Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Mieszkaniec stolicy
Przez korytarz żwawym i dość szybkim krokiem szedł białowłosy mężczyzna. Wzrokiem wodził po ścianach i drzwiach czytając dokładnie wszystkie napisy i znaki informujące co za danymi znaleźć można. Szukał mistrza zakonu, Mangela, który teraz powinien przebywać w swoim gabinecie, a tak przynajmniej zdawało się człowiekowi. W końcu gdzie ktoś tak ważny i do tego po tak strasznej katastrofie mógł przebywać, jak nie przy swoim biurku i głowić się nad zaistniałą sytuacją wraz z swoimi uroczymi asystentkami i asystami?
Po kwadransie zajmującego i męczącego poszukiwania, wreszcie znalazł swój upragniony cel.
Lekko zziajany, spocony podszedł do wejścia, zapukał w drewno i po chwili wahania wszedł do środka. Cóż za zdziwienie pojawiło mu się na twarzy gdy zamiast zielonoskrzydłego zastał masę rozrzuconych i zakurzonych papierów, dokumentów jak i wszelakich powierzchni. Najwidoczniej nikt tu od dawna nie zaglądał, od czasów tajemniczego letargu z którego powodu właśnie tu przyszedł.
Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu, śledztwo nadal trwało, a trzeba było przeszukać wszyściusieńkie pomieszczenia i zakamarki.
Najwięcej uwagi zwracała na siebie dziwna istota które wierciła się w szklanym pojemniku. Prawdopodobnie był to żywiołak, ale zupełnie inny niż te opisane w bibliotece. Samo to zaciekawiło Aratona do tego stopnia, że postanowił podejść i go obejrzeć. Zmarszczył czoło i zaczął obserwować w ogromnym skupieniu. Przypatrywał się najmniejszym szczegółom i oglądał każdy ruch który wzbudzał w nim emocje. Jego ręka wysunęła się w stronę żyjątka. Przez chwilę powstrzymywał się, jednak ciekawość wygrała.
Z początku dotknął pudełka jednym palcem który od razu zabrał. Następnie ostrożnie położył dwa, by po chwili cała dłoń dotykała płaskiego szkła. Uśmiechnął się mocno, nie wiedział, że magiczna istota właśnie cierpi. W jej oczach musiał być potworem, ale on nie zdawał z sobie tego sprawy i nadal się przyglądał.
Ostatnio edytowany przez Araton (2010-02-27 15:58:58)
Offline
Żywiołak był tak otumaniony, że nie zwracał uwagi na idiotę który go oglądał. Z resztą, nie miałby do niego pretensji, gdyby tylko go widział, normalnie uważał sie za ślicznego i chciał by tak postrzegali go inni. Wszak należało podziwiać jego zmieniające się stale barwy, ciało jakby zbudowane z kryształu i wody oraz urokliwe, subtelne ruchy, dzięki którym mógł wykonywać prawdziwe tańce... Był dziełem sztuki, jedynym w swoim rodzaju i tak chciał być postrzeganym.
Jednak w tamtej chwili, fluktuacje pola magicznego i otumanienie spowodowane letargiem doprowadzały go do białej gorączki. Nie miał twarzy by krzyczeć i rąk by uderzać nimi o szyby. Przycupnął więc w kącie pojemnika i płakał w ciszy własnego umysłu...
- A gdyby tak... a gdyby poszukać kogo? - zapytał siebie i wysłał impuls psychiczny, jakież było jego zdziwienie gdy wychwycił w końcu obecność Aratona!
- Pomocy... - szeptał żywiołak, jednak jego myśli były niezrozumiałe dla człowieka.
Myśliwy odczuł tylko ból zwierzęcia... wielki ból.
Offline
Sulam wraz z Ireth wkroczyli na najwyższe piętro Gwiezdnej Wieży. Nekromanta właśnie chyba odkrył dlaczego Mangel zadomowił się tutaj. Przecież te schody kogoś o słabym sercu mogą wykończyć i choć Nekromanta nie miał prawa narzekać, to po rzuceniu najpotężniejszego zaklęcia jakie dotąd opanował i to na dodatek dwukrotnie, czuł się wycieńczony. Ciastek przewiesił swojego mistrza przez ramię, wspomagał go w tych ciężkich dla niego chwilach swoim nieumięśnionym i kościstym ramieniem. Dobrze, że nosił miękką szatę, bo podróż ta nie byłaby najwyższej klasy.
Przez całą drogę milczeli. Może Sulam chciał żeby polimorfka oswoiła się z powrotem do życia, może nie miał jej nic do powiedzenia, może nie chciał już jej więcej nic mówić. Bladego pojęcia nie miał od czego zacząć rozmowę, a wyczerpanie wcale mu nie przynosiło nowych pomysłów. Nie wiedział czy Ireth, tak samo jak Ekena, dobrowolnie oddała się w objęcia śmierci, czy to był nieszczęśliwy przypadek. Może powinien złożyć jej podobną ofertę jak drugiej polimorfce, że jak to się wszystko skończy, pomoże jej wrócić do zaświatów? Jednak to w jego myślach brzmiało już abstrakcyjnie, a co dopiero kiedy wypowie je nagłos. Ze wskrzeszonymi najwyraźniej były tylko same kłopoty...
- Jesteśmy.-powiedział kiedy oboje stanęli przed gabinetem Mangela. Jego głos wydawał się być odległy i lekko zachrypnięty. Ciastek zapukał mocno w drewniane drzwi.- Mistrzu, tu Sulam. Przyprowadziłem Ci niespodziewanego gościa.
No bo kto się spodziewał przybycia zmarłej Ireth?
Offline
Ale Mistrza w gabinecie nie było... Byli za to człowiek i żywiołak, jeden nie zdawał sobie sprawy z sytuacji drugiego, drugi nie umiał wypowiedzieć swego bólu pierwszemu, pojawienie sie Sulama zniszczyło ta patową sytuację.
Przerażony żywiołak many natychmiast wyczuł maga w pobliżu i spróbował nawiązać kontakt. Niestety, nie był w stanie kontrolować swoich sił i jedynie uderzył w nekromante silnym ładunkiem magicznej energii, wspomagając jego nadwątlone sił, ale jednocześnie oszałamiając go nieco.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Ból był na prawdę nie do zniesienia, jednakże na całe szczęście trwał tylko chwilę. Gdy ten ustał człowiek położył swoją spoconą dłoń na czole. Przez jego umysł przepływało dużo informacji, zbyt dużo, by mógł je wszystkie okiełznać i złożyć w jedną logiczną całość. Jednakże oczywistym było, że żywiołak chciał mu coś przez to przekazać, uświadomić. Ale białowłosy był zbyt zszokowany, by to zrozumieć. I pozostał w tym stanie do czasu gdy nie rozległo się pukanie do drzwi.
Wtedy to ze strachu podskoczył i odwrócił się gwałtownie w ich stronę. Nie miał teraz pomysłu co ze sobą zrobić. Było to na prawdę kłopotliwa sytuacja, nie chciał wyjść na osobę która myszkuje w cudzych rzeczach. Ba, nie mógł nawet się schować. W końcu „Na złodzieju czapka gore.”.
Offline
Idąc po tych wszystkich schodach, schodkach, stopniach i bogowie raczą wiedzieć po jakich jeszcze pochyłościach, polimorfka dostrzegła pierwsze ślady owego tajemniczego zjawiska, które dotknęło zakonne ziemie. Wszędzie panował nieład, chaos, totalny bałagan, nawet tu, na najwyższym piętrze widać było ślady ataku, a przecież to miejsce od lat uważane było za nietykalne... Kto lub co mogło tego dokonać, było jednak wielką tajemnicą.
Kiedy w końcu wraz z Nekromantą stanęła przed drzwiami do gabinetu Mangela serce zabiło jej szybciej (jeżeli było to jeszcze możliwe po mozolnej wędrówce na górę). Spojrzała na Sulama, potem na drzwi i odetchnęła głęboko. Jak mógł zareagować Wielki Mistrz? I właściwie jak ona miała się zachować? W końcu to była najważniejsza istota na tych cholernych zeimiach, a ona w tym momencie nie prezentowała się najlepiej... Wyglądała zupełnie tak... Jakby właśnie wstała z grobu.
Rozległo się pukanie... Ona raz jeszcze spojrzała na Nekromantę i trach.
Stało się coś bardzo dziwnego. Jakby delikatny powiew wiatru i to dziwne naelektryzowanie powietrza... Może nie była specem w tych dziedzinach, ba, daleko jej było nawet do poziomu podstawowego, jednak kilka lekcji u Zefira pozwoliło jej rozpoznać, że było to uderzenie magiczne. Wymierzone w jedynego maga, który był akurat w pobliżu.
- Sulam! - Ireth odwróciła się gwałtownie, bezradnie patrząc jakie skutki atak wywiera na Nekromancie. W takich sytuacjach nie potrafiła się zachować, ani nigdy wcześniej, ani teraz. - Nic Ci się nie stało? - Zadała najgłupsze pytanie jakie można było zadać, ale co mogła zrobić osoba równie oszołomiona, jak ta uderzona zaklęciem?
Ireth spojrzała przestraszona na drzwi, co takiego mogło się za nimi znajdować? I jak się przed tym bronić?
Offline
Sulam otrzymał potężny cios. Jego magiczne bariery zostały naruszone, lecz wywołał u niego jedynie majaczenia. Przez dziesięć minut bełkotał coś o ptaszkach i motylach, potem wrzeszczał na Ciastka, że uszył brzydki obrus, później wypłakiwał się na jego ramieniu mówiąc w pradawnej mowie. W końcu jednak zaczął odzyskiwać władanie nad swoim ozorem i swoimi myślami, złapał się mocno za głowę, która bolało go jakby dostał właśnie całą zawartością sklepów z patelnią, wszelakiej maści, kolorów i parametrach na, których wytwórcy patelni mogli się tylko znać.
Wstał, a właściwie to chciał wstać. Ciastek widząc nieudolne próby swojego Pana, wziął go pod ramię i pomógł mu wstać. Nekromanta był osłabiony, osłabiony fizycznie i psychicznie. To był ciężki dzień dla jego organizmu, dwa razy wspiął się na wyżyny swoich magicznych umiejętności, przeszedł drogę z cmentarza do gwiezdnej wieży i jeszcze ten atak. Nie wiedział co lub kto go zaatakowało, przekaz był bardzo niewyraźny i chaotyczny. Jedynym sposobem by się dowiedzieć o co tak naprawdę chodziło nadawcy było wejście do środka. Modlił się aby tym razem został potraktowany ulgowo.
-Ireth...- jego głos słabszy niż wcześniej, znacznie słabszy. Łapał oddech bez jakiejkolwiek regularności, jakby każdy decydował o przedłużeniu jego woli. Zamiast niego przemówił dotychczas milczący Ciastek. Jego głos był pusty, pozbawiony jakiejkolwiek emocji i chłodny, jak powiew z głębokiej czeluści. Mowa Ciastka miała jednak jeden szkopuł, strasznie seplenił co psuło jego mroczną postać.- Czy moglabys otwosyć dzwi?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Rozejrzał się nerwowo po pomieszczeniu. Na razie osoba która dobijała się do drzwi przestała, ale pewnym było, że może tu wejść. Nie było chwili do stracenia. Trzeba było myśleć, myśleć z drobnym wyprzedzeniem. W końcu wszystko mogło się zdarzyć. Teraz pot wstąpił na czoło myśliwego, pojawił się na skroniach. Serce przyspieszyło, a pięści zacisnęły się.
Wyglądał przekomicznie, tak jakby miał nastąpić za chwilę kolejny z wielu końców świata który jak zwykle nie nastąpi. Zdrowy rozsądek chyba wyparował z jego głowy. Nigdy się tak nie zachowywał jak teraz. Znowu wychodził na totalnego idiotę i kretyna. Nie przed innymi, ale przed sobą. I właśnie to przywróciło go do poprzedniego stanu psychicznego. Znów był tym chłopakiem z Shar'arim, nie tym durnym królikiem którego głównym celem w życiu jest rozmnażanie się i maniakalny seks. Nie ważne z kim, byle, by chędożyć dla samego chędożenia.
Uśmiechnął się bezczelnie do klamki i ruszył w jej kierunku. Pewnie stąpał, jakby za chwilę miał odebrać jakiś medal za zasługi w sprzątaniu chlewu dla świń. Gdy doszedł do upragnionego celu i złapał za rączkę, jego głupkowaty i wieśniacki wyraz twarzy odszedł w zapomnienie.
Uchylił powoli z niebywałą ostrożnością drzwi, a jego oczom ukazał się elf, chyba nekromanta, kobieta i sepleniący szkielet który prosił o ich otwarcie.
Białowłosy lekko się skrzywił na widok całego „cyrku” . Ale nie zraziło go to zupełnie do przybyłych. -Państwo, do? Aaa tak... Mistrza Mangela niestety tu nie ma. Też go szukałem. A tam... - Tu przerwał i odwrócił się w tył. Wskazał palcem na szklany pojemnik. -A tam jest jakiś żywiołak. Wysyła chyba jakieś impulsy. Ale pan to zapewne już to wie. I jeszcze coś. - Teraz schylił się w kierunku Sulama i Ireth. -Przepraszam uniżenie, że się nie przywitałem. Jestem Araton, myśliwy.
Ostatnio edytowany przez Araton (2010-03-01 23:52:03)
Offline
Ireth była bliska histerii...
Nie ona właściwie już była w tym stanie, tak jakby od 'powstania' zupełnie nie potrafiła zapanować nad swoimi emocjami i reakcjami. Serce waliło jej niczym młot, mgła przesłoniła umysł. Istniało tylko jedno, wielkie, wszechogarniające przerażenie. Panika. Ona nie wiedziała co ma zrobić, jak się zachować. Nie umiała się ani bronić, ani pomóc magowi w potzrebie, ani nawet ruszyć się z miejsca. Ale przede wszystkim nie mogła się uspokoić.
I wtedy odezwał się Ciastek. Niby taki przerażający, ale ten sepleniący pogłos... Zupełnie nie pasował... Był wręcz zabawny. I to trochę pomogło. Pozwolił on wyrwać się z czarnej rozpaczy w jaką powoli wpadała polimorfka. Przynajmniej na tę chwilę.
Zebrała się w sobie, odetchnęła.
-Jjasne, jjuż otwieram. - Powiedziała drżącym głosem, zupełnie nieracjonalnie, zupełnie niepotrzebnie.
Powoli i ostrożnie podeszła do drzwi do gabinetu Mangela, już miała kłaść rękę na klamce, już miała otworzyć 'wrota do otchłani', bo taką nazwę nadał temu miejscu jej umęczony umysł, kiedy to drzwi w cudowny sposób otworzyły się same... Niczym oparzona odskoczyła, jednym susem powracając na poprzednie miejsce, obok Maga i jego nieumarłego sługi. Cała jej pieczołowicie zebrana odwaga zniknęła w tej krótkiej chwili. Panika powróciła ze zdwojoną siłą dosłownie zalewając polimorfkę.
Ireth zadziałała instynktownie, bez chwili namysłu. Zrobiła to co potrafiła robić najlepiej, co było dla niej niemalże naturalne. Zrobiła to, co pozwoliło jej uciec od tego 'strasznego' otoczenia. Polimorfka na ułamek sekundy zniknęła w zielonkawym rozbłysku... i zniknęła, przynajmniej dla tych, którzy nie znali jej specjalnych zdolności. Zaś na jej miejscu pojawiła się mała czarna myszka, która schronienia szukała, gdzieś za plecami Nekromanty.
Offline
To zdecydowanie nie należał do najlepszych dni jego życia. Nie dość, że był zmęczony, nikt nie podziękował mu za przywrócenie do życia, nie wypij herbaty, łeb go bolał jakby właśnie obalił cały alkohol w promieniu kilkunastu mil, to jeszcze miast mistrza, u którego miała się skończyć cała ta dzisiejsza cholerna przygoda, zastał jakiegoś Arona... na dodatek człowieka.
Człowiek... jak rasa ludzka denerwowała Sulama, była jak prymitywne i durne małpiszony bez manier. Ten najwyraźniej jeszcze czegoś się nauczył od starszych ras i potrafił się przedstawić. Sama jednak obecność przedstawiciela tego gatunku spowodowała, że Sulam nagle się ożywił. Widać było, że nie chciał okazać słabości, chciał trzymać "fason". Krew poczęła płynąć szybciej, stał już o własnych siłach wyprostowany. Nie będzie na niego jakiś barbarzyńca patrzył z góry.
-Sulam z rodu Al'berol.- ukłonił się szybko po czym wszedł do pomieszczenia. Ciastek wziął na rękę przerażoną Ireth. Elf nie pamiętał żeby aż tak panikowała, zawsze wydawała mu się dosyć odważna, już sam fakt, że potrafiła przeżyć w jednym pomieszczeniu z Zefirem świadczył dla niego o nie lada odwadze. Może dopiero zaczynała opanowywać się po szoku jaki było na pewno powrócenie do świata żywych? Może i Ekenę spotkał podobny los?
Teraz trzeba było jednak skupić resztki energii na inne rozważania. Nekromanta natychmiast poszedł, a właściwie lekko zatoczył się w stronę żywiołaka. Nie widział go, wzrok miał rozmazany, ale wyczuwał go bez większych problemów. Przykucnął przy maluchu i odezwał się do jego magicznego "ja".
-Uspokój się mały.- powiedział najmilszym głosem Sulam, jaki potrafił z siebie wydobyć w tej sytuacji.- Jesteś bezpieczny, nic Ci nie grozi. Odpowiedz teraz mi spokojnie co się stało, to Twój przekaz był dla mnie niewyraźny. Dobrze?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Ale człowiek nie był głupi. Wyczuł, że elf trzyma do niego duży dystans. Jednakże nie przeszkadzało mu to. Z czasem nauczył się ignorować takie zachowania wśród innych. W końcu każdy ma wady, te wrodzone jak i nabyte. Każda istota się jednak zmienia. Przechodzi to z czasem. Czasami jest to powolny proces który trwa latami, ale zawsze przed śmiercią zdajesz sobie z nich sprawę i przepraszasz innych za ich niedostrzeżenie wcześniej. Każda rasa humanoidalna w głębi duszy jest taka sama, a nawet mogły pochodzić od jednego gatunku. Nie od ciebie zależy kim się uradzisz, ale to kim się później staniesz.
Myśliwy teraz stanął metr za nekromantą i uśmiechnął się do niego niezauważalnie. Nie chciał opuszczać gabinetu. Jeszcze chciał tu zostać i zrozumieć. Chciał udowodnić, że nie jest tym kimś za kogo uważa go Sulam.
Teraz spojrzał na żywiołaka. Chciał nadal go poobserwować, jak się teraz zachowa gdy znalazł kogoś z kim może się z łatwością porozumieć. Widać było, że letarg nikomu nie służył, wszyscy byli jacyś pozbawieni wszyscy, jakby po spożyciu wszystkich alkoholi w zakonnej piwniczce. W tej chwili najlepiej by było się napić ciepłej herbaty z cytryną. Chyba każdy tego chciał.
Offline
Żywiołak, mimo całej swej potęki i możliwości, nada pozostawał zagubionym zwierzakiem, o trochę większej umiejętności pojmowania niz zwykły pies, dlatego też jego przekaz był chaotyczny i składał się właściwie z samych emocji i kilku prostych słów...
- Uderzenie... moc uderzenie siła... - fala niepokoju - Sfiks, potrzeba... moc... - tym razem fala pewności wymieszanej z bólem niemocy - stabilizacja... brak... naruszone... węzły zerwane... ODCIĘCI! - ostatnie słowo, ostatnią myśl, żywiołak poparł taką dawką strachu, ze nekromanta sam poczuł jak jego umysł zalewa panika.
Wszystko stało się potworne, myśliwy miał przy sobie broń! Był niebezpieczny! W cieniu mebli mogły kryć się zjawy czy widma! Za oknem grasowały tysiące harpii! Nawet ta polimorfka, która miałą albo kiepski makijaż, albo ziemie na twarzy i ten rozlatujący się ożywieniec, nawet oni byli koszmarami utkanymi z cienia i Chaosu! Chaos! on tam był! Niszczył, deformował! Wypaczał! Bogowie! Cóż za ból! Cóż za szał!
Nekromanta nie był świadom, bo świadomość odebrało mu szaleństwo zrodzone ze strachu, że bezwiednie oddaje mocz i krzyczy... A krzyczał, krzyczał we wszystkich znanych sobie językach, dając upust lękom zwierzęcia zamkniętego w szklanym pojemniku.
Offline
Ciastek patrzył na swojego pana z całym niepokojem na jaki było go stać. A, że nie potrafił okazywać emocji, ciężko było sobie to wyobrazić. Jaźń nieumarłego wypełniły obrazy bólu i cierpienia, pewnie gdyby czuł właśnie leżałby na ziemi. Podszedł do swojego Pana i zrobił to co powinien zrobić każdy dobry sługa w takiej chwili. Uderzył go z całej siły w mordę.
Sulam zawieszony był w innym świecie. Jego koszmary, wizje najgorszej klęski jego życia wydawały mu się być teraz karczemną, wesołą piosenką, którą śpiewa się po butelce dobrego wina. Chaos, tak to było dobre określenie, Chaos panował w jego głowie. Wydawału mu się, że zaraz eksploduje, że nie da sobie rady, że głowa mu eksploduje. Chaos... Sfinks... Gabinet się rozlatywał , co do cholery robiło to wszystko w jego głowie. Czemu znalazł się w oku okropieństw wszelakiej maści. Był bezsilny i bezradny, kompletnie nie mógł nad sobą zapanować. Aż w końcu poczuł inny ból, ból który sprawił mu dziwną ulgę.
Otworzył oko. Drugie miał mocno opuchnięte. Patrzenie go piekło, piekła go podłoga na której leżał, piekła go szata w którą się ubrał, wszystko do mrocznej cholery wydawało mu się być gorące jak rozżarzone węgle. Szelest szaty Ciastka, wydawał być się czymś głośnym jak ryczący wściekły smok. Był w gabinecie Mistrza, nad nim stał Ożywieniec. Leżał we własnym moczu, to chyba najbardziej upokarzający moment w jego życiu. Nie mógł wstać, nie mógł się ruszać, ledwo filtrował powietrze. Magia... czuł jej brak, zupełne wycieńczenie.
-Idcie po plomoc!- wyseplenił Ciastek swoim mroźnym i pozbawionym emocji głosem, zwracając się do Ireth i Aratona.
A Sulam leżał, leżał nie mając siły na nic innego jak głupie mruganie. Myśli kołatały się po różnych zakątkach jego zmordowanej głowy. Sfinks, Chaos, odcięci, moc potrzebna... "Jakby ten cholerny żywiołak nie mógł być bardziej konkretny"?! Ta myśl dała mu nadzieję, gdzieś tam tlił się jeszcze zdeterminowany Sulam, ostatni z rodu Al'berol. Leżał i myślał, tylko to mu teraz zostało. Sfinks... moc potrzebna... odcięci... Sfinks? Stabilizacja... potrzeba moc? Jaki to miało sens... Zasnął. Nie wiedział czy chciał się jednak zbudzić.
Ciastek zaś przeniósł Nekromantę. Jego Mistrz nie mógł leżeć w kałuży własnego moczu, jak jakiś obszczy mur i degenerata.
Offline
Gdyby Ciastek mógł czuć, na pewno czuł by jak małej myszcze łomocze serduszko. Ale czułby to tylko krótki moment gdysz mały ssak nie miał większego zamiaru siedzieć w miejscu. Zsuwając się po szatach Nieumarłego Ireth dotarła na ziemię. I wtedy Sulama znów coś zaatakowało. Tym razem było gorzej? Chociaż to może złe słowo. Teraz było inaczej, choć równie przerażająco. Myszka potrząsnęła łapkiem. Mimo strachu zalewającego jej umysł falami na wierzch przebiła się myśl, że musi coś zrobić inaczej z Nekromantą może być kiepsko. Stworzonko znajdujące się w gabinecie skutecznie o to dbało. Polimorfka nie mogła dłużej rozpaczać nad sobą, musiała wziąć się w garść i odwdzięczyć się Sulamowi za przywrócenie ją do życia (mimowolnie zadrżała na tą myśl).
Chwilę później była już za drzwiami do gabinetu. W biegu zmieniła się znów w człowieka, chwilowo nie zastanawiając się dlaczego przemiana w drugą stronę poszła jej tak opornie. Musiała sprowadzić jakąś pomoc. Miała tylko nadzieję, że znajdzie kogoś na tym piętrze, bo droga na dół, a później spowrotem była teraz jak najbardziej niewskazana.
Offline
Mieszkaniec stolicy
To co teraz się wydarzyło zszokowało myśliwego. Przerażenie jakie było widać na jego twarzy dosadnie go sparaliżowały. Nie mógł teraz wykonać żadnego ruchu, milczał. Serce waliło mu jak dzwon, a po jego twarzy spłynął zimny pot. Był nieświadomy tego co dzieje się w koło niego. Nie myślał, jego świadomość przejął instynkt który nakazywał udawać martwego.
Sam nekromanta w jego oczach był opętany. Magia i duchy to nie była jego działka. Wręcz przeciwnie, bał się jej i nienawidził. Po prostu nie mógł jej pojąć, był za prosty na to.
Mimo, że całe zajście trwało krócej niż pięć minut, dla białowłosego była to cała wieczność który niemiłosiernie się dłużyła. Mógł tylko dziękować szkieletowi który wyprowadził go z obecnego stanu umysłowego. Swoją prośbą uświadomił mu, że trzeba wziąć się w garść i zacząć działać.
Już miał zacząć jej szukać, już się zebrał do biegu i szukania odpowiednich osób gdy polimorfka go uprzedziła i wybiegła. Wiedział, że jego pomoc w tej kwestii na niewiele się zda, był od niej o wiele wolniejszy. Mógł jedynie tu zostać i pomóc w doglądaniu Sulama Ciastkowi. W końcu znał się nieco na medycynie, ale czy to w takich przypadkach na cokolwiek się zda? Mógł tylko próbować.
Podszedł więc do i położył swoją lewą dłoń na jego czole. Chciał sprawdzić temperaturę, ale przy okazji wpadła mu do głowy pewna myśl. Przecież podczas komunikacji z żywiołakiem ten mógł przejąc nad nim jako taką kontrolę. Trzeba było go po prostu rozproszyć.
Z tego powodu też, Araton podszedł do szklanego pojemnika i zaczął weń stukać i pukać, byleby zrobić jak największy hałas.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |