Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Zeskoczyła z drzewa i poszła za dziwnym przewodnikiem. Zamyśliła sie na chwilę. - Erm... Kołodziej? - Zapytała niepewnie, przypominajac sobie jak nazwał tego mężczyznę trener. Przyspieszyłą by iśc z nim równolegle.
Offline
Usłyszała warknięcie. Jej towarzysz odwrócił się nerwowo i zmierzył ją wzrokiem. Pokiwał głową i kontynuował podróż. Szedł, wydawałoby się wolnym i spokojnym krokiem, a jednak Ekena musiał przebierać, żeby dotrzymać mu tempa. Wydawał się Ekenia jakiś dziwny. Ni to mag, ni to zwykły człowiek, tajemniczy i nieprzyjemny. Zupełnie jakby wybrała się na spacer ze śmiercią.
- Nie mówi się Kołodziej... - wydał z siebie nieprzyjemny dźwięk. Minęło już tyle czasu, że Ekena zdążyła poświęcić się rozmyślaniom na zupełnie inny temat. - Kołodzieja denerwuje, kiedy mówi się o nie Kołodziej. Nie mów 'Kołodziej'... - dodał. Wyglądało na to, że nie potrafi sklecić porządnego zdania. Kiedy polimorfka chciała o powiedzieć, on był pierwszy.
- Nic nie mów... To denerwuje Kołodzieja. Idź.
Offline
Przyspieszyła, by isć tuż obok mężczyzny. *Dziwny...* pomyslała. - Jak więc mam Cie nazywać? - Zapytała gotowa odskoczyć. Przyglądła sie postaci uważnie. Trening z nią na pewno będzie ciekawy.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zelda obejrzał swój nowy ,,dom" postanowił ze ulokuje się pod drzewami otaczającymi Fort.... stąd mógłby zrobić ,,wycieczkę" na teren wroga lecz teraz miał czas by odpocząć...
Siedział i czekał gdy Rosira poleciała aby zapolować....
Ujrzał jak ptak wdzięcznie zatoczył koło i ruszyła by pokazać cel....
Błyskawicznie zerwał sie i pognał za nią prosto w tereny chaosu.... był ciekawy co tam odnajdzie....
(SESJA MG Kraght'nar)
Ostatnio edytowany przez Dark Zelda (2008-07-25 16:59:51)
Offline
To pył późny ranek. Strażnik na wierzy obserwacyjnej dostrzegł zbliżający się oddział. Może 20 mutantów. Jeden rycerz Chaosu. Szli sztywnym szyku. Cel zdawał się jasny. Znów atakowali fort. Tylko czemu było ich tak niewielu? Nie to jednak było teraz problemem. Trzeba się nimi jak najszybciej zająć. Najlepiej zanim dojdą do fortu. ołnieze zajmowali stanowiska na murach...
(Rycerze Chaosu jak uprzednio nie można zabijać. Z przeciwnikami walczymy osobno)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Na początku koło strażnika na wieży zasiadła Sokolica... Strażnik spojrzał na nią... ta wydała głośny krzyk...
ten dźwięk nadawał otuchy przyszłym obrońcom...
Strażnik spojrzał w dół tam gdzie szedł oddział... ujrzał jednego, jak mniemał człowieka. Ubrany na czarno kroczył na spotkanie oddziału...
Kilkanaście metrów przed pierwszym szeregiem znikną w koronie drzew... więcej go nie widział za to Sokolica poleciała w kierunku nieznajomego...
Zelda po cichu obserwował odział... ukryty w koronie starego dębu w spokoju liczył przeciwników było ich dwódziestu, pochód zamykał wspaniały Ryczerz Chaosu...
-Jesteś mój... powiedzial sobie w duchu i wyszczerzył zęby...
Rosira zasiadła obok niego... on oglądał, szukał słabych punktów... mutanty powoli szły gdy jeden przystaną i malowniczo drapał sie po głowie...
Zelda skupił sie na nim oceniając swój cel... tak ten będzie pierwszy...
Po cichu szeptał do Sokolicy... ta kiwnęła głową na znak ze rozumie...
Mutant który miał blisko dwa metry był jakby skrzyżowaniem orka z ośmiornicą... prawa część jego ciała była pokryta śliska, pełną śluzo skórą, z ramienia odstawały cztery macki.... tam gdzie zwykły człowiek ma łokieć odstawała niekształtny odwłok... piąta macka która jeszcze sie nie wykształciła... druga połowa należała do umięśnionego Orka... śluz z prawej części zabarwił skórę na ciemny, zgniły zielony... postać dzierżyła łuk i ciężki topór w ręku.... zaś za pasem tkwiły cztery sztylety... drapał sie po głowie...
Zelda niczym cień przeszedł na tyły udziału... odczekał chwile gdy usłyszał skrzek i dziwne charkoty... zaczęła się gra...
Rosira gdy Zelda sie oddalił z krzykiem rzuciła się na mutanta... nurkowała i dziobała go... ten z początku próbował bronić się ręka ale sokolica zgrabnie omijała jego wielką łapę... gdy ten stał i odpędzał sie od wielkiej ,,muchy" odział stopniowo sie oddalał... ryk wściekłości rozdarł puszcze gdy Rosira szponem trafiła w oko mutanta... Dobył macką sztyletu i rzucił w jej kierunku, sokolica minęła ostrze o milimetr, teraz powoli oddalała się... Mutant zawył i rzucił sie za nią na oślep gubiąc swój odział... biegł prosto pod wybrane przez sokolice drzewo...
Oddział mutanta był już daleko, gdy kolejny nieludzki wrzask rozległ sie w puszczy... Wrzeszczący mutant spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą była jedna z jego macek... krwawiący śluzem kikut podpowiedział mu że coś lub ktoś mu ja uciął... odwrócił się wrzeszcząc... przed nim... stał wyprostowana czarna postać... trzymała w ręku srebrny miecz a pod stopa trzymała ciągle wijąca sie mackę... Głośny plask rozległ sie gdy intruz rozgniótł ją butem... Rosira zatoczyła koło nad obcym po czym porwała kawałek macki i odleciała trzymając go w dziobie...
Mutant dobył mackami sztyletów, zaś ręka toporu.... rzucił się z furia na wroga...
Zelda stał...masywna postać leciała na niego z impetem...
czekał....czekał....czekał.... krok w bok, zejście z lini ataku i błyskawiczne, jednoczesne podcięcie od boku...
z bestią otarł sie ramionami... atak trafił lecz ostrze ześlizgnęło sie po żebrach... krew trysneła ale nie była to groźna rana...
Z wrzaskiem bestia odwróciła sie w stronę Zeldy, cięła toporem na oślep... Zelda zgrabnie odskoczył w tył po czym wolna ręką posłał drewnianą strzałkę w oko mutanta... bestia zatracona w szale nawet nie zauważyła jego manewru... dopiero gdy ból i utrata oka dotarły do mózgu, głośny wrzask bólu wystraszył spore stado gołębi z pobliskich drzew...
Teraz furia wroga dosięgła zenitu... Tnąc na oślep mackami i toporem szarżował na wroga... krew płynąca z przebitego oka zalała mu twarz... Zelda stał i znowu czekał... za nim rozpościerał sie olbrzymi pień dębu...
Zelda zamkną oczy... słuchał wiatru, odgłosów puszczy i dźwięku ostrzy wroga... świst stali... kucnął... ostrze topora i sztyletów wbiły sie w pień nad jego głową... bestia jakby odpuściła... łapała oddech... z jej pleców wystawał czubek Andrila... Mutant padł przebity... rzęził jeszcze cos ale Zelda wydobył z ciała miecz i poderzną mu gardło... Spluną na ciepłe zwłoki po czym pobiegł w ślad za odziałem...
Broń wbita w drzewo stałą sie ostrzeżeniem dla wrogów zakonu... na ciele Mutanta zaczeły siadać pierwsze owady zwabione świeża krwia...
Offline
Stolarz i Kucharz
Gerard leciał. Leciał najszybciej jak mógł. Ptak Zeldy przekazał mu informacje co atakuje. Musiał tam dotrzeć najszybciej jak się da. Skrzydła poruszały się w powietrzu z ogromną prędkością. W końcu znalazł się nad fortem. Zobaczył Zeldę wykańczającego mutanta. Stali daleko z tyłu. Szybko zleciał na dół i wyciągnął miecz. Nagle zabłysł fioletowym blaskiem. Nie wiedział że ten miecz ma jakąś zaklętą energię. Wyczuł pod palcami ciepło. Ten miecz jest stary, lecz nie tak by energia się ulotniła. Stanął obok Zeldy z mieczem podniesionym w górę do walki. Anioł i Pół-Demon. Dobro i Zło. Przeciwko hordzie Chaosu. Musieli obronić fort przed stycznością z mutantami. Było ich podejrzanie mało. Jeden z mutantów zauważył jak leciał i pobiegł w ślad za nim. Wyglądał jak młody Troll z czterema rękami. W jednej trzymał sztylet, w drugiej też sztylet a w trzeciej i czwartej halabardę którą najwyraźniej uważał za pikę. Był już blisko. Gerard szybko zamachnął mieczem na mutanta. Mutant uniknął ostrza i zaatakował halabardą. Anioł tak jak w w walce z Zeldą podskoczył i wylądował na broni mutanta. Zanim ten spostrzegł się o co biega otrzymał silnego kopniaka w podbródek. Grom cofnął się gotów w każdej chwili do obrony przed atakiem. Jednak miecz obrócił się w jego ręce i wbił między oczy mutanta. Zanim Gerard wyciągnął miecz z głowy stwora, broń zalśniła i mutant wyleciał w powietrze daleko od miejsca walki.
Ostatnio edytowany przez grom79 (2008-07-30 16:28:06)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zelda tylko kątem oka ujrzał jak Gerard walczy z Mutantem... gdy ten padł martwy Zelda skiną mu głową po czym znikną gdzieś w puszczy... jego taktyką było znaleźć i zlikwidować pojedyncze elementy tak aby pod murami fortu było jak najmniej do zrobienia...
Rosira przekazała Aniołowi instrukcje...
-Szukaj, znajdź i zabij... po czym odleciała szukając im celów...
Offline
Stolarz i Kucharz
- Rozumiem - odrzekł ptakowi. Czekał... Czekał aż sokół Zeldy znajdzie cel. Broń wciąż lśniła.
Offline
(Grom nie przeginaj z tym mieczem)
Kolumna była już bardzo blisko fortu. Pierwsze strzały posypał się z jego muru. Niecelnie. Żołnierze Chaosu przystanęli tworząc kordon wokół swego przywódcy chroniąc go nawet własną piersią przed pociskami obrońców, ten zaczął rzucać zaklęcie...
Offline
Lejsu stał na murze fortu zewnętrznego i obserwował zbliżające się mutanty. Obserwował również poczynania Zeldy i Groma radzili sobie bardzo dobrze. Łowca już miał upatrzonego przeciwnika wśród mutantów. Gdy podeszły już na tyle blisko, że straż fortu wypuściła strzały, Lejsu również wyciągnął łuk i strzlił we wcześniej upatrzonego mutanta - wypuścił w niego dwie strzały. Pierwsza trafiła go w prawy park i tam też utknęła, a druga strzała utknęła w jego prawym boku. Nie zrobiły to za dużej krzywdy mutantowi ponieważ nawet ich nie wyciągnął.
Nadeszła pora do walki w zwarciu.
Lejsu zeskoczył z muru. Wylądował na trawie. Przez chwilę pozostał w takiej samej pozycji jak wylądował - kucał z jedną ręką opartą na ziemi, a druga ręka trzymała głowę sztyletu - koncentrował się zbierając siły w sobie.
W końcu szybko wystartował w stronę mutanta. Broniami jego przeciwnika były bicz i zakrzywiony miecz. Będąc, mniej więcej, trzy jardy od przeciwnika, Lejsu skoczył w powietrze wirując niczym bąk. Mutant zamachnął się biczem. Bicz owinął się dwukrotnie wokół Lejsa. Łowca szybko ciął sztyletem ucinając dłoń z biczem mutantowi. Dłoń upadła na ziemię, mutant zachwiał się lekko, a sztylet łowcy wbił się w prawy bok przeciwnika. Krew chlusnęła, a żebra pękały i bies upadł martwy na ziemię.
Leju wylądował.
Lejsu zaczął się rozglądać za następnym przeciwnikiem.
Ostatnio edytowany przez Lejs (2008-07-30 20:41:46)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zelda wycofał się do cienia drzew... obserwował... szukał taktyki... siedemnaście mutantów otaczało lidera który atakował fort magia... jego umysł błyskawicznie snuł plany... wszystkie waliły się na żywej tarczy otaczającej lidera... przywołał Rosire...
-Zanieś Łowcy i Aniołowi wiadomości... Szeptem wydawał komendę gładząc ja po piórach...
Jeśli miał coś zdziałać miał dwie możliwości... pierwsza to przekazanie Lejs'owi wiadomości aby ten wrócił na mury i szył strzałami we wrogów zmniejszając żywą tarczę... wiedział że jego łuk jest tutaj nieoceniony...
Gdyby ,,zdjął" dwóch z tylnej części kręgu mógłby wbić sie z Gromem w walczących, potem byłby tylko zgrzyt stali...
Drugą opcją była walka wręcz z całym odziałem... jego oczy zabłysły... miał okazje w końcu oddać sie śmierci, pozwolić jej z nim wygrać... tak w jego głowie dojrzewał plan, był zuchwały i bezczelny... emanował istnym chaosem...
Ciągle gładząc po piórach przekazywał sokolicy rozkazy jakie miała przenieść... od jego sojuszników i Rosiry zależała wygrana... już po raz kolejny sokolica trzyma w swoich szponach jego życie...
-Lejs'u wróć na mury i zabijaj tych co się odłączą, jak nam nie wyjdzie będziesz ostatnią barierą... następnie podał wiadomość do Groma...
- Gdy zatańczę ze śmiercią, wyrzynaj tych co będą najbliżej Rycerza Chaosu... Powodzenia...
Rosira błyskawicznie pomkneła w stronę Łowcy... Gdy przekazała wiadomość ruszyła szukać Groma...
Zelda zapatrzył sie we wrogów... krwawa łza spłynęła mu po poliku... gdy smuga dotarła do wysokości ust zebrał ja palcem i kroplą krwi wymalował na czole dziwny znak... symbol śmierci... oznaczało to ze stawia wszystko na życie lub śmierć... czas jakby zwolnił... oddech Zeldy stał sie płytki...
Teraz wszystko się zacznie, lub skończy... uśmiechnął się, był to uśmiech w którym morzna było wyczytać żądze nowej przygody, tej największej i najwspanialszej...
Andril zapulsował mu w dłoni, gdy dobyty uniósł sie na wysokość oczu... Zidil swym srebrnym ostrzem dodał mu pewności siebie...
Nadszedł czas... Z impetem wbił się w sam środek żywej tarczy tworzonej przez mutanty... Gdy wbiegał w środek pierwszy z kręgu padł z odcięta głową... krew ochlapała jego płaszcz oraz stających w około dając im znak że walka już trwa.... Nim zwłoki mutanta, kobiety ze szponami i łuskowym ciele upadły Andril zadrżał od pierwszych ciosów wrogów...
Teraz miało wypełnić sie przeznaczenie... Andril i Zidil tworzyły węże wijące sie wokół niego, co chwile rozbłyskując snopami iskier... blokował... nie miał czasu na ciecia, blokował, topór, pika, miecze...
Ostrze wrogiej stali musnęło mu ramie... kolejne uderzenie, blok, ścięcie... stal harata mu lewe ramie... Mocno trzyma Zidila, nie odpuści, broni sie ciągle, trwa w obronie... uczyni tą walkę pamiętną tak aby trafiła do kronik zakonu... Śmiech wyrwał mu się z gardła... Stal tym razem rozharatała mu kawałek uda... nie potrzebuje nóg... broni sie, stoi odpierając ataki... śmieje się... Historia o Demonie który mial serce Elfa... kolejny cios.... odparowany.... dwa kolejne, ręka ugina się i ostrze jednego opiera mu sie o ramieniu rozcinając płaszcz i tworząc płytka ranę... pchnięcie Zidile we właściciela... Nie ludzki syk... wiedział ze trafił... Świst ostrza przy szyi... było za blisko....
Broni się, dziki śmiech świadczy o tym że ciągle żyje... sztylet przebija sie prze blok Zidilem haratając mu lewe ramie... ręka ze sztyletem opada, by po chwili znowu sie podnieść i walczyć... Zelda wykonuje piruet z Andrilem... miał chwile wytchnienia... tylko chwile...
Plan Zeldy był prosty... rozluźnić żywą tarczę... dać łowcy szanse aby z łuku wybił tych co sie odłączyli... Grom miał korzystając z zamieszania jakie wywołał... zakatować zajętych walka od tyłu... miał łatwe cięcia...
Strażnik z wieży widział jak jedna osoba broni sie przed szesnastoma Mutantami... był pewien ze ten głupiec zginie szarżując...jeden na początku zginą szybką śmiercią tracąc głowę...
Inny z wrogów śmiałka widocznie konał trafiony w wirze walki...
Los jest ślepy a wyroki Bogów są wiecznie nie zbadane... wszystko zależało od jego sojuszników....
Śmiech ciągle trwał i wibrował w uszach walczących i obrońców....
Offline
Piekielnica
Tymczasem przed mury zakonu doszła drowka. Gdy zobaczyła co się dzieje, jej oczy zapłoneły. Nienawidziła rycerzy chaosu z wszystkich sił. Wiedziała także, ze mutanty beda ją raczej unikac. Jej miecz nie tylko mial srebrne ostrze. Zawierwał w sobie rownierz trzy kamienie księżycowe, ktore negatywnie wpływały na stworzenia chaosu.
-Corrumpo!
Kryzkneła. W pierwszej i drugiej kolumnie rozlegly sie okrzyki i ból. Elfka użyła dośc paskudnego zaklęcia przywołującego demona ziemi. Z ziemi zaczeły wyłaniac sie skalne kolce, nabijając na siebie mutantów. W wyniku tego kilkoro odmieńców straciło życie. W sumie na kolcach zostało ich czworo. lecz to nie było najważniejsze. W szeregach przez krótki moment zapanował popłoch. Dzięki temu szeregi były bardziej podatne na ciosy.
Offline
Lejsu uważnie przysłuchał się w wiadomość od sokolicy Zeldy. Posłuchał i szybkim biegiem udał się w stronę muru fortu. Przed samym fortem wyskoczył, mniej więcej na wysokości połowy muru odbił się jeszcze w górę od ściany. Zawisł trzymając się krawędzi muru. Jednym silnym podciągnięciem wybił się w powietrze zrobił obrót w przód i wylądował na murze. Szybko obrócił się w stronę walki.
Dobył łuku.
Z kołczanu wyciągnął trzy strzały i nałożył je na cięciwę.
Napiął łuk.
Wycelował w jednego z mutantów - jednego z tych, którzy się odłączyli.
Wystrzelił.
Dwie strzały utknęły w czaszce, trzecia w krtani mutanta, który momentalnie padł martwy na ziemię.
Szukał kolejnego celu.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zelda błyskawicznie wykorzystał dziwną magiczną pomoc... mimo ran jakie doznał odbił się od jednego z wyrastających z ziemi kolców... skoczył ku Rycerzowi Chaosu... teraz nadszedł jego czas... czas walki... otaczały go mutanty... Zelda zakatował wroga... ostrze przeciwnika rozcięło mu polik... to go otrzeźwiło... zwód i pchnięcie Andrilem... odparowane... ponowił atak Zidilem.. trafił, ostrze ześlizgnęło sie po zbroi... Rycerz swoja stalową pięścią trafia go w twarz... oczy Zeldy zaszły mgłą... stracił świadomość.... stracił swoje zmysły... Andril rozbłysł na nowo... zapaliła się runa walki.... dusza miecza miała władze nad ciałem Zeldy... skomplikowane techniki ze świstem cieć oplatały jego ciało... mordercze serie wymyślnych pchnięć atakowały we wroga... ten z trudem odparowywał... większość z nich trafiała lecz ześlizgiwała sie po czarnej Zbroi... serie błyskawicznie uderzały w zbroje rycerza... aż w końcu obaj Zło i chaos zrobili piruet ich ostrza sopotkały się w powietrzu... siła ciosu odrzuciła stojące w około mutanty o kilka metrów rozpraszając ja... były idealnym celem dla strzał łuczników... gdy kurz upadł Zelda stał z mieczem ułożonym wzdłuż pasa... śmiał się... choć głowa była pochylona, zwisała bezwładnie, jakby nieprzytomna... Andril lśnił błękitnym blaskiem... ciało Zeldy odbiło się od ziemi i z rozpędu wykonało koleją serie pchnięć... trzask... siła demona... kolejna seria... Furia... kolejna... rycerz już nie nadążał blokować... podstępne cięcie wyprowadzone z olbrzymią siłą od spodu wytrąciło miecz z ręki rycerza... ostrze przeszło mu przez szczelinę gdzie powinna być głowa... Reka dzierżąca Andrila poprawiła pchniecie... ostrze przebiło tył hełmu... cios z tyłu powalił Zeldę... trzymał tkwiący w ciele wroga miecz oburącz... kilejny cios halabardy, tym razem ostrzem trafił w ramie... trysnęła krew... i Zelda ugiął się pod ciosem... leżał na ciele Rycerza Chaosu, oparty na Andrilu który delikatnie pulsował... krwawe zacieki znaczyły miejsca gdzie spływały mu łzy... w koło niego były mutanty... ujrzał matkę...
i nastał ciemność...
Mutant dzierżący halabardę szukał kolejnego celu... zasadził kopa w bebechy opierającego sie na mieczu... chciał zabrać cenny miecz.... ręka właściciela cięgle go trzymała... chciał ja wyrwać lecz gdy musną palcem rękojeść cofną gwałtownie ręke oparzony... walka odwróciła uwage mutanta... pobiegł szukać kolejnego celu...
Zelda leżał obok zwłok rycerza chaosu... ostrze Andrila lekko pulsowało... to już nie była jego walka...
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |