiecie. Polimorfka nie miała problemów z odpowiednim utrzymaniem równowagi. Ruch Lunatiego był łatwy do przyswojenia, dla każdego kto dużą część swojego życia spędził w siodle lub wierzchem i bez niego. Trudniej byłoby jej gdyby leciał, ale to przecież szczęśliwie było niemożliwe.
Szybko zostawili za sobą dawne mieszkanie Jaroo. Na dalszą pastwę Matki Natury, na powolne przekształcanie się spowrotem w mały naturalny ekosystem.
Pozostały tam również wspomnienia, wszytskie miłe i nieprzyjemne chwile powiązane z tą właśnie chatynką i pewnym druidem.
Szkoda, że już go nie było...
Offline
Zapukała w drewniane drzwi cicho, ledwo dosłyszalnie dla kogoś w środku, poprawiła torbę na ramieniu, potem kaptur, aby skuteczniej zasłaniał oczy i resztę twarzy. No i czekała, skierowana do tego miejsca przez tutejszych kilkakrotnie zagubiła się po drodze, cóż zrozumienie chłopa, który cały rok spędza w tej samej okolicy i dla którego droga jest tak oczywista jak potrzeba oddychania może być nieco trudne.
Offline
***
Kryjówka Yoda, niegdyś zamieszkiwana też przez druida Jaroo, stała pusta. I dobrze, bo - jakby nie było - bezdomna Nikletta miała swoje "małe schronienie". Dla siebie lub swoich rzeczy.
Po opuszczeniu Łaźni właśnie tu się udała, chcąc się przebrać i "uzbroić". Pozostawiła tu swą broń wiedząc, że rzadko kto tu zagląda i równie rzadko wchodzi do ledwo co stojącej chaty.
Nie myślała o niczym szczególnym. Jeśli Ekena lub Daray lubili jej towarzystwo, wkrótce się tu zjawią. Jeśli mają jej dość - nie.
Wzruszywszy ramionami pchnęła odrzwia chatynki.
Offline
Bankier
Wtem dopadł ją Shiro... Zacisnął dłoń na jej ramieniu i stanowczym szarpnięciem obrócił ją twarzą do siebie, by następnie przygwoździć ją do jednej ze ścian chatki. Chciał... Sam nie wiedział czego od niej wymagał w tej chwili. Wcześniejsza sytuacja całkowicie wytrąciła go z równowagi. W głowie miał tyle różnych myśli, że właściwie nie wiedział już co się z czym zazębia. Dlatego też jak ten głupek jedynie zaciskał dłonie na jej przegubach i pozwalał oczom biegać bez ustanku po całej jej twarzy rejestrując najdrobniejsze szczegóły. W końcu, by nie wyjść na idiotę, odezwał się.
-Ty....Dlaczego?-To pytanie, choć najczęstsze, najbardziej go zajmowało...
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |