Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Elfka uśmiechnęła się. Nie wiedziała Czu to nieskrywana szczera troska ze strony kobiety.
- Dziękuję, nic mi nie będzie.- na koniec zdania uśmiechnęła się przyjaźnie. Rozejrzała się w koło, nic ciekawego, ale cóż. – Co mnie sprowadza… - powtórzyła- nie wiem… nie lubię zbyt długo przebywać w jednym miejscu, więc chodzę tu i tam. Natura jest piękna o każdej porze dnia i nocy, więc po co przebywać w jednym miejscu? – uśmiechnęła się miło i szczerze.
Nie dostrzegła niestety w odpowiedniej chwili ataku, to był błąd, że nie wstała. Została tak głupio i kolokwialnie powalona przez „zabawkę”. Nie miała względem kobiety złych zamiarów, po prostu ich dostrzegła przechodząc obok.
W dziwnym dla niej stanie ni to letargu ni nieświadomości słyszała i czuła wszystko, ale czuła się jak związana i przykuta do ziemi. Nie miała siły się podnieść i zareagować.
Nie rozumiała, co mógł niezwykłego dostrzec w niej młodzieniec. Miała jedynie miecze, ubranie, torbę z niezbędnymi dla niej rzeczami. Nie chciała sprawdzać, co młodzieniec z jej bezwolnym ciałem chce zrobić. Przepełniała ją wściekłość na młodzieńca i na siebie, gdyż, nie mogła bronić się.
Offline
Bankier
Shiro był wojownikiem zaprawionym w boju, no i nie był też głupcem... Obliczył sobie w głowie, że szansa ataku wykonanego przez Fin wynosi osiemdziesiąt procent, a więc wystarczająco by się tego spodziewać. Brzdęk dzwoneczków podpowiedział mu że się nie pomylił, a świst opuszczanej gałęzi dał sygnał... Motykarz cofnął jedną stopę do tyłu i błyskawicznie obrócił się o dziewięćdziesiąt stopni w lewo. Był to ryzykowny unik, bowiem kij przeleciał mu tuż przed samą twarzą. Teraz jednak jego celem niespodziewanie stała się sama Drow'ka. Chłopak jednak oburącz pochwycił konar, powstrzymując Łapę przed skrzywdzeniem kogoś, kogo z zamierzeniu miała bronić.
-Nie ma potrzeby jej ogłuszać Towarzyszko. Wkrótce sama uśnie... O widzisz?- Wskazał podbródkiem na Yukiko, tracącą właśnie przytomność...
Tymczasem po ścieżce biegnącej przez pola. przywędrowała do tej trójki jeszcze jedna postać. Mył to mnich ubrany całkowicie na czarno... A przynajmniej tak wyglądał. Maszerował jednak dość szybko, mimo że jego balans był ociężały... Wkrótce też dotarł do zebranych wcześniej na polu i przystanął bez żadnego przywitania. Gdy jednak Darayawus skinął mu głową,jegomość pochylił się i wprawnie rozbroił Mroczną elfkę. Trupie ręce, które wysunęły się z jego rękawów, mogły zmrozić krew w żyłach niejednego śmiałka... Chodzący trup nadal budził grozę... Wkrótce też te same dłonie pochwyciły Yukiko i z łatwością przerzuciły sobie przez plecy. Shiro zaś rzekł.
-Spotkamy się w umówionym miejscu...- Ciało bezzwłocznie ruszyło, wykonując rozkaz i uchodząc z Drow'ką...
W tym samym czasie Wojownik wreszcie puścił kij, którego Fin nie chciała wypuścić z rąk, tak jakby bała się tego co Daray mógłby jej zrobić i nie wiedziała jak teraz postąpić. Chłopak stanął przed dziewczyną i patrząc na nią z góry, powiedział.
-Gdybyś celowała w głowę, nie zdążył bym zrobić uniku... Twoja dobroć to słabość... Słabość, do której sam mam słabość.- Po tych słowach pochylił się chcąc pocałować Łapę.
Offline
W wielkich oczach cyganki o pierwszeństwo walczyły strach, nieufność, żal i wściekłość, wygrywały jednak łzy. Potrząsnęła głową, próbując uspokoić się w ten sposób, gdy patrzyła, jak elfka jest zabierana przez... coś. Dla Łapy był to niezrozumiały, nieznany stwór, gdyż jej umysł dopuszczał tylko sytuację, gdy martwi leżą w grobach i pozostają tam.
Gdy zobaczyła pochylającego się nad nią Shio, odskoczyła z tłumionym krzykiem, przewracając sie przy tym w tył. Cofnęła się kawałek w ten sposób i zaczęła wstawać, dopiero teraz przypominając sobie o trzymanym kiju, który upuściła.
- A mogłam Cie wtedy wybebeszyć... powinnam była poderżnąć Ci wtedy gardło. - Finua powarkiwała przez zęby, potrząsajac głową i usiłując powstrzymać łzy. Dłonie trzęsły się jej niekontrolowanie a oczy pokazywały głównie żal, gdy myślała o zmarnowanej okazji nad Stawem Rybnym, dawno temu, gdy Shiro leżał tam nieprzytomny, struty narkotykami. Kier zaczął zbliżać się do swojej pani, nierozumiejąc całej sytuacji, ta jednak odgoniła go, używając kilku szybkich, wysokich gwizdnięć.
Offline
Bankier
Wojownik wybuchnął rubasznym śmiechem i nadal patrzył na nią z góry.
-Mogłaś, oj mogłaś! Ja też mogłem zabić Cię wiele razy, ale tego nie zrobiłem. Czy to znaczy że jesteśmy sobie przeznaczeni? A może po prostu na siebie skazani? - Wtem chłopak odwrócił się, jakby całkiem tracąc zainteresowanie dziewczyną. Zamiast tego podszedł do broni, należącej wcześniej do drow'ki, a teraz już do niego.
-Ho, ho... Niezły miecz. Niewielu potrafi takim władać... Nawet ja sam miałbym problem... A więc mój towar umie walczyć... Hymm, to na pewno podniesie jej wartość na targu niewolników.- Mniejszy miecz przepasał do własnego łańcucha zastępującego pas, a ten dwumetrowy z trudem zarzucił na ramię.
-A teraz wybacz mi, ale mam towar do sprzedania...- Odwrócił się plecami do Łapy i ruszył w ślad za swoim trupim sługą. Po paru krokach jednak zatrzymał się i... Rzucił w Fin krótkim mieczem, należącym wcześniej do Yukiko. Ten wylądował pod stopami dziewczyny.
-Jeśli chcesz mnie powstrzymać, to podążaj za mną... Ale nie wahaj się nigdy więcej, bo zginiesz...- I z takimi to słowa zostawił ją...
Offline
Dziewczyna upadła do tyłu, bezsilna i zmarnowana.
- Targ niewolników... Przeze mnie ktoś trafi na targ niewolników... - Wyszeptała do siebie, przekręcając się na bok i patrząc, jak tuż przed jej twarzą pojawia się rudy pyszczek. - Co ja mam zrobić, Kier?
Cyganka pogłaskała wiewiórkę, po czym podążała za nią wzrokiem, aż ta nie zniknęła w małym pudełku przypiętym do pasa, tuż obok talii kart. Finua podniosła sie gwałtownie, wyciągając talię, którą szybko przetasowała, by wyjąć z niej pierwszą kartę.
- Głupiec? Świetnie, zostałam podsumowana, ale nic mi to nie dało. Co dalej? Diabeł... tak, to też już wiem. As mieczy... Mały, masz coś z tym wspólnego? Tak, mam mojego rudego asa, mam miecz, ale co mam zrobić? Sprawie... Świetnie, ktoś tu ze mnie kpi. - Łapa mamrotała do siebie, przeglądać kolejne karty. Wreszcie jednak wstała, wyciagając Kiera i stawiając go na ziemi.
- Wiem, że jesteś zmęczony, przyjacielu, ale potrzebuję pomocy twojego czułego węchu. Wiesz, kogo szukać. - Wiewiórka patrzyła przez chwilę na swoją panią, po czym zrobiła stójkę, węsząc, by wreszcie popędzić po polu na złamanie karku za świeżym zapachem. Cyganka westchnęła ciężko i ruszyła za zwierzęciem, schylając się po drodze po miecz leżący na ziemi i zastanawiając, co ma z nim zrobić, oprócz wbicia go sobie w nogę. Finua postanowiła całkowicie zignorować utrzymywanie dobrej opinii, na rzecz dotrzymywania kroku wiewiórce, co skończyło się trzymaniem jedną ręką wysoko spódnicy i przeklinaniem pod nosem pewnego wojownika.
Offline
Pewna postać już długo błąkała się po polu pszenicy. Wreszcie się zorientowała, że jest na jego środku. Było mu nawet przyjemnie, ciepłe słońce delikatnie grzało w twarz. Ułożył się w kłosach i popatrzył w niebo. Musiał ochłonąć trochę, bo dużo, jak na siebie, wypił w karczmie. Ziewnął szeroko i począł rozmyślanie. Może kiedyś kogoś poznam, niby będę jego dobrym przyjacielem, lecz później, gdy będę silniejszy, wykorzystam go do własnych celów? Wstał nagle i popatrzył dokoła. Nie mógł nikogo dostrzec w gęstych kłosach. Więc znowu się położył, zdjął łuk i kołczan z pleców i począł lekko strzelać w górę strzałami i gdy wracały z powrotem w dół, łapał je zręcznie i znowu wkładał do kołczanu. Był odprężony. Nagle zobaczył ciemność przed oczami. Tak się rozluźnił, że... zasnął.
Offline
Twarda, chłodna ziemia tryskała fontannami grud spod kopyt pędzącej przed siebie samotnej białej klaczy. Wczesna jesień oraz późna wiosna były ulubionymi porami roku pewnej polimorfki i właśnie wtedy zdawała się nieco odżywać. Zimą słońce odbijające się od śniegu raniło jej oczy, choć temperatura odpowiadała jej kociej formie. Latem zaś delikatna skóra cierpiała katusze, męczona palącymi promieniami, nie wspominając już o kłopotach wynikających z posiadania gęstego futra. Ekena postanowiła wykorzystać dobrze ostatnie chwile, gdy mogła cwałować, nie obawiając się jeszcze zbytnio śliskiego błota, lub zwodniczych, pokrytych szronem kamieni. Nagle omal nie przewróciła się, gdy tuż pod jej kopytami wyrosła przeszkoda w postaci leżącj na ziemi postaci. Wielka klacz pociągowa skoczyła ciężko, unikając stratowania człowieka. Przebiegła jeszcze kawałek, zataczając łuk i tracąc pęd, by zatrzymać się wreszcie i spojrzeć w bok na niedoszłą ofiarę jej prędkości. Albinoska nie czuła najmniejszej potrzeby informowania w jakikolwiek sposób nieznajomego o swoich polimorficznych zdolnościach. Ot, zwykły koń, niezbyt zadbany, choć dość dobrze odżywiony uciekł komuś i zabłąkał się na to pole. Dzień jak codzień.
Offline
Człowiek nagle się obudził, czując obok siebie tupot ciężkich kopyt? Koń? Nagle jakieś stworzenie świsnęło tuż nad nim, niczym strzała pędząca do celu. Tak, to był koń, ujrzał to zwierzę, zadbane, lecz trochę brudne. Przypatrzył się koniowi, na wszelki wypadek wstał i wziął swój łuk i nałożył strzałę na cięciwę. Nie wiedział czy istota będzie agresywna, czy też nie. Nie podobało mu się spojrzenie zwierzęcia. Co jest? Może to jakiś mag zamieniony w zwierzę? Jednak na to nie wyglądało. Koń wyglądał jak gdyby nigdy nic. Ot tak, dziki koń, biegający sobie po polach jak gdyby nigdy nic. Aryanel zaczął się powoli posuwać w stronę zwierzęcia ze strzałą spuszczoną w dół, ale nadal zaczepioną o cięciwę.
Offline
Ekenie za diabła nie spodobała się strzała umieszczona na cięciwie, nawet, jeśli wycelowana była w ziemię. Cofnęła się o krok, zarzucając lekko łbem. Widać było, że zwierzę musiało biec dłuższą chwilę, gdyż intensywnie robiło bokami, oddychając ciężko. Kilkakrotnie uderzyło kopytem o twardą ziemię, jakby chcąc przypomnieć człowiekowi o sile, której może użyć, jeśli poczuje sie zagrożone. Z drugiej strony klacz starała sie nie wyglądać zbyt agresywnie. Niby była szybka, ale strzały nie miała szans przegonić, a niektórzy rzekomo uważali końskie mięso za całkiem smaczne. Nagle polimorfka poczuła drażniące swędzenie w okolicy ucha, wykręciła więc bez zastanowienia łeb w kierunku zadu, pochylajac sie przy tym i zaczynając drapać zadnią nogą po karku. A przynajmniej tam, gdzie sięgnęła. Całość wyglądała nieco komicznie, jak zawsze w przypadku koni próbujących zareagować na swędzenie za uchem, nie mówiac już o bestyjkach takich rozmiarów.
Offline
Człowiek widząc lekkie zdenerwowanie konia, postanowił jednak odłożyć strzałę i łuk. Schował strzałę do kołczanu leżącego na ziemi, a właściwą broń usadowił tuż obok niego. Znowu począł powoli podchodzić do potężnego zwierzęcia. Nie miał intencji zabicia. Wręcz przeciwnie, chciał się z istotą zaprzyjaźnić, by móc później na niej jeździć i aby mu pomagała w bitwach. Ale szedł bardzo powoli, ostrożnie. Gdy wreszcie doszedł do zwierzęcia, pogłaskał je ostrożnie po górnych częściach tułowia. Uważał, aby koń nagle nie zaatakował.
Offline
Klacz przyjęła głaskanie spokojnie, obróciła jedynie łeb i obwąchała twarz człowieka. Pozwalała mu jeszcze przez chwilę na takie pieszczoty, po czym odsunęła sie o krok. Skóra zwierzęcia zafalowała lekko, jakby przebiegł po niej dreszcz, po czym pojawiły się na niej wypukłości i wgłębienia, jakby coś pod spodem zaczynało poruszać sie intensywnie. W istocie tak właśnie było. Mięśnie zmieniały lekko położenie, kości łamały się i zrastały w niewiarygodnym tempie. Szczególnie widoczne było to na pysku polimorfki, który zaczął się kurczyć i płaszczyć, by wreszcie stworzyć dość bladą kobiecą twarz. Ekena w swojej ludzkiej postaci nie przedstawiała sobą nic specjalnego. Ot, albinos z nieco przybrudzonymi włosami i w podniszczonym ubraniu. Tylko oczy były nieco inne, z powodu niemal idealnie białych tęczówek.
- Dzień dobry. Nie radzę aż tak wygłaskiwać, jako koń strasznie łatwo łapię pchły.
Offline
Aryanel odskoczył gwałtownie, gdy nagle koń przemienił się kobiecą postać, która o dziwo, coś do niego mówiła.
-Dzień dobry. - odpowiedział mruknięciem, bardzo wystraszony. - Kim pani jest? - dokończył tak samo przestraszony.
O mój boże, a jednak to był mag. Albo nie mag, może jest jakaś inna nazwa dla tak uzdolnionych istot. Wytarł ukradkiem rękę, słysząc, że postać mówi, że łatwo łapie pchły. Patrzył się na kobietę, mierzył ją bardzo wystraszonym spojrzeniem.
Offline
- Żadna pani. Ekena Polimorfka. Czyżby pierwsze spotkanie ze zmiennokształtnymi? Spokojnie, to nie jest zaraźliwe. - Stwierdziła z lekkim uśmieszkiem widząc reakcję nieznajomego. - Żadna czarna magia, ani nic takiego, umiejętność wrodzona.
Dodała po chwili, widząc, że rozmówca wciąż wydaje się niespokojny. Sama albinoska wydawała się dość zrelaksowana, jakby zmiana formy tuż przed czyimś nosem była czymś zupełnie normalnym. Cóż... jeśli chwilę pomyśleć, dla niej raczej była.
- A cóż tutaj waćpana sprowadza w tak piękny dzień? Już dawno po żniwach, ptactwa zbyt wiele nie widać, więc nie ma na co polować...
Offline
Polimorfka, więc to tak się nazywało takie istoty. Człowiek ochłonął nieco, słysząc słowa Ekeny.
-Tak, to moje pierwsze spotkanie z zmiennokształtnymi, pierwsze, bo niedawno przybyłem na ziemie zakonu. - odpowiedział człowiek, wyraźnie już uspokojony. - Ahh... Gdzie moje maniery - uśmiechnął się lekko. - Zwę się Aryanel, strzelec.
Wysłuchał kolejnych słów polimorfki i odpowiedział na nie jak na razie spokojnie:
-Przybyłem tu, by odpocząć, zapoznać się z kimś. I w sumie to trafiłem też tu przypadkiem. - strzelił kośćmi w karku i kontynuował. - A ciebie co tu sprowadza?
Offline
Gdy Ekena usłyszała odgłos strzelających kości, aż się wzdrygnęła. Mogło to wydawać się dziwne, biorąc pod uwagę sposób, w jaki dokonała się jej przemiana, ale zwyczajnie nie potrafiła przyzwyczaić się do takich dźwięków.
- A brr... - Skomentowała jeszcze, odruchowo kladąc dłoń na własnym karku. - Ja jestem tu, bo postanowiłam wykorzystać ten krótki okres, gdy pogoda rzeczywiście mi odpowiada i rozruszać nieco stare kości. A to pole jest wprost idealne do galopu. Dość równe, wiele widać. Chyba, że coś, lub ktoś, skryje się w słomie, wtedy jest już drobny problem.
Przy ostatnich słowach albinoska uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, nawiązując do niedawnej sytuacji.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |