Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Ekena stała spokojnie, czekajac na swoją kolej i patrząc gdzieś w bok, jakby dajac do zrozumienia, ża cała sprawa jej nie dotyczy. Zainteresowała się dopiero, gdy odezwała się Ireth. Albinoska nawet nie drgnęła, jednak wiedziała, że druga polimorfka ma rację. Dawniej pewnie poparłaby ją otwarcie, a potem spróbowała uspokoić, lecz tym razem zdawała sobie w pełni sprawę, czyja to wina. Dłoń skrytobójcy zniknęła pod płaszczem, lekkim ruchem wyjęła zza paska sztylet i chwyciła go za klingę, do rzutu. Byłoby to okrutne i szalone, ale to była metoda, by przywrócić przyjaciółce spokój. Gdy Ireth doszła do końca wypowiedzi i zaczęła mamrotać o wodzie, palce Ekeny zacisnęły się na ostrzu znacznie mocniej, wbijając ostre krawędzie do krwi. Po chwili broń znów spoczywała bezpiecznie na swoim miejscu, zaś jej właścicielka zrobiła krok do przodu.
- Mangel, pamiętasz, co Ci kiedyś mówiłam? O Twojej długowieczności. O terminach, które obowiązują nawet nieśmiertelnych. Spóźniłeś się. Wasze problemy nie są moimi. Póki starczy zwierzyny w Puszczy to jedyne, co mnie obchodzi. Gdy jej zabraknie, są góry. Gdy w nich zabraknie pożywienia... ludzie to też mięso. Mam dzieci. Dzieci, których nigdy nie chciałam, ale dzieci, które potrzebują opieki, kierownictwa. I dzięki komu je mam co, Mangel? - Albinoska wyprostowała dumnie plecy, mówiąc pewnie i głośno, pozwalajac kapturowi zsunąć się na plecy i ukazując oszpecone paskudnie oblicze, następnie zsunęła rękawice z dłoni, pozwalając innym dojrzeć, ze i one znały lepsze czasy. - Te palce nie są już w stanie utrzymać sztyletu, walczyć nim. Co mi zostaje? Kot? Koń? Zwierzęta. Ja nie należę do was. Nie należę do żadnej z ras, bo i moja rasa nie istnieje. I nie będę mieszać się do cudzych spraw. Gdy postanowiłam przestać, dać innym żyć po swojemu a sobie odpocząć, zabiłam się. Po co? By ktoś wmieszał sie w moje sprawy, zainspirowany snem zesłanym rzekomo przez bogów. Więc teraz niech was bogowie zainspirują, jak sobie radzić i do diabła z wami wszystkimi oraz waszymy pieprzonymi problemami.
Albinoska obróciła i skierowała do drzwi gabinetu, pozwalając obecnym przyjrzeć się jej zdeformowanej twarzy, łysej czaszce pokrytej bliznami po oparzeniach i innych ranach oraz zimnym oczom, pozbawionym tęczówek. Zatrzymała się jeszcze tylko przy drzwiach, gdzie odezwała sie już znacznie spokojniej, pochylajac głowę.
- Wybacz, Ireth. Sama nie wiedziałam, co robię. Gdy będziesz miała dość, powiedz. Obiecuję, że nie zaboli. - Zaraz potem Ekena skoczyła zmieniając sie z konia i galopując możliwie ostrożnie po schodach w dół. Czuła się paskudnie ze świadomością, że zaproponowała właśnie przyjaciółce śmierć. Chciała być sama, chciała zaszyć sie gdzieś i uspokoić nerwy, zanim wróci do dzieci.
Ostatnio edytowany przez Ekena (2010-03-08 21:52:31)
Offline
-Ty mały piskorzu...- syknął Sulam, po czym krzyknął do wybiegającej Ekeny.-Obiecałaś nam pomóc, ja swoją część umowy wypełniłem. Wiedz, że dorwę Cię na końcu świata i za nic Ci nie popuszczę. Nie ukryjesz się przede mną, moje sługi i ja będziemy Cię tropić, mamy czas, dla Ciebie prawie wieczność. Rozwalę wszystko co stanie mi na drodze. I wiedz, że gdy Cię dorwę, wtedy przestanę być miłym czarodziejem, a stanę się Twoim żywym i najgorszym koszmarem.
Był wściekły, nawet jego wyczerpanie nie mogło się równać z jego szałem. Elf nie lubił wielu rzeczy: ludzi, krasnoludów, zimnej herbaty ale chyba najbardziej go denerwowało łamanie umów. Poza tym Sulam wiedział jedno, na Ekenę rzadko działały argumenty perswazyjne, lepiej było jej po prostu zagrozić. A co nie było lepsze niż narażenie jej maluchów na niebezpieczeństwo?
Czuł się źle z tym co powiedział, czuł się jak Zefir. Cel uświęcał środki, ale czy groźba komuś, do kogo mimo wszystko czuło się sympatię, należała do tych niezbędnych środków? Wiedział, że gdy Polimorfka wróci, a był prawie pewien że wróci, będzie tylko czekała na jego odsłonięte plecy. Stanie się dla niej czymś gorszym od Kragha. Spojrzał się pytająco na Mistrza i Ireth. Jego spojrzenie mówiło "czy dobrze uczyniłem?".
Offline
Mangel ziewnął przeciągle i spętał Ekene psionicznymi pętami. Nie bez kozery był Mistrzem, lata walki pod sztandarami Avarone nauczyły go niejednej sztuczki. Siłą woli przesunął polimorfkę z powrotem na jej poprzednie miejsce.
- Jak zwykle, zero dyplomacji. - skomentował wzdychając. - Zatrzymywał Cie nie będę, ale choćbyś drapała i gryzła, uleczę całe twoje ciało. Jeśli zaś uprzesz się odejść, dostaniesz też ode mnie prezent na drogę. - powiedział stukając palcami w blat biurka - Ireth, to dotyczy też Ciebie, jestem w stanie zapewnić Ci warunki i sens życia, wiesz o tym.. - powiedział Mistrz. - Mimo wszystko, prosze was o pomoc przy tym całym bajzlu. Cały Zakon mi usnął i to nie z winy karczmarza... Jeśli to was nie rusza, to powiem wprost, mi zależy na waszej pomocy, bo cholernie mi się ta sytuacja nie podoba, a wiem, że wam moge zaufać.
To powiedziawszy skinął Sulamowi, co miało znaczyć "wszystko dobrze, ale już wystarczy" i przeniósł wzrok na Necta. Polimorfki powinny wszystko przemyśleć, co nie znaczyło, ze zwolnił więzy trzymające Ekene.
- Necteris, mianuje Cie dowódcą Srebrzystych na terenach podległych Zakonowi... Obecnie nie ma tego za wiele, ale z wiosną i rozwiązaniem tej zagadki twoje kompetencje i jurysdykcja troche się poszerzą. Wiesz gdzie jest posterunek. - stwierdził Mistrz rzucając wampirowi odpowiedni dokument z własną pieczęcią - Odmaszerować... i przygotuj dwa oddziały, będziemy mieć gości.
Gdy pozbył się już drugiego petenta, od razu poczuł się lepiej. Poszedł za ciosem, zajął się Darkiem i jego pytaniami.
- Na oko, jajo smoka energetycznego. - powiedział Mistrz szybko - Nie mam pojęcia o jakich kotach mówisz i co miałby one robić, ale nie dostałem, żadnych raportów móiących o dziwnym zachowaniu kotów...
Offline
Necteris zdawał się nie zauważyć wybuchu emocji obu polimorfek. Nie żeby nie lubił emocji...lubił je oglądać. U innych. Wierzył, że gdyby kiedyś je spotkał, to okazałyby się nawet ciekawe. Lecz teraz jego rozbiegane jak góry podtrzymujące nieboskłon źrenice rozszerzyły się, niczym dwie czarne jamy pochłaniające światło.
Miał być dowódcą Srebrzystych? Toż to byłą elita regularnych oddziałów! Piękny awans, jak dla żebraczyny z Raany.
Dla Necta oczywiste było, że ani czas ani miejsce nie pozwalały na wybuchy euforycznej wdzięczności i okazywanie zdziwienia. Wziął tylko od mistrza dokument. Wampir szybko się przystosowywał. Już chowając dokument za pazuchę czuł się i myślał jak kapitan Srebrzystych. Zepchnął Zdziwienie w czeluści swojej świadomości i zaczął obmyślać, jak sformułuje żądane oddziały.
-Tak jest mistrzu. Dziękuję.
Skłonił się trochę głębiej niż zamierzał i zakończył na tym pokazy dzikiej wdzięczności.
Zgodnie z rozkazem odmaszerował.
Ostatnio edytowany przez Necteris (2010-03-09 06:45:32)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Anioł pokiwał głową na zrozumienie i ukłonił się pragnąc wyjść. Jednak gdy już trzymał dłoń na klamce, odwrócił się i westchnął.
-Mistrzu. Nie mam moich umiejętności... A ludzie pragną nauki...
Sam nie wiedział po co mu to mówił. Przypuszczał że chodziło tu o to że jest mu ciężko bez umiejętności tak wymaganych w jego fachu.
Popatrzył po zebranych ściskając lekko jajo w torbie. Energetyczny Smok... Nie wiedział czy dobrze kojarzy ale chyba nie możliwy w dotyku... Szkoda.
Odetchnął kilka razy głębiej czując rwanie w kręgach. Źle spał.
Offline
Polimorfka wyrzuciwszy wszystko co jej leżało na sercu poczuła się lepiej. Odetchnęła cicho, dalej wpatrując się w podłogę. Wszystkie gwałtowne emocje zwyczajnie odpłynęły, jak ręką odjął. Otarła dłonią łzy i podniosła spojrzenie spowrotem na Mistrza. Teraz wyglądała... Zwyczajnie, jak sprzed tych wielu miesięcy kiedy żyła sobie tutaj jako zwyczajna Zakonniczka. Z lekko zagubionym, ale jednocześnie zaciekawionym spojrzeniem. Stała już luźno, delikatnie opierając się o ścianę za nią. Zupełnie tak, jakby nic nadzwyczajnego się przed chwilą nie stało.
Patrzyła jak powoli petenci się rozchodzą, jak gabinet pustoszał. Wyszedł nowo mianowany Dowódca Srebrzystych,ale wszedł anioł z jakimś śmiesznym jajem. Ireth zaczynała być pod wrażeniem, że Mangel potrafił tyle wytrzymać, ani chwili spokoju... I w końcu zrobiło jej się głupio. Zachowała się irracjonalnie, mając pretensję do osoby, która chciała jedynie większego dobra. Była durną egoistką.
Dla większego dobra... Przecież i ona mogła się poświęcić, przecież dawneij robiła to bez chwili zastanowienia. Poświęcała całą siebie dla Ideii Zakonu.
- Mistrzu, jeżeli powiesz mi tylko od czego mam zacząć... To ja pomogę, jednak teraz... jestem raczej niewtajemniczona w obecne realia, bo... Po tej 'drzemce' jeszcze nie doszłam do siebie. - Zdobyła się na delikatny uśmiech. Smutny. Sojrzała za okno, jakby chcąc zebrać myśli.
- I błagam o wybaczenie. Ciebie Mistrzu i Ciebie Sulamie, że musieliście to znosić. - Powiedziała poważnie spoglądając w oczy najpierw jednego, a potem drugiego. Wcześniej, pod wpływem emocji zachowywała się jak rozpuszczony dzieciak, teraz kiedy jednak 'wrócił' do niej rozum było już znacznie lepiej. Teraz emocje zeszły na drugi plan.
- A teraz, za przyzwoleniem chyba pójdę się rozejrzeć, znaleźć sobie jakieś zajęcie... I poszukać wskazówek w sprawie tego... Letargu? - Powiedziała, znów spoglądając za okno.
Offline
Ekena przybrała znów ludzką postać, patrząc na Mistrza krzywym uśmieszkiem.
- To umiesz robić, prawda, Mangel? Ignorować cudze decyzje i mamić obietnicami. To smutne, wiesz? Ale dobrze. Wychowano mnie jako skrytobócje. Daj mi powód i zapłać, a wykonam zadanie. Ale nie licz, że będę narażać życia dla idei. Miałeś córkę, wiesz, jak to jest. Odeszła z Arianną, prawda? Tak, wciąż je pamiętam. Wciąż pamiętam drzewo, z którego wykonane jest Twoje łoże. Pamiętam, jak ciężko było ciągnąć je przez Puszczę, gdy Wiz szedł obok, poprawiając uprząż. Czy raczej sznur, nie było wtedy nawet uprzęży. Omal się wtedy nie udusiłam. Nie zaryzykuję już życia dla Twoich ambicji. Już nigdy więcej. Mam dzieci. Nie zainteresowałeś się, gdy jakaś banda chciała wyrżnąć je, a mnie razem z nimi. Nie zareagowałeś, gdy zdychałam wijąc się z bólu pod karczemnym stołem, cała poparzona oddechem lub dotykiem smoka, aż zlitował się jakiś mag i nieco podleczył moje rany. Tyle razy mamiłeś mnie obietnicą oddania durnej powieki, którą straciłam na zwiadzie wykonanym dla Ciebie. Ciężko się bez niej żyje, wiesz? Piętro niżej jest Sala Chwały. Piękne miejsce. Nawet zasłużyłam na uwiecznienie tam na płaskorzeźbie z Shirą i Luną. Większość tu nie wie, co upamiętnia. Może im powiem? Otóż upamiętnia ona jak Najwyższy Mistrz tej Wieży, Dowódca Anielskiej Eskadry Północnej w swej łaskawości unieruchomił mnie magią, by następnie dać do pokrycia gryfowi, abym urodziła owemu Mistrzowi stado sług o sile bestii i inteligencji człowieka! - Ostatnie zdanie Ekena praktycznie wykrzyczała, po czym znów zniżyła drastycznie głos, powstrzymując łzy wściekłości cisnące sie do oczu. - Miałam czas, by wszystko przemyśleć. I informuję, że nie będziesz miał polimorfiej monarchii na swoich usługach chyba, że mnie zabijesz i wychowasz Anyę w takim duchu.
Albinoska nie marzyła o niczym innym, jak odrobienie samotności. Miała żal do Mangela, była wściekła. Chciała tylko spokoju i możliwości zajęcia się swoimi dziećmi, a teraz wyglądało na to, że nie dostanie nawet tego.
Offline
Anioł uśmiechnął się z lekko nieobecną miną.
- Dark, w szkole czeka już na Ciebie zespół nauczycieli. Mają rozkaz pracować dla Ciebie nieodpłatnie, bo płacił będę im ja. Teraz... odejdź, mam tu do załatwienia bardzo ważną sprawę. - mimo, ze jasnym było iż chodzi o Ekene, Mistrz zwrócił się najpierw do drugiej polimorfki.
- Ireth, myśle, że Sulam nie obrazi się, jeśli poproszę go, by był twoim przewodniem. - powiedział patrząc na nekromantę - Dostał ode mnie bardzo ładną laskę, a to tylko dzięki temu, że mnie wezwałaś. Jest więc Ci coś niecoś winien... Co więcej, jestem pewien, że chce zbadać sprawę mordu na konsylium nekromanckim, a ty będziesz w tym wielce przydatna...
Następnie wstał i podszedł do Ekeny, tak by stanąć z nią twarz w twarz. Znaleźli się tak blisko siebie, że polimorfka wyczuła zapach jaśminu bijący od anioła.
- Trudne czasy, trudne decyzje i jeszcze trudniejsze przeżycia. - powiedział uśmiechając się smutno - Nie będę pieprzył, że to było dla mnie równie trudne co dla Ciebie, to było banalne. - mówił cicho, spokojnie - Rozpatrując to w kategoriach sumienie, gdzie "mam wyrzuty" to początek skali, a "nie moge z tym żyć" to jej koniec, mogę śmiało powiedzieć, ze obecnie mam tę sprawę gdzieś. Mogę za to powiedzieć, oto mam przed sobą wojowniczkę, która zniesie wszystko, która dałą Zakonowi świetne wierzchowce i wojowników. Która jest tak zacietrzewiona w swoich sądach, ze miast iść do naszych wybitnych medyków, oczekuje, że ja się nią zajmę, tak aby stanowić dla mnie żywy wyrzut sumienia, czegoś czego musiałem sie pozbyć jeszcze w czasach, gdy twoja rasa istniała.Ale prosze, Badash - rzucił zaklęcie transmutacji, Ekena natychmiast stała się.... taka jak w dniu kiedy pierwszy raz spotkała anioła.
Mangel siłą psioniki obrócił ją dookoła oceniając swoje dzieło i, gdy polimorfka byłą zwrócona w do niego tyłem, mrugnął porozumiewawczo do Sulama.
- Czy tak miało być królowo? - zapytał ponownie zwracając oblicze Ekeny w swoją stronę i uwalniając jej głowę, by mogła się przejrzeć w lustrze wiszącym na ścianie po prawej stronie.
Offline
- Możesz zmienić moje ciało, ale nie zmienisz wspomnień, nie zmienisz mojego serca. I nawet nie próbuj! - Ekena spojrzała powoli w lustro, krzywiąc się. - Potrzebujesz polimorfa takiego jak ja, czy miałeś kaprys?
Zaraz po tych słowach wzrok albinoski znów spoczął na Mistrzu.
- To przysługa, o którą nie prosiłam. znam zasady. Również wykonam dla Ciebie jedna przysługę. Dowolną, możesz nawet wybrać. - Tu spomiędzy bladych ust omal nie wyrwał się chichot. - Udowodnij mi, że warto dla Ciebie pracować. Że warto z "Mangel" przejść na "Mistrzu" przy publice. Ach... i nie pieprz mi tu o królowych bo wszyscy świetnie wiemy, że potrzeba Ci pionka o większych możliwościach, nawet nie laufra, nie mówiąc już o królowej. Ja Cię znam, aniołku. I uwolnij mnie, do diabła, bo mi plecy sztywnieją!
Ekena wydawała się jeszcze przez chwilę coś rozważać, po czym uśmiechnęła się paskudnie.
- Lilith ostatnio podrosła, w Legowisku w Puszczy robi się ciasno... Sama nie dam rady powiększyć jaskini... I przy okazji Puszczy... Skąd nad nią tyle harpii? Trzeba je wytłuc, ja i moje dzieci potrzebujemy jakiegoś wyposażenia, żeby to zrobić...
Ostatnio edytowany przez Ekena (2010-03-10 15:11:03)
Offline
Brwi Mangela powędrowały do góry, jednak po chwili wszystko wróciło do normy i znów szelmowsko się uśmiechnął.
- Puszczy powiększać nie trzeba. - powiedział stanowczo - Ale jaskinię? Mogę wam zbudować wieże z tarasami i legowiskami. - powiedział rozbawiony - W sumie, toby nawet mi odpowiadało. A co do ponownego zwracania się do mnie Mistrzu i wybiciu harpii... Nie będę ryzykował niczyjego życia. Harpiami zajmiemy się gdy nadejdą roztopy i będzie można rozlokować w lesie łuczników, kuszników i alb-tern. Wspomogą anioły, kreey i magów, to zminimalizuje straty. Niech twoje dzieci nie latają na razie powyżej czubków drzew. -jeszcze raz rzucił okiem na nowe/stare ciało Ekeny - Wiesz... Mam wrażenie, że piersi dałem ciut za duże...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zdyszany po długiej wędrówce na szóste piętro wszedł do gabinetu Mistrza otwięrając zarazem drzwi.
Witaj Mi.. - Zaczął mówić, jednak po zamknięciu drzwi i odwróceniu sie zobaczył dość sporą ilość innych postaci.
Znaczy, chciałem powiedzieć - zmieszany lekko zaczął mówić dalej - Witam Mistrzunia i cały bajzel. Wyjaśni mi ktoś co to za cholerstwo mnie tutaj przygnało? Sam za cholere nie mogę do tego dojść.
Rzucił okiem na caly gabinet po czym dodał - Faktycznie tutaj niezły bajzel. Mistrzuniu! Może tu wreszcie posprzątasz?
Uśmiechnął sie wrednie i czekał na reakcje całego "bajzlu" i Mistrza.
Offline
- Wieża? Zapomnij, to półgryfy, nie byle sokoły. Może jeszcze żerdzi zamontuj? A co do moich piersi... pozwól mi znów się ruszać i stój spokojnie, a sama z przyjemnością zmniejszę Ci to i owo. - Ekena uśmiechnęła się dość paskudnie, patrząc między innymi na skrzydła Mangela. Zawsze zastanawiała się, jak musi smakować anioł. Odwróciła na chwilę głowę w kierunku Sulama, przybierając niewinny wyraz twarzy i mrugając słodko oczami. - Sulam, Słonko Ty moje... Przypomnij mi, żebym zaprosiła Cię kiedyś na herbatkę i ciasteczka. W Puszczy można znaleźć zioła tworzące wyśmienite napary.
Albinoska dobrze zapamiętała groźby Nekromanty, chociaż nie skomentowała ich. Wolała też nie mówić, że do Szkoły Magii jej zdaniem znacznie lepiej pasował jej "tatuś", Zefir.
Offline
Mangel nic już nie powiedział, tylko zwolnił psioniczne więzi oplatające polimorfkę. Bez słowa podszedł do biurka, otworzył jedną z szuflad i wyjął z niej srebrną strzałę, której grot wieńczył jakiś czarny, ostry kamień. Jednak zwrócił się do królowej, popatrzył w stronę nowo przybyłego anioła.
- A tak... Jesteś Cog, tak? Posłąłem po Ciebie już dwa dni temu. Twój umysł jest chyba... dosć oporny w sprawach psionicznych, prawda? No, nie ważne. Wiem, że szukasz pracy, dlatego - tu zatrzymał się, by złapać oddech, wydawał się lekko poddenerwowany - Dlatego chciałbym Cie mianować Ashe. Wiem, że to przywilej innych Ashe, ale na terenie Zakonu takowych nie ma, dlatego ja to teraz robie. Zgłoś się do Uniwersytetu, przekażą Ci tam odpowiednią wiedzę, potem wróć tutaj. Teraz, idź.
Nim jednak jeszcze anioł zdążył się ruszyć, Mistrz podszedł do Ekeny i padł na kolana z opuszczoną głową i wyciągniętymi przed siebie rękoma na których leżała srebrna strzała.
- Tą strzałą zraniono mnie w czasie bitwy, po której zostałem wyklęty przez Avarone. Jej grot kończy się kamieniem przemian i to właśnie on jest odpowiedzialny za stan moich oczu... Prosze, jeśli uważasz, ze tak trzeba, wbij teraz tą strzałę w moje ciało i zabij mnie, lub wróć w szeregi Zakonu jako jego integralna część.
Po tych słowach zamilkł.
Offline
Ekena powoli, z ociąganiem wzięła strzałę w lewą dłoń i zmusiła, by podnieść ją na wysokość oczu. Wyraźnie całe jej ramię trzęsło się przez zbyt napięte mięśnie i tylko ćwiczona za młodu samokontrola pozwoliła jej nie odwracać wzroku. Wreszcie odrzuciła gwałtownie pocisk na bok i bez zastanowienia polizała dłoń, po czym splunęła przez ramię.
- Paskudztwo. Pfuj! - Albinoska zaczęła bezwiednie drapać palce, które dotykały srebra, krzywiąc się. - Nie rób ze mnie byle mordercy, aniele. Nigdy więcej nie rób ze mnie byle mordercy. Jest jeszcze coś konkretnego, o czym koniecznie chcesz mi powiedzieć? I najlepiej takiego, co nie dotyczy żadnych koron, tronów, ani rodów królewskich?
Ostatnio edytowany przez Ekena (2010-03-11 19:23:42)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Hah! - Pomyślał Cog zaraz po słowach Mangela.
- Ale mnie zaszczyt kopnął - powiedział na cały gabinet po czym wolno udał sie tyłem w strone drzwi. Zatrzymał sie i pomyślał chwile, po czym dodał
- Ale Mistrzuniu, powiedz mi do kogo lub czego mam się zgłosić! No.. Chyba, ze znowu to cholerstwo mnie tam poprowadzi.
W końcu anioł dalej nie wiedział co to było
- Mistrzuniu! Powiedz mi jeszcze co mnie tutaj przygnało, bo w sumie dalej nie wiem nic, poza tym, że to Ty po mnie posłałeś. Nie wyjdę stąd dopóki się nie dowiem o co tutaj chodzi! - agresywnie rzekł, po czym już tylko się wpatrywał w wielkie zielone skrzydła Mistrza.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |